Wychowujemy zagubione pokolenie. Sytuacja z nadmorskiego deptaku dowodem

mamadu.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Na deptakach w kurortach mieszczą się stragany i namioty z pamiątkami i książkami. fot. Łukasz Solski/East News


W wielu nadmorskich miejscowościach podczas spaceru deptakiem można natknąć się na stragany i namioty z tanimi książkami. Napisała do nas Basia, która widziała podczas wakacji smutną scenę między ojcem i dzieckiem. Poszło o kupowanie książek.


Wakacje nad polskim morzem


"Byłam kilkanaście dni temu na urlopie z rodziną nad polskim morzem. Kto choć raz był na takich wakacjach, rezygnując np. z all inclusive w Turcji, ten wie, iż to zupełnie inny rodzaj odpoczynku. Trzeba nastawić się na to, iż pogody może nie być, a wtedy trzeba zapewnić dzieciom innego rodzaju atrakcje niż plażowanie i chlapanie się w Bałtyku" – zaczyna swój list Barbara, mama dwójki dzieci. Opowiedziała nam o swoim niedawnym wyjeździe nad Morze Bałtyckie.

"Dlatego ze względu na dwójkę moich dzieci, zdecydowaliśmy z mężem, iż pojedziemy do Łeby: tam choćby jak nie ma pogody, to można zorganizować sobie tydzień wakacji pełny atrakcji. Udało nam się trafić tak, iż przez tydzień urlopu tylko jednego dnia było deszczowo. Oprócz czasu w plaży głównie spacerowaliśmy, zwiedzaliśmy okolicę i jedliśmy pyszne jedzenie – to nasz rodzinny sposób na udany wyjazd.

Zawsze w polskich kurortach kuszę się też na zakupy. Przywożę stamtąd lokalną ceramikę, niepowtarzalny magnes z nazwą miejscowości, czasami jakiś ciuch z namiotów z wyprzedażami: nie mam na to reguły. Zawsze też wchodzę do księgarń, a raczej miejsc, w których można kupić tanie, przecenione książki, bo cała nasza rodzina uwielbia czytać. Tam zawsze możemy zawsze trochę zaoszczędzić i zaopatrzyć się na kilka następnych miesięcy w czytadła".

Namiot z książkami w kurorcie


Kobieta opowiedziała o scenie przed jednym z takich miejsc, której była świadkiem. "Zawsze chętnie tam zaglądam, żeby zobaczyć, jakie są nowości, a czasami udaje mi się taniej kupić coś, co chciałam przeczytać. Tym razem też podczas spaceru deptakiem postanowiliśmy skierować nasze kroki do namiotu z książkami. Zanim tam jednak weszliśmy, usłyszałam wymianę zdań między innymi spacerującymi.

Był to prawdopodobnie ojciec z synem, mały wyglądał na jakieś 5-6 lat. Kiedy mnie mijali na chodniku, usłyszałam prośby małego, żeby wejść do namiotu i zobaczyć książeczki. Jego opiekun wyglądał tak, jakby gdzieś bardzo się spieszył, więc nie pozwolił na to dziecku. Wszystko byłoby w porządku, gdyby wyjaśnił mu to w jakiś normalny sposób, ale słowa, których użył, sprawiły, iż aż stanęłam na środku ulicy.

Dlaczego? Pan nie zgadzał się na przystanek w księgarni, tłumacząc kilkulatkowi, iż to nie jest miejsce dla niego, bo książki to są dla tych, którzy umieją czytać. Dodał też, iż w ogóle to miejsce jest dla osób, które 'są mądre i uczone'".

Wychowujemy pokolenie analfabetów?


"Nie dość, iż mężczyzna dawał dziecku do zrozumienia, iż jest głupie i nie ma po co sięgać po książki, to również wydaje mi się, iż uczy je w ten sposób lekceważenia książek i traktowania ich jak rozrywkę dla kogoś lepszego niż on. Za tym idzie też wychowanie w poczuciu, iż jest się gorszym i niewystarczającym.

Słowa tego mężczyzny były krzywdzące na tak wielu poziomach, iż żałuję, iż nie zdążyłam zareagować na nie w jakiś odpowiedni sposób. Jak można uczyć malucha, iż książki nie są dla niego, bo jest zbyt głupi? Tyle się mówi o tym, iż czytanie od niemowlaka wpływa pozytywnie na rozwój dzieci.

Potem nagle słyszymy w tłumie takie zdanie w kierunku do dziecka. Zrobiło mi się przykro, bo poczułam, iż może z tym uwielbieniem do czytania żyję z moją rodziną w jakiejś bańce. Czy inni rodzice też są zdania, iż książki można sobie darować w wychowaniu dzieci? Czy nie uważacie, iż to przerażająca perspektywa?" – kończy swój list zasmucona czytelniczka.

Idź do oryginalnego materiału