To twój sześcioletni wnuk: Nieznajoma zatrzymuje mnie na ulicy, a syn zaprzecza

polregion.pl 4 dni temu

„To twój wnuk, Władysław, ma już sześć lat” – nieznajoma zatrzymała mnie na ulicy, a syn zapewnia, iż to nie jego sprawa.

Wracałam z pracy, jak zwykle zmęczona, z myślami o kolacji i jutrzejszym zebraniu. Nagle usłyszałam za sobą:
— Przepraszam! Krystyna Pawłowska?

Odwróciłam się. Przede mną stała młoda kobieta z chłopcem około sześciu lat. W jej głosie słychać było niepewność, ale wzrok miała zdecydowany.
— Nazywam się Agnieszka — powiedziała. — A to twój wnuk, Władysław. Ma już sześć lat.

Najpierw pomyślałam, iż to jakiś absurdalny żart. Nie rozpoznałam ani jej, ani chłopca. W głowie dzwoniło mi od zaskoczenia.
— Przepraszam, ale… chyba się pani pomyliła? — wydukałam.

Agnieszka jednak mówiła dalej z pewnością:
— Nie, nie pomyliłam się. Twój syn jest ojcem Władka. Długo milczałam, ale uznałam, iż masz prawo wiedzieć. Nic od ciebie nie chcę. Oto mój numer telefonu. jeżeli zechcesz się spotkać — zadzwoń.

I zostawiła mnie w całkowitym osłupieniu. Stałam na środku ulicy z karteczką w dłoni i czułam, jak zaciskają mi się pięści. Natychmiast zadzwoniłam do Artura — mojego jedynego syna.

— Artur, czy kiedykolwiek spotykałeś się z dziewczyną o imieniu Agnieszka? Masz dziecko?
— Mamo, no… Było. Krótko. Zachowywała się dziwnie, potem oświadczyła, iż jest w ciąży. Ale nie wiem — może to wymyśliła. Potem zniknęła. Nie jestem pewien, czy to moje dziecko.

Jego odpowiedź nie dała mi spokoju. Z jednej strony zawsze wierzyłam synowi. Wychowałam go w dyscyplinie, sama pracowałam na dwóch etatach, żeby miał lepsze życie. Stał się dobrym fachowcem, szanują go w pracy, ale rodziny nie założył. Często prosiłam go, by pomyślał o dzieciach, marzyłam, by zostać babcią. A teraz — proszę bardzo: wnuk znalazł się sam, znikąd.

Następnego dnia i tak zadzwoniłam do Agnieszki. Nie była zaskoczona.
— Władek ma sześć lat. Urodził się w kwietniu. I nie, nie zrobię żadnych testów. Wiem na pewno, kto jest jego ojcem. Rozstaliśmy się, gdy byłam w ciąży. Nie przyszłam wcześniej, bo radziłam sobie sama. Pomagają mi rodzice. U nas wszystko dobrze. Przyszłam tylko ze względu na dziecko — ma prawo wiedzieć, iż ma babcię. I ty — jeżeli chcesz — możesz być częścią jego życia. A jeżeli nie — zrozumiem.

Odłożyłam słuchawkę i długo siedziałam w ciszy. Z jednej strony — nie mogłam zignorować słów syna. Z drugiej — widziałam w oczach Władka coś znajomego, nieuchwytnego. Uśmiech. Spojrzenie. Gest. A może to tylko moje pragnienie, by mieć wnuka?

Tego wieczoru długo patrzyłam przez okno, wspominając, jak nosiłam Artura do przedszkola, jak jedliśmy kaszę z jednego talerza, jak poszedł pierwszy raz do szkoły. Czy naprawdę mógł porzucić kobietę z dzieckiem? A może to jednak nie jego syn?

Nawet jeżeli tak było — czułam dziwne ciepło na myśl o Władku. I straszną złość na siebie, iż wątpię. Przecież nie prosiłam o dowody, gdy urodził się Artur. Dlaczego teraz żądam ich od tej dziewczyny? Dlaczego nie potrafię po prostu uwierzyć sercem?

Jeszcze niczego nie postanowiłam. Nie dzwoniłam ponownie. Ale za każdym razem, gdy przechodzę obok ulicy, na której się spotkałyśmy, wpatruję się w twarze przechodniów. Nie jestem pewna, czy Władek to mój wnuk. Ale nie potrafię też uwolnić się od tej myśli. Marzenie o byciu babcią wciąż we mnie żyje. I może niedługo i tak wykręcę ten numer. Choćby po to, by poznać chłopca, który nazwał mnie babcią.

Idź do oryginalnego materiału