Twoja siostra wychodzi za mąż, nie ma gdzie mieszkać, babcia się do was wprowadzi: Babcia płakała, czując, iż nikomu nie jest potrzebna
Gdy ja i Adrian wzięliśmy ślub, od razu zaczęliśmy marzyć o własnym mieszkaniu. Mieszkaliśmy w małym miasteczku pod Wrocławiem i liczyliśmy tylko na siebie. Moi rodzice nie mogli nam pomóc, a Adrian wychował się u babci, Weroniki Stanisławy, i nie chciał wracać do jej domu. Z matką prawie się nie widywał – pojawiała się tylko od święta, odwiedzając babcię. Adrian był dla niej obcy – miała nowego męża i małą córeczkę, a syn wydawał się dawno zapomniany.
Wzięliśmy kredyt hipoteczny i harowaliśmy jak szaleni. Chcieliśmy gwałtownie spłacić część, by móc spokojnie planować dziecko. Adrian pożyczył trochę pieniędzy od matki, ale gwałtownie oddaliśmy dług. Przez pięć lat oszczędzaliśmy na wszystkim i w końcu kredyt był prawie spłacony. Odetchnęliśmy z ulgą – choćby jeżeli pójdę na urlop macierzyński, damy radę. I właśnie wtedy, gdy zdecydliliśmy się na dziecko, dowiedzieliśmy się, iż zostaniemy rodzicami. Tego samego dnia, gdy mieliśmy świętować, do drzwi zapukała teściowa, Ewa. Jej wizyta była jak grom z jasnego nieba.
— Z jakiej okazji? — rzuciła sarkastycznie, lustrując nas wzrokiem.
Podzieliliśmy się radosną nowiną, ale choćby nie drgnęła. Zamiast gratulacji wyrzuciła z siebie:
— Nie po to przyszłam. Adrian, twoja siostra, Kinga, wychodzi za mąż. Nie ma gdzie mieszkać. Babcia się do was wprowadza, więc przygotujcie miejsce.
— Dlaczego do nas? — zdębiał Adrian.
— Wychowała cię, więc bądź wdzięczny i jej pomóż — ciąła Ewa.
— Mam, ona ma swoje mieszkanie! Dlaczego Kinga ma tam mieszkać?
Rozmowa zakończyła się potokiem oskarżeń. Teściowa trzasnęła drzwiami i wyszła. A następnego dnia na progu stanęła babcia. Stała, ściskając chusteczkę, i płakała. „Tylko przeszkadzam, nikomu nie jestem potrzebna” — szepnęła, a moje serce pękało. Adrian objął ją: „Nie płacz, babciu, wszystko będzie dobrze”. Ale ja już czułam, iż nasze życie zaraz zamieni się w piekło.
Po wprowadzeniu się Weroniki Stanisławy zaczęła się gehenna. Teściowa wpadała o każdej porze dnia i nocy, bez zapowiedzi. Twierdziła, iż ma prawo odwiedzać matkę. Po jej wizytach zaczęły znikać drobiazgi. Nic wielkiego, ale irytujące: raz waza, którą zachwycała się przy obiedzie, raz figurka z półki. Milczałam, ale w środku kipiałam. A potem Kinga zabrała babci telewizor – ten sam, który kupiliśmy z Adrianem, żeby Weronika mogła się rozmKinga zabrała go bez słowa, pakując w pośpiechu, jakby to była jej własność, a my patrzyliśmy w milczeniu, czując, iż ta rodzina to już tylko pobojowisko, na którym każdy walczy o swoje.