Kiedyś miałyśmy place zabaw, na których spędzałyśmy wolny czas. Była piaskownica, taka metalowa karuzela i huśtawki. Dla nas (a przynajmniej dla mnie) było to: aż tyle, dla mojego dziecka: tylko tyle. Za blokiem znajdowała się też jeszcze jedna rzecz, na której mogłabym spędzić całe popołudnie, tak jak nasza czytelniczka. W nadesłanym liście odnalazłam cząstkę siebie.
Wystarczyło tak niewiele
"Mam na imię Iza, w tym roku skończyłam 35 lat. Kiedy byłam dzieckiem, mieszkałam z rodzicami w bloku w niewielkiej miejscowości. Na osiedlu był plac zabaw, na którym uwielbiałam spędzać wolny czas.
Kiedy tylko odrobiłam lekcje, pukałam do sąsiednich drzwi, za którymi mieszkała moja koleżanka. Razem biegłyśmy na plac zabaw. Mama wychodziła na balkon i machała mi z daleka. Nie mogłyśmy się nigdzie oddalać, tak by rodzice nie zgubili nas z oczu. Czasami dołączały do nas też inne koleżanki.
Obok placu zabaw stał duży trzepak, który był moją najlepszą zabawką. Mogłabym spędzić na nim cały dzień. Wykonywam różne przewroty, w przód i w tył. Zwisałam do góry nogami, trzymałam się tylko jedną ręką. Ten, kto bawił się na trzepaku, doskonale wie, o czym piszę. Kiedy zaczęłam studia, rodzice przeprowadzili się do innej, miejscowości. Od tamtego czasu nie byłam na 'moim osiedlu'.
Chodź, pokażę ci coś...
Im jestem starsza, tym więcej we mnie emocji. Tym częściej wracam wspomnieniami do czasów dzieciństwa, więcej opowiadam o tym, jak wyglądał mój świat. Mój syn często dopytywał o miejsce, w którym kiedyś mieszkałam. Stwierdziłam, iż wakacje to doskonały czas na wycieczkę i powrót do przeszłości. Spakowaliśmy walizki, zarezerwowaliśmy mały, drewniany domek i wyruszyliśmy w Polskę.
Pojechaliśmy na osiedle, na którym kiedyś mieszkałam. Bloki odnowione, plac zabaw także. Patrzę i oczom nie wierzę. Stoi on. Mój ukochany trzepak. Serce zaczyna mi szybciej bić, zalewa mnie fala wspomnień. Pokazuję synowi, a on patrzy się na mnie jak na dziwaka. 'Mamo, a co to ma być' – pyta.
Budzę się z pięknego snu, spadam na ziemię i przecieram oczy ze zdumienia. I w tym momencie uświadamiam sobie, iż moje 9-letnie dziecko nigdy w życiu nie widziało trzepaka na oczy. Dla niego to czarna magia, tak jak dla mnie te konsole, Xboxy i inne cuda niewidy.
Smutne, ale prawdziwe
Z tabletem, komputerem, telefonem są za pan brat. To dla nich chleb powszedni. Coś, bez czego nie potrafią wyobrazić sobie życia. A kiedy zobaczą trzepak, zastanawiają się, do czego służy. Współczesne pokolenie dzieci wychowywane jest w innym, bardziej technologicznym świecie.
W świecie, w którym nie ma miejsca na trzepak, zabawy patykiem czy kapslami od oranżady. Z jednej strony to przykre, ale z drugiej, czy mamy prawo je za to obwiniać? Przecież jakby nie patrzeć, to my jesteśmy twórczyniami tej rzeczywistości...".