Wychowawczyni kolonijna: "Zdarza się, iż ośmioletnie dzieci nie znają imion rodziców"

mamadu.pl 2 miesięcy temu
Zdjęcie: Wystarczy zdać dziecku kilka prostych pytań przed wyjazdem. fot. ROBERT STACHNIK/REPORTER


Lato to czas obozów i kolonijnych wyjazdów. By dziecko miło spędziło czas, niezbędne jest nie tylko spakowanie walizki. Zanim twoja pociecha ruszy ku wakacyjnej przygodzie, zadaj jej kilka pytań. "Nie zakładaj, iż dziecko zna odpowiedzi" – przestrzega wychowawczyni kolonijna.


Wychowawca zrobi wszystko, by zadbać o naszą pociechę. Jako rodzice musimy jednak przyjąć do wiadomości to, iż dzieci czasem się gubią, dlatego tak ważne jest, by wpoić im podstawowe zasady bezpieczeństwa. Przed wyjazdem koniecznie naucz dziecko, iż jeżeli się zgubi, to najlepiej, niech stoi w miejscu, a o pomoc prosi osobę publiczną (więcej na ten temat przeczytasz TU).

Swoim doświadczeniem wychowawcy kolonijnego postanowiła się podzielić z wami także Renata, która od 20 lat jeździ na obozy. Jej rady warto wziąć sobie do serca. Gdy je przeczytałam, początkowo byłam w szoku, a potem coś sobie uświadomiłam.

Mama to mama


"Zdarza się, iż siedmio-, ośmioletnie dzieci nie znają imion mamy albo taty, bo w domu używa się miłych określeń, np. kochanie, jeżeli są dwa nazwiska, też ich nie znają, podobnie jak adresu, bo do szkoły ktoś je wozi samochodem. To wszystko dzieje się tu i teraz.

Pracuję w szkole, więc jest to dla mnie chleb powszedni. Dzieci nie znają też numeru telefonu, choćby jednego z domowników. Umyka to, iż przecież telefon można zgubić, może się rozładować. W sytuacji, gdy dziecko się zgubi, nie można od niego uzyskać praktycznie żadnych informacji, które pomogłyby gwałtownie namierzyć opiekunów" – zdradza Renata.

"W szkole mamy listy z niezbędnymi danymi. Listę swojej klasy noszę cały czas w torebce, więc to ja jestem nośnikiem danych. Zdarzają się jednak sytuacje nieprzewidziane. Dziecko, które kilka wie o sobie, staje się bezradne i zagubione. W szkole zlecam uczniom zadanie domowe: naucz się adresu, jednego numeru telefonu, swojego i mamy nazwiska, imion rodziców itp. Brzmi to, jakby dotyczyło maluszków z przedszkola, a jednak nie" – dodaje.

Łatwo to przeoczyć


Nieprawdopodobne? Niekoniecznie. Gdy moja starsza córka była mała, zupełnie się nie pilnowała, ciągle odchodziła, biegła w tłum, byłam przerażona i bardzo się bałam, iż się kiedyś zgubi. Przezornie zaczęliśmy ją uczyć nazwiska, adresu (nasz był za trudny i za długi, więc do teściów), a z czasem także mojego numeru telefonu. Dziś zna wszystkie te dane.

Moje młodsze dziecko jest zupełnie inne: pilnuje się, nigdy się nie oddala i zawsze przybiega, gdy je zawołam. Czuję się znacznie pewniej, więc nigdy nie skupiałam, by ją uczyć takich rzeczy. Mail od Renaty uświadomił mi, iż nie jestem pewna, czy córka zna nasz adres i telefon.

Czasem to po prostu umyka. Dlatego warto przed koloniami usiąść wspólnie i poświęcić kilka minut, by zadać proste pytania i się upewnić, czy dziecko aby na pewno wie, jak się zachować, gdy się zgubi, a także czy zna podstawowe dane. To szansa, by uzupełnić niezbędną wiedzę, która przyda się nie tylko podczas kolonii.

Tego też warto nauczyć


"Na każdej kolonii uczyłam swoją grupę adresu, dokładnie: gdzie mieszkamy, w pobliżu czego, jak nazywa się nasza kolonia, jak nazywa się wychowawca, wręczałam kartkę z potrzebnym nr telefonu do ręki. Odbywały się także pogadanki, co zrobisz, kiedy stracisz grupę z oczu. Takie powtarzanie w kółko ma sens, bo dzieci w końcu zapamiętują, co robić, czego nie robić, niczym tabliczkę mnożenia, a w stresowej sytuacji szybciej sobie przypominają, jak postąpić. Jednak nade wszystko rola rodziców jest tu bezcenna" – przypomina Renata.

Postanowiłam, iż wdrożę to u siebie w domu. Zamiast zakładać, iż ktoś nauczy moje dziecko, jeszcze przed wyjazdem dopilnuję, by zapamiętała, z jakim organizatorem jedzie na obóz, a także, w jakim ośrodku będzie nocować.

"Rodzic nie może się zwalniać z roli rodzica, kiedy mu wygodnie. Pamiętajmy, wychowawca zawsze będzie tylko opiekunem na określony czas, ale nie rodzicem" – zaznacza nasza czytelniczka i myślę, iż naprawdę warto wziąć sobie to do serca. W końcu przecież chodzi o bezpieczeństwo naszego dziecka.

Idź do oryginalnego materiału