Smutne, iż nasza kultura ma taki problem z reagowaniem i dawaniem dzieciom dokładnie tego, czego potrzebują. Z pełnym zatracaniem się w uczuciach do dziecka, z uhonorowaniem faktu, iż jesteśmy ssakami społecznymi o uniwersalnych potrzebach biologicznych. Z pozwalaniem dziecku na wolność i dawaniem mu bezpieczeństwa, aby mogło rozwijać swoje najgłębsze "ja". Bez względu na to, jak trudne i niewygodne może to być czasami dla dorosłych.
Czy powinniśmy wierzyć więc, iż te opinie przez ułamek sekundy uchodziły za fakty? Czy powinniśmy zmienić intuicyjny, czuły sposób interakcji z dzieckiem ze strachu przed osądem?
Oczywiście, iż nie. Jako ludzie zostaliśmy tak odłączeni, iż dosłownie nie możemy rozpoznać zaproszenia do ponownego połączenia.
Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją. Odpychają siebie wzajemnie. "Strzelają" do posłańca. Osądzają. Tak jest po prostu łatwiej (dla nich).
A to utrudnia wybory rodzicom powracającym do pierwotnych dróg, którzy wierzą, iż rodzicielstwo to związek, a nie zestaw strategii.
Czasami może się wydawać, iż to samotna droga, kiedy biały szum społeczeństwa staje się tak głośny, iż grozi nam zagłuszeniem naszego wewnętrznego głosu.
Nie musi tak być.
Sięgnięcie do korzeni
Ważne, byśmy podejmowali próby przyjmowania szerszej perspektywy. Wyjścia poza naszą zachodnią kulturę. Rzucenia wyzwania pojęciu "normalności" i spojrzenia z zaintrygowaniem, jak daleko od niego odbiegliśmy. Zobaczyć rodziców na całej planecie wychowujących dzieci zgodnie z zamierzeniami natury. Ponieważ chociaż zwyczaje i tradycje kulturowe mogą się różnić, nieuniknioną prawdą jest to, iż wszystkie ludzkie dzieci rodzą się z dokładnie takimi samymi potrzebami.
Dr Charlotte Peterson spędziła ostatnie czterdzieści lat, podróżując po świecie, aby żyć i obserwować praktyki rodzicielskie w pokojowych kulturach. Na Bali dzieci są postrzegane jako błogosławieństwo. W wieku trzech miesięcy odbywa się ceremonia zwana Tiga Bulan, czyli "trzy księżyce". Dopiero podczas celebracji tej ceremonii stopy nowego dziecka dotykają ziemi. Do tego momentu dziecko jest uważane za zesłane "z niebios" i jest stale trzymane w czyichś ramionach.
Po ceremonii dziecko jest uznane za istotę "z ziemi". Charlotte rzadko widziała balijskie niemowlę lub małe dziecko, które nie były trzymane lub uważnie obserwowane przez rodziców czy członków rodziny. (1)
W kulturach Majów wspólne spanie jest uważane za jedyny rozsądny sposób spania dla małych dzieci i rodziców. Kiedy kobiety usłyszały, iż amerykańskie niemowlęta i małe dzieci są usypiane w oddzielnym pokoju, jedna z matek Majów odpowiedziała: "Ale jest tam z nimi ktoś jeszcze, prawda?". Kiedy powiedziano jej, iż dzieci są czasami same w pokoju, matka westchnęła i wyraziła współczucie dla amerykańskich dzieci. (2)
Pokoleniowa dysfunkcja
Prosić matkę, aby przestała reagować na komunikaty dziecka, kładła je spać w oddzielnym od niej miejscu lub odstawiła od piersi w wieku arbitralnie akceptowalnym społecznie, to prosić zarówno matkę, jak i dziecko, aby zaprzeczyli temu, co czyni ich ludźmi.
Po co to robić? W imię niepodległości, niezależności jednostki od innych? By "nauczyć" samouspokojenia? Sprawić, by oderwany od innych dorosłych, jako dojrzały człowiek czuł się mniej opuszczony? Czyli powtórzyć pokoleniową dysfunkcję ludzi, którzy "wyszli ok".
Nauka nie ma wątpliwości, iż ten stan "ok" jest względny i bardzo niestabilny.
W badaniu z 2014 roku sprawdzono długoterminowe skutki kontaktu skóra do skóry u wcześniaków. Dwadzieścia lat później dorośli, którzy jako niemowlęta doświadczyli kontaktu skóra do skóry, mieli wyższy współczynnik IQ, znacznie większe połacie istoty szarej w mózgu niż ci, którzy nie doświadczyli kontaktu skóra do skóry. Jako dzieci wykazywały również mniejszą skłonność do nadpobudliwości i agresji oraz rzadziej odnotowywano ich nieobecność w szkole.
Korzyści płynące z kontaktu z ciałem matki dotyczą oczywiście również noworodków urodzonych w terminie i są zarówno natychmiastowe, jak i długoterminowe. Jedno z badań wykazało, iż dzieci urodzone w terminie, które doświadczyły opieki "skóra do skóry", poprawiły stabilność krążeniowo-oddechową. Szanse na wykarmienie ich piersią wzrosły, a niemowlęta były mniej płaczliwe.
Inne badanie wykazało, iż dzieci, które były częściej noszone w ciągu dnia, mniej płakały wieczorową porą, a ich noszenie było również skorelowane z większym zadowoleniem i ogólnym dobrostanem psychofizycznym. Naukowcy prowadzący badania doszli do wniosku, iż "względny brak noszenia w naszym społeczeństwie może predysponować do płaczu i kolki u zdrowych niemowląt".
Manifest dla matek
Więc piękna matko, pozwól sobie to usłyszeć:
To normalne, iż chcesz tulić i trzymać blisko swojego ciała swoje dziecko. W dzień i w nocy.
To normalne, iż twoje dziecko nie chce być od ciebie oddzielone. Jego instynkt przetrwania jest silny. Ono nie manipuluje, ono komunikuje. Wierzy, iż ty i ono to jedno, a nie dwoje. I na poziomie podświadomości, myślę, iż ty również to czujesz.
To normalne, iż reaguje i płacze, kiedy nie może cię zobaczyć, aby ponownie zbliżyć się do ciebie. Jest to zdrowa reakcja, która naturalnie zmienia się z czasem, ale nie należy jej tłumić, kwestionować ani osądzać.
To ok, iż nie chcesz go zostawić. Że kiedy ktoś oferuje ci wyjście wieczorem lub zostawienie dziecka, po godzinie lub kilku minutach nieobecności, coś pociąga za twoje serce. Tak bardzo, jak potrzebujesz przerwy i trochę czasu dla siebie, magnetyzm waszej szczególnej więzi przyciąga cię z powrotem do dziecka. To nie oznacza, iż jesteś słaba.
Bibliografia:
1. The Mindful Parent: Strategies from Peaceful Cultures to Raise Compassionate, Competent Kids, Charlotte Peterson, PhD.
2. Morelli, G. A., Rogoff, B., Oppenheim, D., & Goldsmith, D. (1992). Cultural variation in infants’ sleeping arrangements: Questions of independence. Developmental Psychology, 28(4), 604-613.