W polskich domach brak "własnej przestrzeni". Nie każdy ma swoją sypialnię

gazeta.pl 1 godzina temu
Coraz więcej młodych osób żyje w mieszkaniach, w których trudno wygospodarować nieco więcej prywatnej przestrzeni. Salon przestaje pełnić funkcję pokoju dziennego. Jest jadalnią połączoną z kuchnią, sypialnią, a choćby mini biurem. A co z pokojem dla dzieci? Tu też bywa różnie. Wniosek? Rodziny potrzebują większych powierzchni, ale kwestią zaporową są pieniądze.
"Liczba nieruchomości bez salonu rośnie, a ludzie muszą jeść i spotykać się w kuchniach, sypialniach i na klatkach schodowych. Jak można się zrelaksować i budować wspólnotę bez przestrzeni wspólnej?" -czytamy na portalu theguardian.com. Według autora tego artykułu, salon, czyli przestrzeń wspólna, gdzie spotyka się rodzina i są przyjmowani goście, już dawno przestał pełnić swoją funkcję. Teraz jest to najczęściej pokój dzienny, połączony z kuchennym aneksem i jadalnią, który nocą zmienia się w osobną sypialnię. To oczywiście nie jest odosobniony przypadek, bo problem braku miejsca dotyczy także mieszkańców naszego kraju. W Polsce brakuje odpowiednich mieszkań. Tych, które są, jest za mało i często mają za małą powierzchnię.

REKLAMA







Zobacz wideo Aneta Zając: o ile jeden rodzic obraża drugiego, to tak naprawdę obraża dziecko



45 metrów dla rodziny 2+2 to dużo? "Śpimy na kanapie"
- Mieszkam w jednym z wojewódzkich miast w Polsce. Kilka lat temu wraz z żoną kupiliśmy mieszkanie od dewelopera. 45 metrów kwadratowych, czyli to jeden duży pokój połączony z aneksem kuchennym, do tego wyjście na taras, sypialnia, łazienka, korytarz - wylicza Piotr (nazwisko do wiadomości redakcji). - Wtedy myśleliśmy, iż pana Boga za nogi złapaliśmy. Własne mieszkanie, w fajnym bloku i na całkiem spokojnym, zielonym osiedlu. Potem pojawiły się dzieci i nie jest już tak kolorowo. Ja z żoną śpimy na kanapie w salonie, a dzieci dzielą ze sobą swój pokój po naszej dawnej sypialni - dodaje i przyznaje, iż myśli nad zmianą mieszkania na większe, ale ceny nieruchomości poszybowały tak bardzo w górę, iż nie stać go, by kupić lokum z osobnymi sypialniami.
Rodzice przejmują salony, a dzieci dzielą ze sobą pokoje. Badanie Eurostatu wskazuje, iż około 36 procent pociech współdzieli pokój z rodzeństwem lub rodzicami. Nie jest to rozwiązanie idealne - szczególnie jeżeli przestajemy myśleć o kilkuletnich szkrabach, a zaczynamy o nastolatkach.
Wychowałem się w domu, gdzie był tylko jeden duży pokój, maleńka kuchnia i łazienka. Nigdy nie miałem swojego pokoju. Ja i brat spaliśmy na jednej wersalce, rodzice na drugiej. My dorośliśmy, a oni przenieśli się do kuchni. Kanapę wcisnęli pomiędzy stół a kuchenkę gazową. Nie zapraszałem kolegów do domu, bo zwyczajnie wstydziłem się tego, iż nie mam pokoju. Ba, ja choćby nie miałem swojego kąta do nauki. Nie chcę tego dla swoich dzieci i naprawdę z niepokojem patrzę w przyszłość
- wyznaje mój rozmówca. Podobnych historii jest znacznie więcej. Okazuje się, iż w Polsce mamy nie tylko za mało mieszkań, ale dodatkowo są one często dość małe pod względem powierzchni czy liczby pokoi. Niektórzy przyznają wprost, iż by móc cieszyć się namiastką prywatności, decydują się na różnego rodzaju przebudowy, czy choćby wizualne przedzielenie dwóch stref - tej dziennej i sypialnianej.
Nasze mieszkanie to 55 metrów kwadratowych i uważam, iż całkiem sporo jak na trzyosobową rodzinę. Syn ma osobny pokój, a my z dużego salonu zrobiliśmy dwa mniejsze. Jedna klitka to nasza sypialnia, a w drugiej części mamy namiastkę salonu. Jest kanapa, fotele, telewizor na ścianie, no i wciśnięte biurko, bo pracuję zdalnie. Nie narzekam, bo wiem, iż inni mieszkają w gorszych warunkach
- zaznacza pani Ania, nasza czytelniczka, która dodaje, iż to właśnie względy lokalowe i konieczność szukania kompromisów przyczyniły się do podjęcia przez nią decyzji o posiadaniu tylko jednego dziecka. -Wiem, jak to może zabrzmieć, ale naprawdę nie wyobrażam sobie mieć więcej dzieci. Nie pomieścilibyśmy się z tym wszystkim - dopowiada moja rozmówczyni.



Polska na szarym końcu listy...
"Zgodnie ze standardem przyjętym w badaniach europejskiego urzędu statystycznego, rodzina powinna mieć do dyspozycji salon i dodatkowo odpowiednią liczbę sypialni dla członków rodziny. To oznacza np. oddzielną sypialnię zarówno dla rodziców czy pełnoletnich już pociech wciąż zamieszkałych z rodzicami" - czytamy na portalu ekonomista.pl. Eurostat uznaje bowiem za jak najbardziej standardową sytuację, w której dwójka dzieci co najmniej do 12. roku życia mieszka w jednym pokoju.
Wytyczne jednak nieco rozmijają się, bo rzeczywistość bywa znacznie brutalniejsza. Owszem, są rodziny i mieszkania, a choćby wielkie domy, gdzie każdy ma dla siebie swoją własną przestrzeń, jednak nie jest to standardem.
"Trudno się więc dziwić, iż przeludnienie nieruchomości to problem, który dotyka w Polsce prawie 45 procent niepełnoletnich (dane Eurostatu). Niestety pod tym względem jesteśmy w ścisłej choć niechlubnej czołówce" - podaje ekonomista.pl. Na 29 państw przebadanych przez Eurostat tylko w czterech problem przeludnienia jest powszechniejszy niż w Polsce. Ponad połowa dzieci mieszka w przeludnionych nieruchomościach w Bułgarii, na Łotwie i w Turcji. Najgorzej jest w Rumunii, gdzie w za małych mieszkaniach żyje ponad 60 proc. dzieci.
A Ty? Co sądzisz o problemie zbyt małych i ciasnych mieszkań? A może chcesz podzielić się swoją historią? Napisz: anita.skotarczak@grupagazeta.pl.
Idź do oryginalnego materiału