Wspieram byłą synową, a syn oskarża mnie o zdradę

polregion.pl 18 godzin temu

No to jest historia pewnej matki, której serce nie potrafi milczeć, gdy ktoś obok potrzebuje pomocy.

— Kasia, po co się w to mieszasz? — szepczą przyjaciółki. — Ona jest dla ciebie nikim. Twój syn ożeni się jeszcze raz i choćby nie będzie pamiętał jej imienia. A wnuk dorośnie i też cię zapomni. Marnujesz tylko nerwy i grosze.

A ja się wstydzę. Wstydzę się, iż wychowałam syna bez męskiej ręki, a teraz płacę za to, czego mu wtedy nie dałam — sumienia.

Mój Tomek ożenił się siedem lat temu. Jego wybranka, Kinga, przyjechała do naszego Wrocławia na studia. Wzięli ślub, wynajęli mieszkanie, budowali swoje małe szczęście. Z Kingą od razu jakoś nie zaiskrzyło. Nie kłóciliśmy się, ale między nami stała niewidzialna ściana.

Nie wtrącałam się. Pracowałam od rana do nocy, emerytura jeszcze mi nie w głowie. Odwiedzałam ich, gdy zapraszali, sama też czasem wpadałam z wizytą.

Po kilku latach urodził im się synek — Jaś. Mieszkali dalej na wynajmowanym, marząc o kredycie. Ale gdy tylko chłopiec poszedł do przedszkola, zaczęły się kłótnie.

Tomek zapewniał mnie, iż nie ma żadnej innej kobiety. Ale jestem matką — czuję, gdy coś jest nie tak. I rzeczywiście: ledwo Jaś zaczął chodzić do przedszkola, a syn złożył pozew o rozwód.

— Mamo, nie rób z tego dramatu. Będę płacił alimenty. A poza tym, Milena jest w ciąży — to teraz moja rodzina. A Kinga niech sobie radzi. Niech wraca do rodziców, tam powietrze zdrowsze — rzucił, choćby nie patrząc mi w oczy.

Pokłóciliśmy się ostro. Kinga nie chciała wyjeżdżać — w jej rodzinnej wsi pod Lublinem nie było ani pracy, ani przedszkola. A rodzice też nie czekali na nią z otwartymi ramionami. Szukała pokoju do wynajęcia, bo sama nie dałaby rady płacić za mieszkanie.

Mimo wszystko utrzymywałam z nią kontakt. Gdy moja siostrzenica oddawała ubrania po swoim synu, podrzuciłam je Kingi — trzeba było przymierzyć. Przyszłam w porze obiadu — akurat karmiła Jasia. Poczęstowała mnie talerzem zupy.

— Nie lubię zupy bez mięsa… — mruknął chłopiec. — Mama nie kupiła kurczaka, bo musimy zapłacić za czynsz.

Kinga odwróciła się do okna. I po cichu zaczęła płakać.

Nie wytrzymałam. Poprosiłam, żebym mogła zabrać Jasia na spacer. Kupiłam jedzenie, słodycze. A gdy wracaliśmy, przypomniałam sobie, jak sama jadłam „puste” zupy u babci w czasach, gdy w kraju brakowało wszystkiego. Tylko iż wtedy był kryzys, a teraz — to tylko obojętność ojca.

Od tamtej pory zaczęłam jej pomagać pieniędzmi. Syn nie wiedział. Aż pewnego dnia Jaś się wygadał.

— Super, tak? Wnuczce nie możesz roweru kupić, a im płacisz za mieszkanie! — wściekł się Tomek.

— A ty wolisz, żeby twój syn spał na dworcu? — nie wytrzymałam. — Ty uciekłeś od odpowiedzialności, a ona została sama. Wstydzę się za ciebie. Więc płacę — żeby choć trochę naprawić twoje serce z kamienia.

— Więc wybrałaś obcą kobietę zamiast własnego syna?

Niech i tak będzie. Ale wnuk — to nie obcy. I póki ja żyję, nie będzie jadł zupy na wodzie. choćby jeżeli mój syn nigdy tego nie zrozumie.

Idź do oryginalnego materiału