Wprowadzenie byłego męża w zakręt emocjonalny

twojacena.pl 1 godzina temu

Pamiętam, jak długo przed tym, w małym mieszkaniu przy ul. Dobrej w Warszawie, mój były mąż Aleksander zrywał się od stołu, nie chcąc poświęcić choćby kilku godzin opiece nad naszym synkiem Michałkiem.

Aleksandrze, usiądź przynajmniej z chłopcem na dwie godziny zniecierpliwiona spojrzała na mnie Paulina. Muszę iść do lekarza.

Nie dam rady wstał nagle z kanapy. Spotykam się z kumplami, a już niedługo mam wyjście.

Serio, Paulinko, ból głowy nie ustępuje, a plecy już tak nie dają spać. Po porodzie to wszystko się wymieszało, a ja nie mogę normalnie funkcjonować.

Paulino, mam już plan rzucił z irytacją. Nie mogę. Przesuń to na inny termin. Umówiłem się już.

Aleksander już wciągał kurtkę, przeszukując kieszenie.

Nie mogę przesunąć, wizytę zaplanowano na trzy tygodnie do przodu.

To poczekaj jeszcze trzy tygodnie wzruszył ramionami, jakby to była błaha sprawa. Nic ci się nie stanie.

Drzwi trzasknęły. Z pokoju dziecięcego dobiegł cichy płacz Michałek znów się obudził. Paulina westchnęła i wyciągnęła telefon, dzwoniąc do przychodni, słuchając charakterystycznego dzwonka zastępującego tradycyjne dzwonki. W końcu udało się złapać kolejkę.

Dzień dobry, chciałabym odwołać wizytę na dziś

Upadła na kanapę. Zdrowie po porodzie stało się grą w ruletkę. Z jednej strony plecy zakleszczały, z drugiej głowa waliła się, jakby ktoś w środku uderzał młotkiem. Lekarze machali rękami, iż potrzebne są badania, a na nie brakuje czasu. A kto wtedy zostanie z dzieckiem?

Aleksanderowi to nie grało. Ostatnie dwa lata zdawały się być podmienione

Podczas ciąży dosłownie nosił mnie na rękach. Dźwigał ciężkie torby, gotował, masował stopy przed snem, nieustannie powtarzając, iż jestem najpiękniejsza i iż jest najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Wierzyłam w każde jego słowo. Myślałam, iż mam szczęście z mężem.

A potem przyszedł Michałek i wszystko runęło w gruzy.

Kryki, niekończące się przewijanki, bezsenne noce odciągnęły z Aleksandra maskę, pod którą kryła się zupełnie inna osoba. Krzyczał na mnie, gdy nie zdążyłam posprzątać mieszkania. Gderał na Michałka, gdy ten płakał w nocy. Rzucał rzeczy, trzaskał drzwiami, wyjeżdżał do kumpli i wracał po północy.

Popatrz na siebie! wykrzykiwał, palcąc mnie w twarz. Czy w ogóle patrzysz w lustro? Gdzie się podziała moja piękna żona? Beka!

Patrzyłam na ciemne kręgi pod oczami, potargane włosy, starą koszulkę z plamami po jedzeniu dziecka. Nadmiar kilogramów, które nie chciały iść, mimo iż jadłam ledwie dwa posiłki dziennie. A kiedy miałam czas dla siebie, Michałek miał gorączkę, wyrzuty zęby, ból brzucha?

Myślisz tylko o dziecku, to dla ciebie całe życie rzucał, sznurowadła wciągając w buty. Czy w ogóle mnie potrzebujesz?

Milczałam, bo nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Tak, myślałam o Michałku. Jak nie myśleć o własnym synu? To przecież moje dziecko!

Czułam się zmęczona do granic wytrzymałości. Chciało mi się położyć i nie wstawać. Byłam zamknięta w czterech ścianach z krzyczącym dzieckiem i mężem, który uważał się za ofiarę tej rodziny.

Praca nie czekała. Firma, w której pracowałam, zamknęła się, właściciel zniknął z długami, biuro zostało zamknięte, pracowników zwolniono. Byłam na urlopie macierzyńskim, więc nie odczułam tego od razu. Michałek miał niedługo trzy lata, a ja wiedziałam, iż muszę szukać nowego zatrudnienia. Trzy lata przerwy w CV i mały synek nie były mile widziane przez pracodawców.

Mimo to marzyłam. Marzyłam, by zabrać Michałka do przedszkola, wyjść z domu, wsiąść do metra, dojechać do biura, porozmawiać z ludźmi, a nie tylko z maluchem, który interesował się wyłącznie kreskówkami. Chciałam znów poczuć, kim byłam przed tym wszystkim.

