Uczniowie twierdzili, iż jest z*******y. Dyrektorka go zwolniła. Poszedł do sądu

gazeta.pl 11 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl


O takich osobach jak on mówi się: nauczyciel z powołania. Innego zdania była jednak dyrektorka placówki, w której pracował przez dziesięć lat. Zwolniła go z dnia na dzień przed końcem roku szkolnego.Andrzej Skomorowski był nauczycielem w Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Sosnowcu. Przez ponad 10 lat uczył tam fotografii. To pedagog z solidnym wykształceniem (jest magistrem fotografii i projektowania graficznego, ma licencjat z socjologii i skończył studia podyplomowe z zarządzania oświatą), ogromnym doświadczeniem, a przede wszystkim pasją do nauczania. Ma doskonały kontakt z uczniami, czego dowodem były protesty po zwolnieniu go przez dyrekcję.
REKLAMA


Zobacz wideo


Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"


To się nie spodobało dyrekcjiPan Andrzej stworzył w szkole pracownię fotograficzną. Było to miejsce, w którym uczniowie lubili spędzać czas, także po lekcjach. Na ścianach pomieszczenia znajdowała się glazura, bo wcześniej były tam toalety. Nauczyciel zgodził się, żeby uczniowie potraktowali ją jako przestrzeń do wyrażania swoich myśli i emocji. Markerami mogli tam pisać to, co chcieli pod warunkiem, iż nie były to wulgarne lub obraźliwe hasła. Bardzo gwałtownie białe kafelki pokryły się rozmaitymi napisami: "Jesteś wystarczający", "Pan Andrzej jest z*******y", "Depresja to choroba", "Dziękuję, iż jesteś", "Your body, your choice"; "Warto walczyć o prawa kobiet", "Wszyscy jesteśmy równi". Napisy te nie spodobały się dyrekcji placówki. Miała zastrzeżenia do jego relacji z uczniami. Pan Andrzej został zwolniony w trakcie roku szkolnego. Uczniowie byli oburzeni, protestowali przed placówką. - Pan Andrzej rozumiał nasze problemy. Bardzo dużo nam pomagał, również w sprawach pozaszkolnych. Zawsze mogliśmy do niego przyjść i porozmawiać o wszystkim - powiedziała na antenie TOK FM jedna z uczennic. Nauczyciel poszedł do sąduPedagog nie zgodził się z uzasadnieniem zwolnienia i poszedł z tą sprawą do sądu. Sąd przyznał, iż dyrektorka placówki wskazała niezgodne z prawdą powody m.in. podważanie kompetencji dyrekcji i utrata zaufania do nauczyciela. - Sąd przyznał, iż nic takiego nie miało miejsca. Nie podważałem jej kompetencji. Zasądził na moją rzecz odszkodowanie w wysokości trzech miesięcznych pensji. To na razie wyrok pierwszej instancji, nieprawomocny - powiedział na antenie TOK FM Andrzej Skomorowski. Dziś pracuje w dwóch innych szkołach. Nie walczył o przywrócenie do pracy w swojej poprzedniej placówce. "Nieznajomość prawa szkodzi? Chyba iż nie zna go twój przełożony, a ty tak" - skomentował wyrok sądu na swoim koncie na Facebooku.A ty? Co sądzisz na ten temat? Czy nauczyciele dla własnego bezpieczeństwa nie powinny wychodzić poza utarte szlaki kontaktów z młodzieżą? Daj znać w komentarzu.
Idź do oryginalnego materiału