Wspieram byłą synową, a syn uznaje to za zdradę.

polregion.pl 20 godzin temu

— Ewa, po co się w to mieszasz? — szepczą przyjaciółki. — To już dla ciebie obca kobieta. Ożeni się jeszcze raz i choćby twojego imienia nie zapamięta. A wnuk, gdy dorośnie, też cię nie wspomni. Marnujesz tylko nerwy i te swoje grosze.

A mnie wstyd. Wstyd, iż wychowałam syna bez męskiej ręki, i teraz płacę za to, czego mu wtedy nie dałam — sumienia.

Mój Bartosz ożenił się siedem lat temu. Jego wybranka, Bogna, przyjechała do naszego Lublina na studia. gwałtownie się wyprowadzili, wynajmowali mieszkanie, budowali swoje małe życie. Z Bogną od początku jakoś nie zaiskrzyło. Nie kłóciliśmy się, ale między nami stała niewidzialna ściana.

Nie wtrącałam się. Pracowałam od świtu do nocy, emerytura jeszcze nie wchodziła w grę. Odwiedzałam ich, gdy zapraszali, czasem sama zaglądałam.

Po dwóch latach urodził im się synek — Staś. Rodzina wciąż mieszkała na wynajmowanym, marząc o kredycie. Ale gdy tylko chłopiec poszedł do przedszkola, zaczęły się kłótnie.

Bartosz zapewniał mnie, iż nie ma w tym żadnej innej kobiety. Ale ja jestem matką — czuję, gdy coś jest nie tak. I rzeczywiście: ledwie Staś poszedł do przedszkola, syn złożył pozew o rozwód.

— Mamo, nie robić z tego dramatu. Będę płacił alimenty. A tak w ogóle, to Milena jest w ciąży — to teraz moja rodzina. A Bogna niech sobie radzi. Niech wraca do rodziców, tam powietrze czystsze — rzucił, nie patrząc mi w oczy.

Pokłóciliśmy się ostro. Bogna nie chciała wyjeżdżać — w jej rodzinnej wsi pod Poznaniem nie było ani pracy, ani przedszkola. A rodzice też nie czekali na nią z otwartymi ramionami. Zaczęła szukać pokoju do wynajęcia, bo mieszkania sama nie utrzyma.

Mimo wszystko utrzymywałam z nią kontakt. Gdy moja siostrzenica oddawała ubrania po swoim synu, zgłosiłam się, żeby je przekazać — trzeba było przymierzyć. Przyszłam w porze obiadu — akurat Bogna karmiła Stasia. Poczęstowała mnie talerzem kapuśniaku.

— Nie lubię kapuśniaku bez mięsa… — mruknął chłopiec. — Mama nie kupiła kurczaka, bo trzeba zapłacić za mieszkanie.

Bogna odwróciła się do okna. I po cichu zapłakała.

Nie wytrzymałam. Poprosiłam, żebym mogła zabrać Stasia na spacer. Kupiłam zakupy, słodycze. I gdy wracałam do domu, przypomniałam sobie, jak w czasach powojennych sama jadłam „pusty” kapuśniak u babci. Tylko iż wtedy była wojna, a teraz — po prostu obojny ojciec.

Od tamtego dnia zaczęłam jej pomagać pieniędzmi. Syn nie wiedział. Aż pewnego dnia Staś się niechcąco wygadał.

— Świetnie, co? Wnuczce nie możesz roweru kupić, a im płacisz czynsz! — wybuchnął Bartosz.

A ty wolisz, żeby twój syn spał na dworcu? — nie wytrzymałam. — Ty uciekłeś od obowiązków, a ona została sama. Wstyd mi za ciebie. Więc płacę — żeby choć trochę zatrzeć twoją niewdzięczność.

— Czyli wybrałaś obcą kobietę zamiast własnego syna?

Niech i tak będzie. Ale wnuk — to nie obcy. I póki ja żyję, nie będzie jadł kapuśniaku na wodzie. choćby jeżeli mój syn nigdy tego nie zrozumie.

Idź do oryginalnego materiału