Trzecią rocznicę Michałka zorganizowałam sama. Chłopiec biegał po mieszkaniu w nowym śpioszku, uśmiechnięty i różowy.

Ale Aleksandra nie było widać.

Paulinko, gdzie jest Aleksander? pytała jego matka, Stefania, rozglądając się, jakby spod zasłony miał się wyłonić syn.

Nie wiem odpowiedziałam wymuszonym uśmiechem. Pewnie się spóźnia.

Spóźnia się? dopytał jego ojciec, Wiktor, marszcząc brwi. To przecież urodziny!

Poluzowałam ramiona. Dzwoniłam do Aleksandra dziesięć razy, pisałam wiadomości, a odpowiedzi brak.

Goście patrzyli na siebie, nie mówiąc nic na głos. Moja matka, Weronika, ścisnęła mi dłoń pod stołem cicha otucha, która i tak kilka zmieniła.

Impreza przeszła napięciem. Michałek był szczęśliwy, a reszta udawała, iż wszystko w porządku.

Kroiłam tort, nalewałam herbatę, uśmiechałam się do gości. Wewnątrz coś powoli się kruszyło, rozpadło się na drobne kawałki, których nie da się już złożyć.

Goście odeszli pod koniec wieczoru. Michałek zasnął od razu, nie czekając choćby na przewijankę. Położyłam go w kołysce, przytuliłam koc i wróciłam do salonu, gdzie panował chaos: brudne naczynia, porozrzucane opakowania, spuściłe balony.

Zaczęłam sprzątać automatycznie, bez myślenia. Zmywałam naczynia, układałam je w zmywarkę, wycierałam blat.

Dźwięk kluczy w zamku zatrzymał mnie. Spojrzałam na zegar. Północ. Wyszedłam na korytarz.

Aleksander stał w drzwiach, kołysząc się. Oczy czerwone, koszula pognieciona, a wokół nieprzyjemny zapach tanich perfum, przypominających tanie kwiaty. Na policzku wyraźny ślad szminki. Zobaczył mnie i zamarł.

Paulinko, to nie tak, jak myślisz chrypnął. Złapałem wypadek na whisky. Złapała mnie chmura Jeden raz Nie powtórzę, przysięgam!

Wypuściłam powoli powietrze. W środku zamarzło, jakby lodem wypełniły mnie.

Gdzie byłeś? szepnęłam.

Ja spotkałem się z kumplami. Weszliśmy do knajpy, były dziewczyny, a jedna

W dniu urodzin syna przerwałam. Byłeś z jakąś dziewczyną, kiedy Michał miał trzy lata!

Paulinko, przepraszam! ruszył do przodu. Nie chciałem! Po prostu tak się stało!

Po prostu tak się stało? drżał mój głos. Jesteś zdrajcą, oszustem. Zaufałam ci w stu procentach. Mamy rodzinę. Mamy dziecko! Myślałam, iż nie zejdziesz do zdrady!

To twoja wina! wybuchł nagle. Popatrz na siebie! Wokoło mnóstwo pięknych dziewczyn, a ja wracam do domu i widzę ciebie! Oczywiście, iż się rozglądam! Jestem młodym mężczyzną! Potrzebuję miłości!

Odwróciłam się i poszłam do pokoju dziecka. Aleksander wołał mnie, ale nie odwróciłam się. Zamknęłam się w pokoju z Michałkiem, położyłam się obok niego na wąskiej łóżeczku i po prostu patrzyłam w ciemność.

Rano spakowałam rzeczy: swoje i synka. Aleksander próbował mnie powstrzymać, łapał mnie za rękę, wykrzykiwał coś o przebaczeniu i drugiej szansie. Nie odpuszczałam. Zadzwoniłam po taksówkę, włożyłam torby i pojechałam do matki.

Pierwsze tygodnie były ciężkie. Michałek nie rozumiał, dlaczego teraz mieszkamy u babci, płakał, wołał tatę. Przytulałam go, całowałam w czoło i szepnęłam, iż wszystko będzie dobrze, choć sama w to nie wierzyłam.

Stopniowo życie zaczęło się układać. Weronika pomagała z Michałkiem, opiekowała się nim, kiedy szukałam pracy. Po miesiącu znalazłam zatrudnienie w jednej z warszawskich firm nie wielki kontrakt, ale stałe wynagrodzenie i przyjazny szef. Wniosłam pozew o rozwód. Aleksander nie sprzeciwiał się, jedynie domagał się kontaktu z synem. Zgodziłam się. Michałek kochał ojca.

