Utracona miłość.

newsempire24.com 5 dni temu

– Czemu dziś taka cicha i zaskępiona? – zapytał Krzysztof swoją żonę, siedząc przy kuchennym stole późnym wieczorem.

Żona Bożena bez słowa podała mu podgrzaną kolację.

– Znowu wracasz późno? – wyszeptała cicho.

– Brałem nadgodziny… pod koniec kwartału będzie premia.

Krzysztof, trzydziestopięcioletni bankowiec, przystojny i dobrze utrzymany mężczyzna, dopiero co wrócił z pracy. W domu czekała na niego rodzina: żona i trzy córki – sześcioletnia, czteroletnia i roczna malucha. Ostatnio, a to „ostatnio” ciągnęło się już od dwóch lat, nie miał ochoty wracać do domu, przesiadywał po godzinach w biurze, włóczył się po Warszawie… i dopiero późnym wieczorem wracał do mieszkania. Miał serdecznie dość dziecięcych krzyków, hałasów, pieluch, body… nocnego płaczu i żony – wiecznie zajętej dziećmi, zaniedbanej: w starym szlafroku, z kucykiem na głowie, bladej, z sinymi cieniami pod oczami.

Czy kiedy siedem lat temu żenił się z tą pełną życia pięknością z działu kadr, wyobrażał sobie, iż życie rodzinne stanie się dla niego takim ciężarem… takim rozczarowaniem? Nie, pierwsze lata były szczęśliwe: urodziła się pierwsza córeczka. Starał się pomagać żonie w domu, w weekendy dawał jej kilka wolnych godzin, żeby zdążyła do fryzjera, na manicure i pedicure. Minął rok, i Bożena znowu zaszła w ciążę – postanowili od razu urodzić dwoje dzieci, „odhaczyć” temat i na tym zakończyć. Druga córka była nieśpiącym niemowlakiem: do szóstego miesiąca darła się w nocy wniebogłosy, a Krzysztof przychodził do pracy niewyspany, z czerwonymi od zmęczenia oczami. Po pół roku dziecko wreszcie się uspokoiło, a życie stało się znośniejsze. Dzieci poszły do przedszkola, żona wyszła do pracy… I wtedy niespodzianka: Bożena znowu w ciąży.

Był przeciwko kolejnemu dziecku, ale kobieta zalała się krokodylimi łzami, urządziła awanturę. Długo się opierał: „Gdzie nam kolejne dziecko? – przekonywał żonę. – Te jeszcze maluchy… Dziś są nowoczesne metody, małoinwazyjne zabiegi. Opłacimy ci to”.

Ale żona była nieugięta. W końcu się poddał – zdecydował się na trzecie dziecko. Miał nadzieję, iż urodzi się syn.

Ciąża przebiegała ciężko, Bożena często leżała w szpitalu. On został sam z dwójką dzieci: przedszkole, spacery, pranie, sprzątanie… Pomoc? Skąd – jej rodzice mieszkali tysiące kilometrów stąd, na dalekiej Suwalszczyźnie. On miał tylko chorą, starszą matkę, która sama potrzebowała wsparcia.

Trzecie dziecko też było niespokojne – płakało w nocy, uspokajało się tylko na rękach u mamy. Bożena nie wypuszczała córki z objęć.

Powoli Krzysztof zaczął rozumieć, iż nie chce mu się wracać do domu.

„Co widziałem przez te siedem lat? W pierwszym roku małżeństwa chodziliśmy jeszcze do kina, na kawę, na jakieś wystawy, choćby pojechaliśmy na wakacje nad morze, a potem??? Dzieci, płacz, pieluchy, body…” – kręciło mu się w głowie.

Już nie pożądał żony jako kobiety, intymna bliskość z nią go nie kusiła… Wieczorem starał się wracać późno, kiedy dzieci spały w swoich łóżeczkach… Na Bożenę nie mógł patrzeć… Żal mu jej było – w co się zamieniła ta niegdyś piękna kobieta? Ale jeszcze bardziej żal było samego siebie – musiał coś z tym zrobić. Nie mógł dłużej tak żyć.

W pracy koledzy chwalili się zagranicznymi wyjazdami, wakacjami na Malediwach, a wszyscy pytali, kiedy on, ojciec rodziny, zabierze swoje kobiety nad Bałtyk, przecież zarabia nieźle. Milczał – komu powie, iż sam gotów jest uciec od swoich kobiet choćby na kilka dni, a najlepiej miesięcy?

– Krzysiu, znowu jestem w ciąży – cicho powiedziała Bożena i powoli opadła na krzesło.

Mężczyzna zastygł, łyżka z zupą zawisła w powietrzu.

– Oszalałaś?! Nie pamiętam nawet, kiedy ostatnio uprawialiśmy seks! – wrzasnął.

– Już dwunasty tydzień, nic nie można zrobić… – cicho dodała żona.

– Zwariowałaś! Dość, mam dosyć. To nie życie, to koszmar! Spójrz na siebie – w co się zamieniłaś? Kiedy ostatnio byłaś u fryzjera?! Przecież mówiłaś, iż się zabezpieczasz!!! Wyglądasz jak mumia… Nie chcę cię widzieć. Wychodzę. Zostań sobie sama z dziećmi i rób, co chcesz!

– Gdzie idziesz? A co z nami? – wyszeptała Bożena, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.

– Zostawiam wam mieszkanie i wszystko, co w nim jest. Zabiorę tylko auto i pojadę do matki – tam będę mieszkał. Nie mogę na ciebie patrzeć – krzyczał jeszcze głośniej Krzysztof.

Gwałtownie zerwał się od stołu i szybkim krokiem ruszył do drzwi.

– choćby w najgorszym śnie mi się nie śniło. To nie życie, to katorga – rzucił jeszcze, wypadając z mieszkania.

Idź do oryginalnego materiału