Współczesne pokolenie dzieci
Zainspirowana wypowiedziami koleżanek, które są matkami, zaczęłam rozmyślać o tym, jak to jest z wychowaniem dzisiejszych dzieci. Czy faktycznie wychowujemy płatki śniegu, dmuchamy i chuchamy na pociechy na każdym kroku? Może jako rodzice jesteśmy zbyt świadomi, chcemy dla dzieci jak najlepiej i trochę się przez to zatracamy?
Zaczęło się od artykułu o tym, czy puszczać samodzielnie ok. 6-letnie dziecko do sklepu. Przyznaję, iż mieszkam w centrum średniej wielkości miasta i raczej nie zdecydowałabym się na puszczenie mojego syna samego po masło czy mleko, bo choćby nie mamy w okolicy małego osiedlowego sklepu, w którym syn mógłby ćwiczyć samodzielność. Zastanawiam się, czy jednak swoją ostrożnością i chęcią ochrony nie robię mu krzywdy na lata.
Gdzie jest granica między pozwalaniem na samodzielność a lekceważeniem potencjalnego niebezpieczeństwa? Wiele pytań w mojej głowie pojawiło się również po niedawnej rozmowie z koleżanką, która ma trochę starsze dzieci od moich – jej syn i córka są w początkowych klasach szkoły podstawowej. Dziadkowie dzieci są przez cały czas czynni zawodowo, więc koleżanka zaplanowała urlop z mężem na zakładkę, zapisała dzieci na półkolonie, każde też jedzie na tydzień na obozy związane z ich zainteresowaniami.
Mają kalendarz wakacyjny wypełniony po brzegi. Koleżanka przyznała, iż to rujnuje jej budżet, ale woli zacisnąć pasa i zaplanować dzieciom aktywności, bo inaczej dzieci siedzą całe dnie w domu: przed tabletem, komputerem albo telewizorem. Moi synowie natomiast cały sierpień będą chodziły normalnie do przedszkola, bo tylko w lipcu mamy urlopy i możliwość opieki nad nimi.
Sami organizowaliśmy sobie czas
Pamiętam, iż kiedy ja byłam mała, wakacje spędzałam często u dziadków. Moje obie babcie mogły się zająć mną i moim rodzeństwem, więc ciągle ganiałyśmy po wsi z dziećmi w naszym wieku. Kiedy zaczęłam podstawówkę, lato spędzałam też na osiedlu razem z koleżankami, grając w podchody, budując szałas albo skacząc w gumę. Nikt mi nie organizował czasu, w domu nie było komputera, a ja i tak wolałam wyjść na świeże powietrze.
Mam poczucie, iż miałam beztroskie, pewne wolności i kreatywności dzieciństwo. Same z koleżankami organizowałyśmy sobie czas na osiedlowym placu zabaw albo na kocu, obkładając się zabawkami z każdej możliwej strony. Dziś dzieciom rodzice muszą zapewnić rozrywki i zorganizować wakacyjny odpoczynek. Mają poczucie, iż jeżeli tego nie zrobią, to pociechy spędzą cały dzień na marnotrawieniu czasu przed ekranem, a oni będą mieli wyrzuty sumienia, iż na to się godzą.
Pogubiliśmy się jako społeczeństwo?
Bardzo mnie ciekawi, kiedy i co poszło nie tak, iż dzisiejsze dzieci wybierają samotność i spędzają wolne dwa miesiące lata w domu na kanapie. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie: coś mi w międzyczasie umknęło. Można to zrzucić na karb rozwoju technologicznego, pędu życia. Być może to skutek pandemii albo wielu innych czynników. Może to też być wina tego, iż milenialsi są bardzo specyficznymi rodzicami, którzy bardzo chcą zadbać o dobrostan psychiczny i emocjonalny swoich dzieci (bo wielu z nich było pod tym względem zaniedbanych), więc przesadzają z nadmierną opieką.
Jedyny wniosek, jaki z tego wszystkiego mam, jest taki, iż bardzo żałuję, iż moje dzieci wychowują się w czasach, kiedy ich mama czasami boi się dać im okazje do bycia samodzielnymi i wolnymi. Moi rodzice wychowywali potomstwo w czasach, kiedy świadomość była mniejsza, ale dzięki temu wiele dzieci lat 90. wspomina swoje dzieciństwo jako wyjątkowo beztroskie i interesujące czasy.
Dzisiejsze realia chyba niestety prowadzą do tego, iż dzieciom nie tylko będzie brakowało samodzielności i poczucia odpowiedzialności. Będzie to też pokolenie, które prawdopodobnie będzie miało naprawdę kilka kreatywności. Wszystko przez to, iż do rozwoju kreatywności u dziecka potrzebna jest nuda i pole do samodzielnego główkowania. A na to dzieci dziś nie mają czasu i ochoty – choćby w wakacje, kiedy nie mają obowiązków szkolnych...