W upalne letnie popołudnie nad rzeka…

twojacena.pl 5 dni temu

Tego letniego dnia nad rzeką…

Rodzina Wioli była zgodna. Gdy chodziła do trzeciej klasy, urodziła się jej siostrzyczka Kaja. Rola starszej siostry i mamusinej pomocnicy bardzo się Wioli podobała. Z euforią woziła wózek, gdy mama gotowała obiad albo sprzątała mieszkanie.

Gdy Kaja podrosła, nie przyjęli jej do przedszkola, bo grupy były przepełnione, a nauczycielek brakowało. Nikt nie chciał pracować z dziećmi za grosze. Dyrektorka obiecała jednak przyjąć Kaję pod warunkiem, iż mama podejmie u nich pracę. Mama oczywiście się zgodziła, choć straciła na pensji w porównaniu do poprzedniej pracy.

Kaja urodziła się słaba i chorowita. Wszyscy się nad nią trzęśli. W przedszkolu była pod stałą opieką mamy. Po szkole Wiola często wpadała do niej do pracy. Nie każde dziecko lubi zapiekanki, sałatki, kakao i kisiel, ale Wiola uwielbiała. Mama zostawiała jej porcje, których inne dzieci nie chciały. I Wiola zajadała się na całego.

Najedzona pysznej zapiekanki, zabierała Kaję do domu i do powrotu mamy siedziała z siostrzyczką. Kaję kochała. Dopiero później siostra podrosła i stała się okropnie nieznośna.

Kaja miała cztery lata, gdy zginął tata. Lato było upalne. Trzeci tydzień temperatura sięgała ponad trzydziestu stopni. W weekendy ludzie uciekali z dusznego Wrocławia, szukając ochłody nad rzeką, w lesie albo na działkach.

Rodzice zabrali ze sobą wodę, kanapki i rano pojechali z dziećmi za miasto. Nad rzeką już tłoczno było jak na jarmarku. Od upału ratowano się w nagrzanej wodzie. Przy brzegu woda kipiała od dzieci w każdym wieku i dorosłych, którzy na nie uważali. Kaja też pluskała się przy brzegu, a Wiola pilnowała, żeby nikt jej nie nadepnął, nie popchnął albo żeby sama nie poszła na głębszą wodę.

Gdy tata z rozbiegu skoczył do wody, wzbijając fontannę kropel, Wiola pomyślała, iż po prostu postanowił się wykąpać. Płynął coraz dalej od brzegu. I wtedy zobaczyła na środku rzeki dwóch nastolatków.

Najpierw wydawało jej się, iż się wygłupiają. Zastanawiała się, jak rodzice mogli pozwolić im płynąć tak daleko. Rzeka była dość szeroka. Dla dorosłego mężczyzny przepłynięcie jej byłoby trudne, a co dopiero dla dzieciaków.

Jeden z chłopaków co chwila znikał pod wodą, a drugi za nim nurkował. Kiedy zobaczyła, iż tata płynie w ich stronę, zrozumiała, iż nie bawią się, tylko toną. A raczej – tonął jeden, a drugi próbował go utrzymać na powierzchni.

Wszyscy dookoła pluskali się i bawili, nikt nie widział, co dzieje się na środku rzeki. Wiola wpatrywała się w tatę i chłopaków, zapominając o Kajce, która wiła się jej u nóg.

Tata dopłynął do nastolatków i od razu zanurkował, wyciągnął jednego na powierzchnię i zaczął płynąć z nim z powrotem. Płynął wolno, bo wiosłował jedną ręką, drugą trzymając chłopaka, żeby nie zszedł pod wodę. Drugi nastolatek też był zmęczony, co chwila chwytał tatę, utrudniając mu płynięcie.

– On go utopi! – krzyknęła Wiola.

Jej krzyk zwrócił uwagę dwóch mężczyzn. Spojrzeli w tę stronę, zrozumieli i ruszyli na pomoc. Wiele osób na brzegu też zaczęło się rozglądać.

Mężczyźni zajęli się chłopakami. Wiola radośnie zamachała rękami. Ale niedługo zrozumiała, iż nie widzi taty. Wypatrywała, aż oczy ją bolały, ale taty nigdzie nie było.

– Tato! Tatusiu! – krzyczała.
Na krzyk podbiegła mama.

– Tam… – Wiola wskazała ręką środek rzeki. Ze strachu nie mogła mówić. – Nie ma taty!

Mama złapała Kaję na ręce i zaczęła wypatrywać męża wśród ludzi. Chwilami wydawało jej się, iż go widzi i mówiła do córki: „Przecież tam jest”, ale Wiola kręciła głową i pokazywała wciąż na środek rzeki. Tymczasem mężczyźni dotarli z chłopakami na brzeg, zostawili ich i ruszyli ratować tatę.

Gdy go wyciągnęli, był już martwy. Mama nie chciała uwierzyć i nie chciała wracać do domu. Wiola uspokajała ryczącą Kaję.

Po pogrzebie mama chodziła po mieszkaniu jak zombie, nie zwracając uwagi na dziewczynki. Wiola odprowadzała Kaję do przedszkola, a sama biegła do szkoły. Potem odbierała siostrę. Ta nie chciała iść z Wiolą, marudziła, iż chce, żeby zabrała ją mama.

– Mama jest chora – tłumaczyła Wiola.

– No to niech tata mnie zabierze – fukała Kaja.

Wiola wracała do domu i zastawała mamę w tej samej pozycji, w której ją zostawiła – leżącą na kanapie, zwróconą twarzą do ściany.

Mama nic nie jadła. Zaniepokojona Wiola poszła do sąsiadki i poprosiła o pomoc. Po rozmowie z nią mama wstała, zabrała się za domowe obowiązki. Po dwóch dniach wróciła do pracy, ku euforii Kai.

Teraz żyły we trzy. Na początku starczało pieniędzy. Kolej, gdzie pracował tata, dała mamie zapomogę. W domu były też jakieś oszczędności. Ratowało przedszkole – mama zabierała resztki jedzenia. Wiola podejrzewała, iż sama nie jadła, zostawiając wszystko dla niej i Kai.

Po skończeniu szkoły Wiola postanowiła, iż nie będzie się uczyć, tylko pójdzie do pracy, żeby pomóc mamie. Ale mama nie pochwaliła tego pomysłu. Namówiła ją na zaoczne studia – żeby miała wykształcenie. Z papierem łatwiej o dobrą pracę. Mówiła, iż tata by tego chciał. I Wiola ustąpiła.

Dostała się na zaoczne, wybrała wydział z największą liczbą miejsc. Kim zostanie, mało ją obchodziło. Jak mówiła mama, z dyplomem zawsze się gdzieś pracuje. I poszła do pracy. Zarabiała niewiele, ale pieniądze nie spadają z nieba.

Dawno temu tata kupił działkę i zaczął budować dom. Planował ogródek. A mama marzyła o kwiatach pod oknami. Ale tata zdążył tylko postawić fundamenty. Jeden z jego znajomych zaproponował mamie wykup działki. Mama się ucieszyła, nie targowała się – sprzedała za tyle, ile dali. Na jakiś czas starczyło.

Kaja rosła i zaczęła domagać się nowych ubrań, telefonu, tabletu. „Wszystkie koleżanki mają, a ja co, gorsza jestem?” jeżeli nie dostawała, co chciała,Wiola spojrzała na małą Aglaję, która bawiła się klockami, i pomyślała, iż choć życie nie oszczędzało jej rodziny, to teraz, po wszystkich burzach, wreszcie nastał spokój.

Idź do oryginalnego materiału