Trzeci raz to szczęśliwy raz!

newsempire24.com 4 dni temu

Dopiero za trzecim razem

Ile goryczy trzeba doświadczyć, ilu bliskich stracić, przez co przejść, by spotkać prawdziwe szczęście?

Często zadaje sobie to pytanie Halina, która ma już czterdzieści osiem lat, a wciąż czeka na coś dobrego i wierzy. Jej życie nie należało do najłatwiejszych, ale nigdy nie traciła ducha. Teraz jednak spotkało ją nieszczęście – stała, starając się nie mrugać, i patrzyła na języki ognia pochłaniające ich dom. Skry rozświetlały nocne niebo, a blask płomieni oświetlał zgromadzonych ludzi. W końcu przyjechała straż pożarna.

**Strata wszystkiego**

Strażacy pospiesznie rozwijali węże, aż potężna struga wody zmierzyła się z pożarem. Zrobiło się duszno, Halina, zakrywając nos chusteczką, z przerażeniem patrzyła na swą spaloną przeszłość. Spłonęło wszystko – meble, szafa, kuchnia, każdy drobiazg. Nie zdążyli nic wynieść. Dom, w którym mieszkała z mężem ponad dwadzieścia pięć lat, stał się zgliszczami.

— Halinko, chodź do mnie — ciągnęła ją za rękaw Wanda, sąsiadka, z którą od lat żyły w przyjaźni. — Twój Wojtek już siedzi u nas na podwórku z moim mężem.

— Siedzi i choćby nie myśli, iż to przez niego straciliśmy wszystko. Ledwie go obudziłam, inaczej zostałby tam… — cicho mówiła Halina, a po jej policzkach toczyły się łzy. — O, Wandziu, dopiero teraz zrozumiałam, jak przywykłam do tego, co tam zostało… — machnęła ręką w stronę pogorzeliska. — Do przedmiotów, które mnie otaczały, do zdjęć, wspomnień…

— Nic się nie martw, Halinko, wszystko będzie dobrze — pocieszała ją sąsiadka. — Nie masz jeszcze pięćdziesięciu, jesteś młoda.

Weszły na podwórek do Wandy, gdzie siedział Wojtek, mąż Haliny, oraz Andrzej, gospodarz. Wojtek otrzeźwiał już po wczorajszej libacji, widocznie pożar nim wstrząsnął.

— Halka, co się stało? — zapytał żonę. — Dlaczego się zapaliliśmy?

— Dlaczego? Bo zasnąłeś z papierosem, który wpadł pod łóżko! Płomienie już sięgały sufitu, kiedy cię zbudziłam — mówiła przez łzy. — Ile razy cię ostrzegałam, a teraz zostaliśmy z niczym…

Wojtek siedział przygnębiony, po jego twarzy też płynęły łzy. Patrzył zamglonym wzrokiem na dom, który kiedyś własnoręcznie zbudował.

— Halka, odpuść mi, na miłość Boską, więcej nie będę pić. Przysięgam przed sąsiadami — przeżegnał się. — Pójdziemy mieszkać do domu rodziców. Tam wprawdzie ruina, ale naprawimy. Słowo ci daję.

Jego rodzice niegdyś pili i odeszli dawno temu, dom stał pusty. Halina z Wojtkiem przekopywali pogorzelisko, ale nie znaleźli nic wartościowego. Wojtek dotrzymał słowa – od tego dnia nie pił, stres najwyraźniej zadziałał.

**Zostały tylko wspomnienia**

Halina wracała ze sklepu i zatrzymała się przy resztkach swego domu. Zalewały ją wspomnienia, aż usiadła na ocalałej ławeczce przy furtce. Jak to było, gdy z Wojtkiem spędzili tu ćwierć wieku. Pamiętała, jak cieszyli się nowym domem, wybierali tapety, farby, meble. W sylwestra Wojtek przynosił olbrzymią choinkę, a wszyscy skakali wokół niej, ubierając ją. Ach, jak cieszyły się córki! A pierwszego stycznia biegły sprawdzić, co przyniósł święty Mikołaj.

— Ile dziecięcych sekretów i śmiechu mieściły te ściany — myślała Halina. — Ile moich tajemnic i zmartwień? Stąd córki biegały do szkoły, by potem odlecieć w dorosłość.

**Nie potrafili ułożyć życia**

Miała dwie córki z pierwszego małżeństwa. Wyszła za młodu za Henia, nie znając jeszcze ludzi ani życia. Oni z Heniem okazali się zupełnie różni i nie potrafili stworzyć rodziny, choćby codzienności. On był niezaradny, a do tego chciał się wyszumieć. Halina gwałtownie zaszła w ciążę, siedziała w domu, a mąż hulał dniami i nocami. Urodziła dwie córki, ciągle wierząc, iż się ustatkuje. Mieszkali wtedy w powiatowym miasteczku, gdzie Henio imprezował, a ona nie znała tam nikogo.

— Gdzie tam, żeby się ustatkował — powiedziała głośno Halina, choćby nie zauważywszy, iż mówi do siebie. — Nie posłuchałam matki, a ona miała rację.

HeniI wreszcie, po tylu latach cierpienia, Halina zrozumiała, iż szczęście nie przychodzi od razu, ale czasem dopiero za trzecim razem.

Idź do oryginalnego materiału