Trafienie w gust 8-letniego chłopca to wyzwanie. jeżeli dziecko ma dosłownie wszystko, sprawa zaczyna się jeszcze bardziej komplikować. W tym przypadku tak było. Klocki, puzzle, planszówki już na wstępie zostały wykreślone z listy. Musiałam się nieźle nagłówkować, by znaleźć coś odpowiedniego do wieku. I co z tego wyszło? Kłopoty.
Trudny wiek
8-latek nie jest już dzieckiem, ale nie jest też nastolatkiem. Resoraki, pluszaki czy malowanki dawno przestały go interesować. Klocków i gier ma tyle, iż półki się od nich uginają. Kupowanie kolejnych mija się z celem. Powoli z nich wyrasta, ma dość układania, budowania. Już to przeżył, to za nim. To kolejne zbieracze kurzu, które podczas porządków trzeba tylko przekładać z miejsca w miejsce.
Teraz czas na coś nowego. No właśnie, ale na co? I z tym pytaniem zostałam sama jak palec, bo mój syn umył od tego ręce. Rzucił kilkoma pomysłami, ale żaden nie był trafiony. Za drogie, niedostępne, niepotrzebne. Próbowałam podpytać mamę chłopca, ale i ona nie miała żadnego pomysłu.
"On ma już chyba wszystko" – mówiła z zakłopotaniem w głosie.
Eureka, olśniło mnie
Zaczęłam dokładną analizę. Co robi 8-latek? Jak wygląda jego dzień? Na czym się koncentruje? Chcąc nie chcąc, wszystko sprowadzało się do szkoły, nauki. Czytania, pisania. Doskonalenie umiejętności – na tym zaczęłam się koncentrować. Eureka! Kupimy pióro do nauki pisania. gwałtownie zaczęłam poszukiwania. I jak się okazało (ku mojemu zaskoczeniu), są pióra (takie ze stalówką, a nie kulkowe) dedykowane dzieciom. Dostosowane do ich małej rączki.
Zdecydowałam się na takie przeznaczone do nauki pisania. Do tego czekolada, żelki i byliśmy gotowi (znaczy mój syn).
Nastał dzień urodzin
Za kilka dni zawiozłam syna na przyjęcie urodzinowe. Chłopiec organizował imprezę w domu. Weszłam, przywitałam się i muszę przyznać, iż przedłużałam moment wyjścia. Chciałam zobaczyć, jak solenizant zareaguje na prezent. Byłam ciekawa, czy pióro przypadnie mu do gustu. Chciałam się też upewnić, iż nie ma takiego w swoim piórniku.
Otworzył torebkę, wyjął z niej słodkości, a potem wziął pudełeczko do ręki. Otworzył je, spojrzał zniesmaczonym wzrokiem. "Co to za dziwny długopis?" – zapytał. Widziałam, iż muszę ratować sytuację. Wkroczyłam, natychmiast. "To pióro, specjalnie dla ciebie takiego szukaliśmy" – powiedziałam.
Zapadła cisza. Zrobiło się dość niezręcznie. "A co ja niby mam z nim robić? Jak tym się bawi?" – dodał na koniec. Po czym rzucił torebkę w kąt i pobiegł dalej.
Ale gafa
Choć nie mam nastu lat, wiele w życiu przeżyłam, to poczułam się dziwnie. W pierwszej chwili pomyślałam, iż zawiodłam. Było mi wstyd, iż nie trafiłam z prezentem. Że wybrałam coś, co dziecku nie sprawiło najmniejszej radości. Matka chłopca starała się załagodzić sytuację. Ładnie podziękowała w jego imieniu, uśmiechnęła się i dodała: "Wytłumaczę mu, do czego to służy. Proszę się nie martwić" – powiedziała, a ja wyszłam.
I w momencie, w którym przekroczyłam próg domu, dotarła do mnie jeszcze jedna myśl. Być może krzywdząca, być może niesprawiedliwa. "Co z tych dzieci wyrośnie?". 8 lat (w moim odczuciu) do czegoś zobowiązuje. Takie zachowanie chyba nie powinno mieć miejsca. Zaskoczyło mnie nie tylko to, iż chłopiec nie wiedział, do czego służy pióro, ale też to, jak się zachował. Zamiast podziękować, dopytać, dosadnie dał znać, iż prezent mu się nie podoba.
Być może popełniłam gafę. Nie zaprzeczam. A być może to ze współczesnym pokoleniem dzieci, jest coś nie tak? Muszę to przemyśleć.