Dziś znów miałam trudny dzień. Wszystko zaczęło się rano, gdy mama, Zofia Nowak, weszła do kuchni z tym swoim rozpromienionym uśmiechem.
– Córeczko, pomyślałaś już o tym? Wczoraj widziałam takie cudne Audi! Białe, skórzana tapicerka. Prawdziwy cacko. Tylko 150 tysięcy złotych – mówiła z udawaną lekkością, ale czułam, jak mi wywiera presję.
– Mamo… – westchnęłam i zamknęłam laptop. – Już o tym rozmawiałyśmy. Mamy kredyt hipoteczny, Zosia co miesiąc choruje. Skąd wezmę 150 tysięcy? Poszukaj czegoś skromniejszego.
Z sypialni dobiegał dziecięcy pisk. Krzysztof zabawiał Zosię, która uparcie odmawiała założenia skarpetek. Na zegarze było dwadzieścia do ósmej. Za dziesięć minut musiałam już wyjść do pracy, a ta historia z samochodem wypluła się w najmniej odpowiednim momencie.
– To weźcie kredyt – odparła Zofia spokojnie, przysuwając do siebie półmisek z ciasteczkami. – Przecież jesteście młodzi, macie staż pracy, dobre zarobki. Nie proszę o pieniądze na pogrzeb, tylko na coś pożytecznego.
Obróciłam się gwałtownie, zaciskając pięści.
– A czym będziemy spłacać, mamo? Powietrzem? Słyszysz w ogóle, co mówię? Mamy już kredyt hipoteczny!
Zofia prychnęła, skrzyżowała ręce na piersi i odwróciła się.
– Aha. Rodzice Krzysia mają auto, a ja, jak zwykle, gdzieś na marginesie.
To mnie już dobiło.
– Rodzice Krzysia mają auto, bo sami na nie oszczędzali. Sprzedali stare, odkładali. Nikogo nie prosili. A ty dopiero co zrobiłaś prawo jazdy, a już Audi za 150 tysięcy ci się marzy.
– A dlaczego, twoim zdaniem, dopiero teraz zrobiłam prawo?! – wybuchnęła Zofia. – Bo ciebie wychowywaBo teraz, gdy w końcu mogę coś dla siebie zrobić, słyszę tylko, iż jestem egoistką.