"Wróciłam z obozu i wiem jedno, te dzieciaki nie będą miały w życiu łatwo"

mamadu.pl 2 miesięcy temu
Zdjęcie: To, co robią dzieci na koloniach, zapiera dech w piersi. fot. Marek BAZAK/East News


Myślimy, iż kolonie są dla wychowawców niczym innym jak wakacjami, podczas których muszą zerkać na dzieci. Gdy te bawią się nad morzem, "jedynie" kontrolują, czy wszystko jest w porządku. Leżą na plaży, wypoczywają i jeszcze dostają za to pieniądze. No istny raj. Opiekunki kolonijne zdarzają, jak wygląda rzeczywistość (a dokładniej: pokoje).


Mogłoby się wydawać, iż dzieciaki wyjeżdżające na kolonie nauczone są pewnych zasad. Mają wyjaśnione, jak można się zachowywać, a czego nie należy robić czy mówić. Rodzice przed wyjazdem jak mantrę powtarzają: "Uważaj, pilnuj się pani wychowawczyni. Nie chodź nigdzie sam, nie oddalaj się od grupy". Niektórzy dodają: "No i baw się dobrze". Niestety, coraz więcej dzieci wyjeżdżających na kolonie czy obozy nie jest nauczonych jednej rzeczy. Kilka wychowawczyń zwróciło na to uwagę.

Co za pokolenie?


Od kilku tygodni naszą redakcyjną skrzynkę zalewają listy od wychowawczyń kolonijnych i mam, których dzieci właśnie wróciły z obozu. Mnóstwo przemyśleń, historii i zapierających dech w piersi wyznań. Kilka opiekunek kolonijnych zwraca uwagę na jedną i tę samą rzecz.

"Współczesne dzieciaki są bardzo odważne i nie potrafią trzymać języka za zębami. Co myślą to mówią. Choć tej przebojowości czasami im naprawdę zazdroszczę, to na ten brud w pokojach patrzeć nie mogę. Wszystko powyrzucane z walizek na podłogę (szczególnie w pokoju chłopców). Jakby nie wiedzieli, do czego służy szafa" – pisze Danuta.

"Pod koniec kolonii jedna z dziewczyn miała taki bałagan w szafie i na łóżku, iż choćby nie potrafiła znaleźć czystej bielizny. Prośby, by ogarnęła ten nieład, niestety nie działały. Czasami się zastanawiam, czy te dzieciaki też w domu żyją w takim brudzie? A może o swój pokój to dbają? No może też być tak, iż rodzice wyręczają je w domowych obowiązkach. Mamusie wszystko podsuwają pod nos, no i potem mamy tego efekt" – czytamy w kolejnym liście.

Jedna z wychowawczyń kolonijnych przypuszcza, iż to efekt lenistwa, rozpieszczenia i nadopiekuńczości. "Rodzice tak wychowali, a my musimy się z tym mierzyć" – podsumowuje.


Kolejna z wychowawczyń porusza jeszcze inny temat. "Najgorsze jest to, iż tym dzieciom choćby uwagi nie można zwrócić, bo od razu skarżą rodzicom. W ubiegłym roku miałam taką sytuację. Poprosiłam jedną z podopiecznych, by zawsze odnosiła po sobie talerz po jedzeniu i wsuwała krzesełko pod stół. Po powrocie usłyszałam od jej rodziców, iż 'obsługa' jest od tego. Nie skomentowałam, bo mi języka w buzi zabrakło" – pisze Ela.

Takie życie


Listy, które poruszają kwestie dotyczące bałaganu, niezaradności i niestety także nieuprzejmości, czytam z lekki niedowierzaniem. Jednak kiedy już chcę stanąć w obronie współczesnych dzieciaków czy młodzieży, przypominam sobie różne historie ze sklepów, placów zabaw czy innych miejsc, w których to, o czym piszą wychowawczynie, widziałam na własne oczy.

Bo skoro 4-letnie dziecko wychodzi z placu zabaw i zostawia po sobie bałagan (porozrzucane łopatki, śmieć wetknięty pod ławkę czy papierek od cukierka zakopany w piasku) to czego możemy oczekiwać od 8-latka? Przecież on od najmłodszych lat swojego życia był nauczony takiego, a nie innego zachowania.

Te na pozór błahe i wydawać by się mogło nieistotne sytuacje z życia codziennego, kształtują nasze dzieci. Nie zapominajmy o tym.


Te na pozór błahe i wydawać by się mogło, nieistotne sytuacje z życia codziennego kształtują nasze dzieci.

Idź do oryginalnego materiału