Kilka miesięcy później wynajęłam kawalerkę. Małe, ale własne miejsce nasz kąt z Michałkiem. Aleksander zaczął przychodzić w gości. Najpierw rzadko, potem częściej. Pomagał naprawić kran, składał meble, spacerował z Michałkiem. Pozwalałam, nie dla siebie, ale dla syna. On radował się przy ojcu, śmiał, skakał na szyję. Nie mogłam tego odebrać.

Po pół roku od rozwodu Aleksander ponownie się ożenił. Zobaczyłam go przypadkiem w centrum handlowym, w towarzystwie nowej żony pięknej, szczupłej, zadbanej. Długie włosy, makijaż, krótkie sukienki.

Mimo to Aleksander przychodził częściej niż przedtem i nieustannie wymieniał komplementy o swojej żonie:

Wika to prawdziwa gospodyni, zawsze wszystko lśni, kolacje pachną jak w restauracji, wygląda jak modelka.

Skinęłam głową, choć w środku kipiała furia. choćby po rozwodzie potrafił mnie drażnić.

W końcu wymyśliłam plan zemsty, mały, podły, ale sprawiedliwy. Zaczęłam dzwonić do Aleksandra pod każdy pretekst.

Aleksandrze, Michałek chce się bawić, możesz przyjechać?

Mam przeciek w kuchni, pomożesz?

Michałek tęskni, kiedy przyjdziesz?

Za każdym razem przyjeżdżał. Okazało się, iż wystarczy było, by zabrał synka, a ten go pokochał. Spacerowali, rozmawiali, pili herbatę. Nasze rozmowy czasem trwały godzinę, dwie. Opowiadałam mu historie z przedszkola, śmiałam się, zadawałam pytania. Aleksander odpowiadał ochoczo, jakby brakowało mu tego kontaktu.

W tle pojawił się gniewny głos żony:

Aleksandrze, znowu rozmawiasz z nią! Przestań!

Aleksander odrzucał ją, ale ja słyszałam zniecierpliwienie w jej głosie i czułam, iż to ułatwia mi życie.

Kilka miesięcy później Aleksander zjawił się pewnego wieczoru bez zapowiedzi. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam jego zmęczoną twarz, wygniecioną, opadłą.

Rozwodzimy się rzekł, wchodząc do środka.

Kogo? zamknęłam drzwi i oprzyrężyłam się o nie.

Wika odeszła. Nie wytrzymała.

Czego nie wytrzymała?

Nas… spojrzał na mnie. Naszej relacji.

Uśmiechnęłam się cynicznie, zimno.

Jaka relacja, Aleksandrze?

Paulinko, wiesz o co chodzi. Spędzamy razem tyle czasu. Myślałem, iż że coś

Coś znowu razem? skrzyżowałam ręce na piersi. Nie, Aleksandrze. Już od miesiąca jestem z kimś i jestem szczęśliwa.

Aleksander zamarł, twarz jego się skurczyła.

Co? Z kim?

Nieważne z kim. Ważne, iż nie z tobą.

Paulinko, ale ja myślałem

Myślałeś, iż będę czekać? roześmiała się. Naprawdę?

Więc będziesz dalej płacić alimenty jakiegoś obcego mężczyzny?! krzyknął. Oszukałaś mnie! Biegłem do ciebie, pomagałem, jak pies, a ty

Niczego nie obiecywałam odpowiedziałam spokojnie. Ty sam przychodziłeś. Jak pies, próbując wrócić do rodziny. Nie potrzebuję cię. Nie wyżywiesz się na mnie, a ja nie dam ci choćby grosza, nie mówiąc o jedzeniu kota.

Ty ty

Co? podeszłam do drzwi i je wtrzasnęłam. Idź, Aleksandrze. Nie przychodź już bez zapowiedzi.

Nie jesteś kobietą! wyłapał kurtkę i wpadł w drzwi. Mała, mściwa węża!

Może i tak wzruszyłam ramionami. Ale sam mnie tak stworzyłeś.

Drzwi zamknęły się z hukiem. Oparłam się o nie, zamknęłam oczy. Wewnątrz nie było ani radości, ani ulgi. Była tylko pustka.

Czułam, iż postąpiłam źle. Aleksander kiedyś zniszczył mnie, roztrzaskał moje poczucie własnej wartości, wiarę, miłość. Odpłaciłam tą samą monetą.

Poszłam do pokoju Michałka. LeW ciszy nocy zasnęłam przy jego ramionach, wiedząc, iż jedyną prawdziwą wolnością jest życie, które poświęciłam sobie i swojemu synowi.

Idź do oryginalnego materiału