Kiedy rano przejrzałam Threads, w oczy wpadł mi wpis, który natychmiast wywołał falę komentarzy. Autor opisał sytuację znajomego ojca, który zapisał córkę do „elitarnego”, drogiego przedszkola. Niby nic nadzwyczajnego, dopóki nie otrzymał wezwania na pogadankę.
Powód spotkania był tak nieoczywisty, iż trudno przejść obok niego obojętnie. W placówce usłyszał, iż nie powinien czytać córce bajek o księżniczkach, ponieważ takie historie mają jej stawiać „nierealne poprzeczki życiowe”. W skrócie: księżniczką nie zostanie, więc po co karmić ją tą wizją. Zamiast tego zasugerowano mu, iż jeżeli już musi coś czytać dziecku, niech „wygeneruje” opowieści o pani prezes albo prawniczce.
Przyznam, iż długo siedziałam nad tym zdaniem. Nie dlatego, iż nie rozumiem intencji. Rozumiem ją aż za dobrze. Od lat obserwuję zmianę w podejściu rodziców do treści, których słuchają i które oglądają dzieci. Coraz częściej mamy świadomość, iż niektóre klasyczne bajki są pełne schematów.
Księżniczka bywa w nich delikatna, bierna, czekająca na ratunek. Chłopiec jest odważny, decyzyjny, ma miecz i plan. W tle przewija się przekaz o wyglądzie, o tym, co wypada, a co nie, o nagrodzie za „grzeczność”. To realny problem, z którym rodzice próbują sobie radzić.
Bajki o księżniczkach a stereotypy w wychowaniu
Jednak zakaz jako odpowiedź na stereotypy wydaje mi się drogą na skróty. W dodatku taką, która może przynieść odwrotny skutek. Dzieci nie uczą się świata w czarno-białych kadrach. One naturalnie sklejają rzeczywistość z wielu źródeł: z bajek, rozmów z dorosłymi, zabaw w przedszkolu, obserwacji rówieśników. jeżeli zabronimy jednej opowieści, nie usuniemy schematu. Co najwyżej przeniesiemy go w inne miejsce albo sprawimy, iż stanie się „zakazanym owocem”.
W bajkach o księżniczkach nie chodzi wyłącznie o tytuł, suknię i pałac. Dla wielu dzieci jest to po prostu historia o przyjaźni, odwadze, ciekawości świata. Znam dziewczynki, które oglądają klasyczne animacje i później biegają po placu zabaw z patykiem udającym miecz. Znam też chłopców, którzy śpiewają piosenki z „księżniczkowych” filmów i nic złego się z tego nie dzieje. Sens nadaje sposób, w jaki dorośli o tych historiach rozmawiają.
Zakaz w przedszkolu i jego konsekwencje dla dziecka
Tu dochodzimy do sedna. jeżeli przedszkole wprowadza albo sugeruje taki zakaz, zamiast wspierać rodziców w mądrej rozmowie, to gubi swoją rolę. Edukacja nie polega na wycinaniu niewygodnych treści, tylko na uczeniu dzieci, jak je rozumieć. Od tego są nauczyciele i wychowawcy – żeby pokazywać różne perspektywy, zadawać pytania, oswajać emocje.
Wyobrażam sobie rozmowę w domu po przeczytaniu bajki o księżniczce: „A co w tej historii było fajne?”, „Co było niesprawiedliwe?”, „Zauważyłaś, iż bohaterka sama sobie poradziła?”, „A co ty byś zrobiła na jej miejscu?”. W tych kilku zdaniach jest więcej wychowania niż w całym zakazie. Dziecko uczy się myślenia, a nie jedynie unikania tematów. Uczy się też, iż świat ma różne role i iż może próbować każdej z nich.
Niepokoi mnie jeszcze jedno. Zakaz bajek o księżniczkach bywa podszyty lekką pogardą do dziecięcych marzeń. Jasne, nikt nie zostanie księżniczką w dosłownym znaczeniu. Tak samo prawie nikt nie będzie astronautą albo kierowcą wyścigowym. Jednak dziecięca wyobraźnia nie jest planem kariery na 30 lat do przodu. To trening emocji, odwagi, sprawczości. To bezpieczne pole do testowania ról, zanim wejdzie się w prawdziwy świat.
Cały wpis na Threads przeczytasz tutaj.
Złoty środek w wyborze bajek dla dzieci
Rodzice mają prawo filtrować treści, wybierać nowe opowieści, szukać bohaterów różnorodnych, a nie opartych na jednym schemacie. Jednocześnie nie muszą wyrzucać do kosza całej klasyki. Da się czytać stare bajki mądrze, uważnie, z komentarzem. Da się też sięgać po nowe historie o dziewczynkach, które ratują świat, o chłopcach, którzy są wrażliwi, o rodzinach w różnych konfiguracjach, o pracy, pasjach, codziennych trudach. Dzieci potrzebują jednego i drugiego.
Gdy słyszę radę, żeby ojciec „wygenerował bajki o pani prezes i prawniczce”, mam w sobie sprzeciw. Nie wobec samych profesji, bo świetnie, iż dzieci poznają różne ścieżki życia. Sprzeciw budzi forma nakazu, która brzmi jak próba zaprogramowania marzeń. Wolałabym, żeby przedszkole zaprosiło rodziców do rozmowy o tym, jak czytać i interpretować bajki, a nie które tytuły skreślać. Marzenia dzieci nie są zagrożeniem. Zagrożeniem bywa dopiero brak rozmowy o tym, co te marzenia znaczą.
Źródło: Threads
Zobacz też: Nie wychowuj lenia: jakie obowiązki są odpowiednie dla dzieci w różnym wieku?










