Urodziłam dziecko i zrozumiałam jedno: teściowa to nie mama. I nigdy nią nie będzie

mamadu.pl 9 godzin temu
Przez lata próbowała zbudować z teściową bliską, ciepłą relację – taką, jaką miała z własną mamą. Czekała na zainteresowanie, wsparcie, może choćby na wspólne gotowanie i święta bez napięcia. Ale dopiero gdy przestała tego oczekiwać, naprawdę coś się zmieniło – i, paradoksalnie, nie była to teściowa.


Teściowa będzie "jak mama"? Nie zawsze. I trzeba się z tym pogodzić


Nie wiem, jak to jest mieć mamę albo teściową przy sobie, gdy na świecie pojawia się dziecko. Kiedy moje się urodziło, niestety nie miało już jednej babci, a druga (moja mama) właśnie umierała.

Ale mam przyjaciółkę. I słucham jej opowieści. Tych pełnych frustracji, żalu, złości. I tych, w których – wreszcie – pojawia się spokój.

O jednej z nich chcę dziś napisać.

Na początku był żal


Moja przyjaciółka długo nosiła w sobie coś trudnego do nazwania. Chodziło o jej relację z teściową. To nie były konflikty czy wojny, ciche dni albo obrażone miny przy świątecznym stole.


To było coś gorszego – chłód. Obojętność teściowej sprawiała, iż moja przyjaciółka nieustannie zadawała sobie pytanie: "Dlaczego ona nie traktuje mnie jak córkę?".

Oczekiwała bowiem od teściowej ciepła, może choćby troski. Takiej, jaką daje mama. Bo przecież to już rodzina, bo przecież są wnuki, bo przecież "powinna"...

A wcale nie powinna.

Zdanie, które wszystko zmieniło


Pewnego dnia, na terapii, moja przyjaciółka usłyszała jedno zdanie: "A może ona wcale nie jest ci nic winna?".

Na pierwszy rzut oka – przykre. Ale, z drugiej strony, to zdanie coś w niej odblokowało. Bo właśnie – może teściowa wcale nie musi być "jak mama"? Może nie musi być w ogóle nikim, poza sobą?

Przyjaciółka zdała sobie sprawę, iż miała zbyt wygórowane oczekiwania. Niewypowiedziane, ale silne. Bo "tak by wypadało", bo "tak byłoby dobrze", bo wreszcie "tak by chciała".

Kim ona naprawdę jest?


Z czasem – i z pomocą terapeuty – zaczęła rozplątywać ten supeł.

Kim jest jej teściowa? To kobieta, która całe życie ciężko pracowała, odchowała trójkę dzieci, przeszła swoje. Teraz pragnie spokoju. Nie dzwoni, nie pyta "jak się masz?", nie oferuje pomocy przy dziecku i nie piecze ciasta w każdą niedzielę. Nie, nie jest jak matka mojej przyjaciółki. I nigdy nie będzie. Co nie znaczy, iż jest przez to "złą teściową".

Puścić oczekiwania – i poczuć ulgę


Brzmi banalnie, ale kiedy się to naprawdę zrozumie, wszystko się zmienia.

Moja przyjaciółka mówiła, iż przez chwilę poczuła się, jakby przegrała. Że nie ma wsparcia, iż znów musi robić wszystko sama. Ale potem przyszła ulga.

Bo skoro teściowa nie musi – to ona też nie musi się już starać i frustrować. Nie musi analizować, czy jest lubiana, czy wystarczająco dobra, czy "zasłużyła" na dobre słowo, pochwałę albo zaproszenie.

I wtedy – powiedziała mi – iż zrobiło się miejsce na coś innego.

Wdzięczność za to, co jest


Wdzięczność. Za przyjaciółkę, która zabierze dziecko na spacer. Za sąsiadkę, która zapyta, czy podrzucić dziecko do szkoły. I ostatecznie choćby za teściową – za to, iż nie udaje kogoś, kim nie jest.

Nie każda relacja musi być bliska. Nie każda starsza kobieta w naszym otoczeniu musi pełnić rolę naszej mamy czy babci.

I choć mnie samej brakuje obu – i mamy, i teściowej – to rozumiem, iż bycie blisko to nie obowiązek, tylko wybór.

Zmiana zaczyna się w nas


Przyjaciółka powiedziała mi ostatnio: "Nie zmieniłam jej. Zmieniłam siebie. I dopiero wtedy mogłam naprawdę odetchnąć".

I myślę, iż to jest właśnie siła. Nie w narzucaniu ról i oczekiwań, ale w odpuszczeniu ich.

Nie zmienisz drugiego człowieka, ale możesz zmienić swoje podejście. I to – choć wymaga czasu i odwagi – jest naprawdę wyzwalające.

Idź do oryginalnego materiału