Gdy dzieci są malutkie, uczymy je, by się nie oddalały, ale jednocześnie pilnujemy, jak oka w głowie. Gdy idą do szkoły, zaczynamy się zastawiać, czy to już pora, by były bardziej niezależne. Zaczyna się samodzielnie chodzenie do szkoły, koleżanek i wyjścia na podwórko. Dla bezpieczeństwa wręczamy opaskę GPS, smartwatch lub telefon. Rodzice przekonani, iż zawsze namierzą dziecko, zapominają jednak o jednej rzeczy.
Wrócił sam, gdy inni go szukali
Mając świadomość, iż dziecko zawsze możne do nas zadzwonić, łatwo zapomnieć o cennej lekcji. Bo czy twoje dziecko wie, co zrobić w sytuacji, gdy się zgubi? Owszem, zawsze może do ciebie zadzwonić, ale co jeżeli telefon się rozładuje, a twój syn lub córka będzie właśnie na obozie w zupełnie innym mieście?
Jako wychowawca kolonijny, uważam, iż absolutnie każde dziecko powinno przed wyjazdem odbyć przynajmniej kilka rozmów na temat takiej hipotetycznej sytuacji. Podczas jednego z moich wyjazdów 7-letni chłopiec oddalił się od grupy. Nie miał telefonu, nie znał też numeru do rodziców. Przekonany, iż o nim zapomniano i zostawiono, poprosił obcych o pomoc. Ci, zamiast poczekać lub wezwać odpowiednie służby, odwieźli go do ośrodka. Na szczęście nic mu się nie stało, ale przerażający był fakt, iż chłopiec wsiadł do auta z zupełnie obcymi ludźmi. Nie wiedział, iż nie wolno tego robić.
Szukają drogi do domu
Dzieci dość instynktownie chcą szukać powrotnej drogi, a to błąd! Czy to plaża, górski szlak, market czy spacer po mieście – nie ma to znaczenia. Zawsze powtarzam, także moim dzieciom, że: "Opiekun nigdy nie wróci do domu/ośrodka bez ciebie. jeżeli się zgubiłeś, stój w miejscu, bo na pewno ktoś cię szuka".
Przypomnij, by o pomoc zwróciło się do osoby publicznej – ekspedientki, policjanta, ochroniarza, ratownika. Warto również, by dziecko znało na pamięć telefon do jednego z rodziców, właśnie na wypadek takiej sytuacji.