Młodsza córka, jak to przedszkolak, codziennie "załatwia" jeden komplet ubrań. Czasem ląduje na nich farba, czasem zupa, jak to przy niespełna 4-latce. Starsza z kolei weszła w etap strojenia się, co dla mnie oznacza dosłownie tony prania. Nieraz zdarza mi się powiedzieć: "Przecież aż tak się nie spociłaś, schowaj to albo załóż, choć dwa-trzy razy". Jednak po przeczytaniu wyników tych badań, chyba przestanę. Okazuje się, iż na dziecięcych ubraniach jest dużo więcej bakterii, niż na telefonie komórkowym czy desce klozetowej.
Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko
Młodsze dzieciaki uwielbiają się brudzić, a taka zabawa potrafi być bardzo twórcza, działa także na wszystkie zmysły. Mówi się także, iż brudne dziecko ma lepszą odporność, niż te wychowane w nadmiernej higienie. Ale co z pozornie czystymi rzeczami?
Amerykańska firma Bimuno, produkująca m.in. suplementy, postanowiła sprawdzić, co tak naprawdę znajduje się na ubraniach dzieci, które chodzą do szkół, przedszkoli i żłobków. Okazało się, iż są one znacznie bardziej zanieczyszczone patogenami niż deska sedesowa.
Pewnie zdziwi was fakt (mnie zszokował), iż najbardziej brudne były ubrania dzieci szkolnych. Badacze zauważają, iż największy problem to te rzeczy, które są rzadziej prane, jak plecaki czy mundurki szkolne. Noszone przez wiele dni uniformy mają kontakt z drobnoustrojami pochodzącymi z piaskownic, autobusów i zatłoczonych sal lekcyjnych. W sumie ma to sens, dzieci te są w ciągłym ruchu i dotykają wielu różnych powierzchni niemalże całym swoim ciałem.
Aż trudno sobie to wyrazić
Naukowcy liczyli drobnoustroje i kolonie bakterii, posługując się jednostkami. Ich liczba na ubraniu przedszkolaka wyniosła 11 774 416, podczas gdy na mundurku ucznia najmłodszych klas szkoły podstawowej aż 29 283 677 jednostek!
Ciężko sobie uzmysłowić, czy to dużo. Dla porównania:
na mundurku szkolnym znaleziono się o ponad 12 000 proc. bakterii niż na przeciętnej desce klozetowej;
na szkolnej spódniczce odkryto 1 700 proc. więcej bakterii niż suszarce do rąk w publicznej toalecie;
na szkolnym swetrze – ponad 1 000 proc. więcej bakterii niż na podeszwach butów;
na dziecięcych skarpetkach – 408 000 proc. więcej bakterii niż iPhone.
Nie tylko mycie rąk
Trzeba pamiętać, iż nie wszystkie bakterie są złe, a kontakt z drobnoustrojami jest niezbędny dla prawidłowego rozwoju układu immunologicznego. Nadmiar sterylności nie jest dobry i sprzyja choćby alergii. Jednak przy tym jak w tym sezonie dzieci często chorują, warto mieć na uwadze, iż na ubraniach (nie tylko na mundurkach szkolnych) przynosimy różne patogeny do naszych domów.
Firma, która przeprowadziła badanie, zachęca do częstszego prania mundurków szkolnych i przypominania dzieciom o regularnym myciu rąk. To badanie uświadamia także, iż szkolne torby i plecaki, piórniki czy worki powinny trafić do pralki znacznie częściej niż raz do roku.