W Polsce nienawidzimy i matek, i bezdzietnych. Chodakowska: "Mąż nie marzy o ojcostwie"

mamadu.pl 3 godzin temu
Ewa Chodakowska od jakiegoś czasu otwarcie mówi, iż nie chce mieć dzieci i iż macierzyństwo nie jest drogą dla niej. Jej szczera deklaracja o bezdzietności wciąż budzi emocje, a ostatnio oberwało się choćby jej mężowi. Dlaczego w Polsce tak trudno zaakceptować, iż kobieta może żyć po swojemu?


Odważna deklaracja o bezdzietności


Ewa Chodakowska, sportsmenka i jedna z najpopularniejszych trenerek polskich kobiet, jakiś czas temu zdobyła się na odważną – jak na polski show-biznes – wypowiedź. W 2024 roku przyznał, iż świadomie zdecydowała się na brak potomstwa i z biegiem lat tylko utwierdza się w tej decyzji.

Mówiła wówczas, iż jest zbyt wrażliwa i bała się, iż "każdego dnia wydarzyłoby się coś złego" – czy to związanego z macierzyństwem, rodziną, czy np. zdrowiem dziecka.

Jako mama i kobieta, która przez lata trenowała z Ewą Chodakowską, poczułam wtedy do niej ogromny szacunek i podziw. Bo uważam, iż każdy ma prawo żyć po swojemu i decydować o swoim życiu. To zawsze wydawało mi się oczywiste.

Odkąd jednak mam dzieci, wiem, iż w naszym kraju decyzje o rodzicielstwie – zarówno o posiadaniu, jak i nieposiadaniu dzieci – potrafią poruszyć całe społeczeństwo. Kiedy zostajesz rodzicem, nagle wszyscy mają tysiące złotych rad i doskonale wiedzą, jak powinnaś wychować dziecko.

A gdy otwarcie i poważnie mówisz, iż dzieci nie planujesz, najczęściej słyszysz, iż jesteś egoistką, iż dzieci to dar i największy sens życia. Może tak być – nie zaprzeczam – ale nie dla wszystkich.

W Polsce ciężko być matką, ale i bezdzietną


Bardzo szanuję Ewę Chodakowską za to, iż po latach milczenia (a pytano ją o dzieci niemal od momentu, gdy jej kariera nabrała rozpędu po powrocie z Grecji) odważyła się powiedzieć wprost: "Nie, nie chcę i nie będę miała dzieci".

Jak każda kobieta, ma do tego prawo i nikomu nic do tego. Nie mogą o tym decydować jej przyjaciele, znajomi, rodzina ani współpracownicy, a co dopiero obcy ludzie z internetu. A jednak w Polsce wciąż panuje jakieś niepisane przyzwolenie na ocenianie kobiet w tej kwestii.

Powiesz głośno, iż nie chcesz mieć dzieci? Na rodzinnej imprezie usłyszysz od babci czy cioci, iż to koniec świata. Koleżanka z kilkorgiem dzieci popatrzy na ciebie oceniająco i z uniesionymi brwiami nazwie egoistką. W pracy ktoś zapyta stereotypowo: "A kto poda ci na starość szklankę wody?".

Albo znajomy orzeknie, iż twój partner to jest bardzo biedny, iż musi być w związku z taką kobietą, która nie ma chęci być matką. Tymczasem decyzja o bezdzietności należy wyłącznie do kobiety, bo to jej życie.

Jedyne zdanie, które może tu mieć znaczenie, to zdanie jej partnera – i jestem pewna, iż Chodakowska wielokrotnie rozmawiała o tym z mężem. Takie rzeczy podejmuje się w parze. Ale nam nic do tego, bo to temat absolutnie intymny.

Mnie samej nie przyszłoby do głowy, żeby pytać o to choćby najbliższą przyjaciółkę (chyba iż sama chciałaby się tym podzielić), a co dopiero zarzucać to komuś obcemu, choćby jeżeli to osoba znana w mediach.

"On ją zostawi dla tej, która da mu dzieci"


Ostatnio w sieci znowu pojawiła się fala krytycznych komentarzy – tym razem wymierzonych także w jej męża. Chodakowska zamieściła na Instagramie wpis, w którym rozprawia się ze złośliwymi uwagami.

"Kolejna porcja przepowiedni i zarzutów: 'On ją zostawi dla tej, która da mu dzieci', 'Oni prowadzą puste, bezwartościowe życie!', 'Biedny chłop! Żarcie z pudełek musi być okropne. Na pewno chodzi głodny'" – cytuje trenerka. Następnie odpowiada:

I to jest chyba sedno. Wciąż bowiem funkcjonuje przekonanie, iż jeżeli kobieta nie chce mieć dzieci, to znaczy, iż jest "silna i niezależna" (w negatywnym sensie tego określenia), a jej partner musiał w tej sprawie skapitulować. Mężczyzna w takiej sytuacji postrzegany jest jako poszkodowany, ten, który dzieci by chciał, ale kobieta mu zabroniła.

Tymczasem żyjemy w XXI wieku – coraz więcej par podejmuje takie decyzje wspólnie. Dlaczego więc zakładamy, iż mężczyźni zawsze są w tej układance ofiarami, skoro wielu z nich wcale się tak nie czuje?

Z moich obserwacji wynika wręcz coś odwrotnego – najgłośniej o ojcostwie mówią często ci, którzy w praktyce mają dla dzieci najmniej czasu, a większość obowiązków i tak zrzucają na partnerki. Oczywiście nie mówię, iż tak jest zawsze – znam wielu zaangażowanych ojców i mam szczęście być z takim mężczyzną.

Ale statystyki jasno pokazują, iż w Polsce ojcostwo bywa wręcz atutem w pracy zawodowej, choć to kobiety fizycznie i emocjonalnie ponoszą znacznie większe koszty związane z ciążą, porodem czy urlopem macierzyńskim.

Dajcie żyć każdemu tak, jak chce


Podziwiam Ewę Chodakowską za to, iż wielokrotnie odpierając zarzuty o egoizmie, podkreślała, jak bardzo ceni matki. Mówiła, iż kobiety z jej otoczenia, które wychowują dzieci, to najsilniejsze osoby, mistrzynie multitaskingu. Żartowała nawet, iż "każdej mamie czyściłaby buty". I nie widać w tym cienia pogardy czy dystansu wobec macierzyństwa – wręcz przeciwnie, ogromny szacunek.

Dlatego tym bardziej razi mnie, iż w kraju, w którym tak wiele osób ma problem z obecnością dzieci w przestrzeni publicznej i otwarcie mówi o niechęci wobec rodziców, jednocześnie tak zawzięcie krytykuje kobietę, która wybrała inaczej – zdecydowała się żyć po swojemu, bez dzieci. Zwłaszcza iż potrafi przy tym mówić o macierzyństwie z uznaniem i szacunkiem.

Nie musimy się wszyscy kochać i zgadzać, ale jedno jest pewne – życie Ewy Chodakowskiej nie jest własnością internautów, ciotek ani sąsiadek. Jej wybór to jej sprawa. Może więc czas najwyższy, żebyśmy, zamiast wytykać palcami cudze decyzje, zajęli się swoimi?

Największy problem zaczyna się wtedy, gdy próbujemy żyć za kogoś i rościmy sobie prawo do oceniania jego wyborów. A przecież nikt z nas nie chciałby, żeby inni decydowali za nas.

Idź do oryginalnego materiału