To twój wnuk, ma sześć lat”: Nieznajoma zatrzymała mnie na ulicy, a syn zapewnia, iż to nieprawda

polregion.pl 4 dni temu

Wracałam z pracy, jak zwykle zmęczona, zatopiona w myślach o kolacji i jutrzejszym zebraniu. Nagle usłyszałam za sobą:

— Przepraszam! Krystyna Januszewska?

Odwróciłam się. Stała przede mną młoda kobieta z chłopcem około sześciu lat. W jej głosie czuć było niepewność, ale spojrzenie miała zdecydowane.

— Nazywam się Agnieszka — powiedziała. — A to twój wnuk, Mikołaj. Ma już sześć lat.

Na początku pomyślałam, iż to jakaś dziwna pomyłka. Nie rozpoznałam ani jej, ani chłopca. Głowa mi szumiała od zaskoczenia.

— Przepraszam, ale… chyba się pani pomyliła? — wykrztusiłam.

Agnieszka jednak pewnie ciągnęła dalej:

— Nie, nie pomyliłam się. Twój syn jest ojcem Mikołaja. Długo milczałam, ale uznałam, iż masz prawo wiedzieć. Nic od ciebie nie chcę. Oto mój numer telefonu. jeżeli zechcesz się spotkać — zadzwoń.

I zostawiła mnie w kompletnej dezorientacji. Stałam na środku ulicy z karteczką w dłoni i czułam, jak zaciskają mi się pięści. Od razu zadzwoniłam do Darka — mojego jedynego syna.

— Darku, spotykałeś się kiedyś z dziewczyną o imieniu Agnieszka? Masz dziecko?

— Mamo, no… Było. Krótko. Zachowywała się dziwnie, potem stwierdziła, iż jest w ciąży. Ale nie wiem — może to wymyśliła. Później zniknęła. Nie jestem pewien, czy to moje dziecko.

Jego odpowiedź nie dała mi spokoju. Z jednej strony zawsze ufałam Darkowi. Wychowałam go w dyscyplinie, sama go wychowywałam, pracując na dwóch etatach, odmawiając sobie wszystkiego, żeby on miał lepiej. Stał się dobrym fachowcem, szanowanym w pracy, ale rodziny nie założył. Często prosiłam, by pomyślał o dzieciach, marzyłam o byciu babcią. A teraz — proszę bardzo: wnuk znalazł się sam, jakby spadł z nieba.

Po dwóch dniach jednak zadzwoniłam do Agnieszki. Nie zdziwiła się.

— Mikołaj ma sześć lat. Urodził się w kwietniu. I tak, nie będziemy robić testów. Wiem na pewno, kto jest jego ojcem. Rozstaliśmy się, gdy byłam w ciąży. Nie przyszłam wcześniej, bo radziłam sobie sama. Moi rodzice pomagają. U nas wszystko w porządku. Przyszłam tylko ze względu na dziecko — ma prawo wiedzieć, iż ma babcię. A ty — jeżeli zechcesz — możesz być częścią jego życia. jeżeli nie — zrozumiem.

Odłożyłam słuchawkę i długo siedziałam w ciszy. Z jednej strony — nie mogłam zignorować słów syna. Z drugiej — widziałam w oczach Mikołaja coś znajomego, trudnego do uchwycenia. Uśmiech. Spojrzenie. Gesty. A może to tylko moje pragnienie, by mieć wnuka?

Tego wieczoru długo patrzyłam przez okno, wspominając, jak woziłam Darka do przedszkola, jak jedliśmy kaszę z jednego talerza, jak pierwszy raz poszedł do szkoły. Czy naprawdę mógł porzucić kobietę z dzieckiem? Czy to jednak nie jego syn?

Ale choćby jeżeli tak — czułam dziwne ciepło na myśl o Mikołaju. I straszną pretensję do siebie, iż wątpię. Przecież nie prosiłam o dowody, gdy urodziłam Darka. Dlaczego teraz ich wymagam od tej dziewczyny? Dlaczego nie potrafię po prostu uwierzyć sercem?

Na razie nic nie postanowiłam. Nie dzwoniłam więcej. Ale za każdym razem, gdy przechodzę ulicą, na której się spotkałyśmy, wpatruję się w przechodniów. Nie jestem pewna, czy Mikołaj to mój wnuk. Ale nie potrafię też odpuścić tej myśli. Moje marzenie o byciu babcią nie umarło. I może niedługo jednak wykręcę ten numer. Choćby po to, by poznać chłopca, który nazwał mnie babcią.

Idź do oryginalnego materiału