Uniwersytet Wrocławski z historycznym osiągnięciem

echo24.tv 2 miesięcy temu

– To było tłumaczenie z polskiego na czeski. W tej chwili tego rodzaju tłumaczenia biegną przez angielski, to jest taki pivotowy język. Nie ma na razie wystarczająco dużych zbiorów treningowych. Plik wraca, zachowuje strukturę i w zasadzie później zaczyna się praca redaktora. Nie twierdzę, iż była to praca łatwa. Natomiast to też nie było tak, iż redaktor popatrzył i powiedział, iż to jest jakaś sieczka i trzeba to pisać jeszcze raz, od nowa. Nic podobnego. Ten pan czytał, korygował rzeczy podobne do korekt zwykłych tłumaczeń i korygował błędy specyficzne dla programu – mówi Telewizji Echo24 prof. Adam Pawłowski z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Sztuczna inteligencja wywołała jednak niemałe poruszenie w mediach społecznościowych. Wiele osób zarzuciło uczelni, iż promuje tę technologię. Do postępujących zmian trzeba się przygotować – apelują eksperci.

– AI nam pomaga w tym sensie, iż pewne powtarzalne czynności może zastąpić. My się przyzwyczailiśmy do ich wykonywania w naszej codziennej, rutynowej pracy i w momencie, kiedy AI może to zastąpić, to wydaje się, iż jest to dla nas możliwość. Pod warunkiem, iż my też trochę się zmienimy. Tutaj główny nacisk powinno kłaść się na edukację. Powinniśmy się bardziej uczyć twórczego myślenia i kreatywności. Paradoksalnie AI zabija kreatywność, bo człowiek jest leniwy – jeżeli ktoś może za nas coś zrobić, to dlaczego nie – dodaje socjolożka, dr Berenika Dyczek.

W całym tym procesie może zmienić się rola człowieka, jednak jego udział i tak ma być konieczny. – Człowiek, który koryguje tekst i pracuje nad nim wie, co jest cytatem, co jest nazwiskiem, wie, kiedy można przetłumaczyć imię z języka na język, np. wiemy, iż jest Jerzy Waszyngton, nie ma z tym problemu. Natomiast tłumaczenie nazwiska innego prezydenta byłoby już pewnym problemem, to samo jest z nazwiskami monarchów – maszyna tego nie wie i akurat nam się pojawiły kwestie imiona polskich autorów w bibliografii i tłumaczenia niektórych tytułów zawartych w bibliografiach. Natomiast to był bardzo trudny tekst, bo on zawiera cały tzw. aparat, czyli ma bibliografię, przypisy, ilustracje, tabelki i z tym program sobie radzi. O ile wie, jakie segmenty należy tłumaczyć, a jakich nie – przekonuje profesor Pawłowski.

– To nie jest tak, iż my będziemy natychmiast zastąpieni. Bardziej żyjemy w takim momencie, iż jest zmiana, mówi się czwarta rewolucja przemysłowa i rewolucja ma to do siebie, iż oczekuje tych zmian na różnych polach – na polu przemysłowym, edukacyjnym, biznesowym, czy edukacyjnym. W związku z tym musimy spróbować się dostosować, żebyśmy to my byli jednak podmiotem tej relacji, więc powinniśmy robić nowe kompetencje, które nam umożliwią cały czas kontrolowanie i wykorzystywanie do naszych potrzeb – przekonuje dr Berenika Dyczek z UWr.

– Nie mówimy tutaj o sonetach Petrarci, o dziełach Szekspira, Moliera i temu podobnych. Mówimy o komunikacji użytkowej, więc o fakturach, sprawozdaniach metkach i instrukcjach obsługi. Książka naukowa to akurat był swego rodzaju ewenement. To zadziałało i widać, iż w takich przypadkach może działać. Natomiast przede wszystkim dotyczy to tekstów w komunikacji użytkowej, które maszyny mogą tłumaczyć, natomiast rola człowieka jest bardzo istotna. Człowiek weryfikuje te teksty i w pewien sposób usuwa potencjalne pomyłki. Te pomyłki są często zupełnie nieoczekiwane, to są błędy, których ludzie by nie popełnili. Natomiast jest jakiś tam powód, dla którego stworzono dziwnie brzmiące zdanie i tutaj jest oczywiście pole do popisu dla człowieka – uważa profesor Pawłowski.

Idź do oryginalnego materiału