To Twój wnuk, ma już sześć lat”: Nieznajoma zatrzymuje mnie na ulicy, a syn zapewnia, iż się w to nie miesza

twojacena.pl 4 dni temu

„To twój wnuk, Błażej, już ma sześć lat”: Nieznajoma zatrzymała mnie na ulicy, a syn zapewnia, iż nie ma z tym nic wspólnego

Wracałam z pracy, jak zawsze zmęczona, zatopiona w myślach o nadchodzącej kolacji i jutrzejszym zebraniu. Nagle usłyszałam za sobą:
— Przepraszam! Katarzyna Włodzimierzowna?

Obrociłam się. Stała przede mną młoda kobieta z chłopcem około sześciu lat. W jej głosie słychać było niepewność, ale wzrok miała twardy.
— Nazywam się Agnieszka — przedstawiła się. — A to twój wnuk, Błażej. Ma już sześć lat.

Najpierw pomyślałam, iż to jakiś absurdalny żart. Nie rozpoznałam ani jej, ani chłopca. W głowie dzwoniło mi z zaskoczenia.
— Przepraszam, ale… chyba się pani pomyliła? — tylko tyle wykrztusiłam.

Ale Agnieszka mówiła dalej z przekonaniem:
— Nie, nie pomyliłam się. Twój syn jest ojcem Błażeja. Długo milczałam, ale doszłam do wniosku, iż masz prawo wiedzieć. Nic od ciebie nie chcę. Oto mój numer telefonu. jeżeli zechcesz się spotkać — zadzwoń.

I zostawiła mnie w kompletnym osłupieniu. Stałam na środku ulicy z karteczką w dłoni i czułam, jak zaciskają mi się pięści. Rzuciłam się do telefonu, żeby zadzwonić do Wojtka — mojego jedynego syna.

— Wojtek, spotykałeś się kiedyś z dziewczyną o imieniu Agnieszka? Masz dziecko?
— Mamo, no… Było. Krótko. Zachowywała się jakoś dziwnie, potem oświadczyła, iż jest w ciąży. Ale nie wiem — może to wymyśliła. Potem zniknęła. Nie jestem pewny, czy to moje dziecko.

Jego odpowiedź nie dała mi spokoju. Z jednej strony zawsze ufałam synowi. Wychował się w dyscyplinie, sama go podnosiłam, harowałam na dwóch etatach, odmawiałam sobie wszystkiego, żeby on miał lepiej. Stał się świetnym specjalistą, szanują go w pracy, ale rodziny jakoś nie założył. Często prosiłam, żeby pomyślał o dzieciach, marzyłam, żeby zostać babcią. A teraz — proszę bardzo: wnuk znalazł się sam, jak spod ziemi.

Po dwóch dniach i tak zadzwoniłam do Agnieszki. Nie była zaskoczona.
— Błażej ma sześć lat. Urodził się w kwietniu. I nie, nie zrobię żadnych testów. Wiem na pewno, kto jest jego ojcem. Rozstaliśmy się, gdy byłam w ciąży. Nie przyszłam wcześniej, bo radziłam sobie sama. Moi rodzice pomagają. Mamy się dobrze. Przyszłam tylko dla dziecka — ma prawo wiedzieć, iż ma babcię. A ty — jeżeli chcesz — możesz być częścią jego życia. jeżeli nie — zrozumiem.

Odłożyłam słuchawkę i długo siedziałam w ciszy. Z jednej strony — nie mogłam odrzucić słów syna. Z drugiej — widziałam w oczach Błażeja coś znajomego, nieuchwytnego. Uśmiech. Spojrzenie. Gestykulację. A może to po prostu moje pragnienie, żeby mieć wnuka?

Tamtego wieczoru długo patrzyłam przez okno, przypominając sobie, jak woziłam Wojtka do przedszkola, jak jedliśmy kaszę z jednego talerza, jak pierwszy raz poszedł do szkoły. Czy naprawdę mógł porzucić kobietę z dzieckiem? Czy to jednak nie jego syn?

Ale choćby jeżeli nie — czułam dziwne ciepło na myśl o Błażeju. I straszną pretensję do siebie, iż w ogóle wątpię. Przecież nie prosiłam o potwierdzenie, gdy rodziłam Wojtka. Dlaczego teraz wymagam go od tej dziewczyny? Dlaczego nie mogę po prostu uwierzyć sercem?

Jeszcze niczego nie postanowiłam. Nie zadzwoniłam ponownie. Ale teraz za każdym razem, gdy przechodzę tą ulicą, na której nas spotkała, wpatruję się w przechodniów. Nie jestem pewna, czy Błażej to mój wnuk. Ale i nie potrafię odpuścić tej myśli. Marzenie o byciu babcią we mnie nie gaśnie. I pewnie niedługo i tak wykręcę ten numer. Choćby po to, żeby poznać chłopca, który nazwał mnie babcią.

Idź do oryginalnego materiału