Tak zaczyna się e-mail, który otrzymałyśmy na redakcyjną skrzynkę. Nasza czytelniczka, matka jest zaniepokojona tym, w jakim świecie żyją dzieci, w tym jej własne.
Poniżej pełna treść wiadomości.
"Skąd to wiedzą?"
Chłopcy rozmawiali między sobą o pełnych przemocy scenach z gier komputerowych, może filmów. Może i z jednego i z drugiego… Opowiadały o brutalnych walkach, których szczegóły były nasycone przemocą. "W tej grze on ginie, a w tym filmie krew leje się wszędzie" – mówiły jedno przez drugie, śmiejąc się przy tym. Były podekscytowane, wiedziały, iż oto dzielą się ze sobą czymś, co dotąd zarezerwowane było tylko dla świata dorosłych.
I tam powinno zostać…
"Skąd to wszystko wiedzą?" – pomyślałam, a moje serce przyspieszyło. Jak to możliwe, iż tak małe dzieci potrafią rozmawiać o takich rzeczach? Jak to możliwe, iż widziały te obrazy? Gdzie? Kto im na to pozwolił? Ich świat powinien być pełen beztroski, zabawy i niewinnych tematów, a nie przemocą wirtualnych światów.
Choć rozmowa nie była głośna, a dzieci wydawały się mówić o tym bez większych emocji, poczułam niepokój. Zrozumiałam, jak łatwo jest zatracić kontrolę nad tym, co trafia do głów najmłodszych. To, co wydawało się tylko niewinną rozmową, w rzeczywistości stało się sygnałem ostrzegawczym, który uświadomił mi, jak wiele wyzwań czeka współczesnych rodziców w kwestii ochrony dzieci przed szkodliwymi treściami. Rodziców, w tym mnie. Jak sama mam uchronić swojego maleńkiego jeszcze syna przed takimi kadrami, rozmowami, słowami?
Patrząc na swoje dziecko, bawiące się w piasku, pomyślałam, iż tak łatwo jest przeoczyć takie subtelne zmiany w zachowaniach i rozmowach dzieci. Jak ważne jest, by nie tylko rozmawiać z dziećmi o tym, co oglądają i czego słuchają, ale też aktywnie dbać o to, by otoczenie, w którym dorastają, było bezpieczne i odpowiedzialne. Tylko pytanie brzmi: jak wiele ode mnie zależy?