Tylko marzył o odpoczynku

polregion.pl 2 godzin temu

Cała wieś znała i nie lubiła Janusza za jego nieznośny charakter. Był żonaty z Haliną, spokojną kobietą, ale mieli pewien problem nie mogli mieć dzieci. Żyli razem dwanaście lat, a przez cały czas nie doczekali się potomstwa.

Aż pewnego dnia, jak grom z jasnego nieba Halina umarła. Jej matka wiedziała, iż córka od jakiegoś czasu źle się czuje, ale ta nigdy się nie skarżyła.

Córeczko, jakoś kiepsko wyglądasz w ostatnich dniach pytała matka, gdy Halina czasem odwiedzała rodziców.

Nic, mamo, nic Czasem słabo się czuję, kręci mi się w głowie, ale poleżę i przejdzie. Nie martw się uspokajała ją córka.

Halina nie przywykła narzekać, szczególnie przed mężem, który nie znosił, gdy żona skarżyła się na ból głowy czy inne dolegliwości.

Nie udawaj, znam się na waszych babskich sztuczkach. Zawsze wam coś dolega, gdy trzeba pracować. Nie jęcz, nikt cię tu nie będzie żałował odpowiadał Janusz.

Po pogrzebie minął rok. Janusz żył sam, ale myśli o ponownym ożenku nie dawały mu spokoju. Było mu źle samemu, choć przywykł do życia jak samotny wilk. Zaczął się rozglądać za kobietami.

Żona musi być bez dzieci rozmyślał. Nie potrzebuję cudzego potomstwa. W moim wieku wszystkie kobiety są już z dziećmi. Trzeba szukać młodszej ale która zechce wyjść za takiego jak ja?

Zdawał sobie sprawę, iż jego charakter nie budzi sympatii wśród sąsiadów. Nie miał przyjaciół kilka kobiet zgodziłoby się na życie u jego boku. Ostatecznie wybrał Ewę. Wyglądała na cichą, niepozorną, ale pracowitą i skromną.

Pewnego dnia czekał na nią, gdy szła obok jego domu.

Ewka, chodź no tu! zawołał.

Podniosła wzrok, zobaczyła go w furtce i podeszła niepewnie.

Dzień dobry cicho powiedziała.

No co tam odparł szorstko. Słuchaj, przyglądam ci się Może byś za mnie wyszła? Jestem sam, gospodarkę mam dobrą. Będzie nam się żyło dostatnio, dzieci urodzisz. Nie mam nikogo po sobie.

Ojej, nie wiem zarumieniła się ze zdumienia. Muszę porozmawiać z mamą.

No to się naradź, wieczorem do was zajrzę.

Ewa wróciła do domu i wyznała matce:

Mamo, chyba wyjdę za mąż.

Jak to? Za kogo? Żadnego chłopaka nie masz.

Janusz przyjdzie się dziś oświadczyć

Córciu, przecież on dużo starszy od ciebie! Pomyśl dobrze, zanim się zdecydujesz. Ma trudny charakter, wszyscy w okolicy szeptają, iż zamęczył swoją żonę. Nie wiadomo, co tam było naprawdę

Mamo, nie mam wyboru. Żadni kawalerowie się nie ustawiają, a życie ucieka. Może ludzie go tylko obmawiają?

Ewa wyszła za Janusza. Na wsi przez długi czas nie umilkły plotki. Jedni żałowali dziewczyny:

Szkoda jej, to okrutny człowiek, odludek.

Inni patrzyli na to inaczej:

Januszowi się poszczęściło. Wziął skromną, będzie mnie słuchała i harowała.

Tak też było. Janusz nie dogadywał się z sąsiadami, a teściową wręcz znosić nie mógł. Rzadko pozwalał Ewie ją odwiedzać.

Despota i tyran, prawdziwy tyran mówiła matka, gdy córka przychodziła potajemnie, gdy męża nie było w domu.

Mamo, daj spokój. Jego gadania nie biorę do serca. Niech sobie krzyczy, a ja się tylko modlę o cierpliwość uspokajała ją Ewa.

Och, córko, z takim mężem już zawsze będziesz prosić Boga o siłę matka ocierała łzy.

Ewa urodziła dwóch synów w ciągu pięciu lat. Nie żeby Janusz ich nie kochał może i kochał, ale po swojemu. Wrzeszczał na nich, wyzywał od najgorszych. Matka uczyła chłopców:

Trzymajcie się z dala od ojca, nie wiadomo, kiedy wpadnie w szał.

Chłopcy gwałtownie zrozumieli, iż lepiej go unikać. Wychodzili z domu, ile mogli. Ale Janusz i tak był wiecznie niezadowolony.

Gdzie się wałęsają te lenie?! Powinni pomagać w domu krzyczał na całe podwórze.

Ewa przywykła do jego wybuchów. Machała tylko ręką i milczała. Choć młodsza, miała więcej cierpliwości i rozsądku. To ona trzymała całe gospodarstwo. A Janusz coraz częściej sięgał po alkohol i wszczynał awantury.

Sąsiedzi widzieli i słyszeli wszystko. Omijali go, wiedząc, iż lepiej nie wchodzić mu w drogę. Z jego podwórka często rozlegały się wrzaski:

Wszyscy mi tu siedzicie na karku! Haruję od świtu do nocy, a w domu ani odrobiny szacunku!

Jego ochrypły, pijany głos niosło daleko. Ewa czasem próbowała się bronić:

Sam chciałeś się ożenić, sam chciałeś dzieci, a teraz narzekasz? Ile sam przepijasz pieniędzy?!

Ale lepiej było milczeć Janusza nie dało się uciszyć.

Wszyscy mi już obrzydli! Żona mnie podjudza, dzieci się patrzą wilkiem! Piłem na swoje, nie twoje!

Ewuniu, jak ty to wytrzymujesz? płakała matka. Ja bym dawno uciekła!

Muszę wychować dzieci, mamo. Niech sobie krzyczy, już się przyzwyczaiłam. Wytrzymam dla synów.

Sąsiedzi też dziwili się jej cierpliwości:

Jak ona to znosi?

Minęły lata. Synowie dorośli, wyjechali do miasta, ucząc się w szkołach zawodowych, a potem zostali na miejscu, pracując w fabryce. Do domu wracali rzadko.

Mamo, nie gniewaj się, iż tak mało bywamy Wolimy nie widywać ojca. Sam krzyk i złość z jego strony.

Starszy obiecywał:

Jak się ożenię, zabiorę cię do siebie. Niech on tu sam siedzi.

Nie, synku. Tu się urodziłam, tu zostanę. Wy tylko przyjeżdżajcie.

Zatrzymywali się u babci, a do rodzicielskiego domu przychodzili jak w odwiedziny. Janusz wrzeszczał bardziej niż kiedykolwiek.

Po co się tak drzesz? Sam mówisz, iż ci wszyscy dopiekają cicho odpowiadała Ewa. Synowie dorośli, nie muszą cię słuchać. A ja sobie tu żyję obok ciebie.

I ty mi już obrzydłaś! Chcę odpocząć, poleżeć. Widzę, jak na mnie patrzysz!

Uspokój się. Jak patrzę? Jak patrzę? Normalnie, bez złych myśli odpowiedziała Ewa, ale w głębi duszy wiedziała, iż już nic nie zmieni losu Janusza, który teraz leżał bezwładny, uwięziony w swoim własnym ciele, tak jak zawsze pragnął w milczeniu i spokoju, choć zupełnie nie tak, jak sobie to wyobrażał.

Idź do oryginalnego materiału