Wyjście do szkoły to była histeria i krzyk. Zmieniło się, gdy zrobiłam 1 rzecz

gazeta.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: Monkey Business Images/ shutterstock.com


Pani Joanna wstydzi się tego, iż nie posłuchała córki wcześniej. Teraz żałuje. "Ale może w podobnej sytuacji są inni rodzice, mój przykład może im pomóc i pokazać, iż warto czasem posłuchać dziecka i jego potrzeb, choćby jeżeli myślimy, iż zrobiliśmy dla niego wszystko, co najlepsze".
"Każdego ranka szłam do pokoju Matyldy z duszą na ramieniu. Obojętnie jak wielki uśmiech przybrałam na twarz, zawsze kończyło się tak samo - brak chęci wstania z łóżka, skarżenie się na bóle głowy, nogi, ręki, czegokolwiek, byle bym tylko dała jej spokój i pozwoliła nie iść do szkoły" - rozpoczyna swój list pani Joanna.

REKLAMA









"Myślałam, iż robię wszystko, by moja córka miała jak najlepiej"
Jej córka tak bardzo chciała iść do szkoły. Nie uczyła się zbyt dużo, pamiętała wszystko z lekcji na lekcje, dostawała same szóstki. Po lekcjach biegła na zajęcia dodatkowe. Niestety nikt z klasy nie podzielał takiej pasji do siatkówki, jak Matylda, ale kto powiedział, iż przyjaciół zawsze trzeba mieć tylko z jednego kręgu - tak sobie tłumaczyła mama siedmiolatki. "Przed rozpoczęciem pierwszej klasy, Matylda mówiła, iż chciałaby iść do klasy sportowej, ale wytłumaczyłam jej, iż trenować i tak będzie mogła, lepiej żeby poszła do standardowej klasy - trafiła na wspaniałą nauczycielkę, uważałam, iż tak będzie dla niej jak najlepiej" - pisze mama dziewczynki.




Zmiana klasy spowodowała całkowitą zmianę zachowania dziewczynki
Minęło pierwsze pół roku, wydawało się, iż Matylda zaaklimatyzowała się w klasie. Druga klasa to był prawdziwy dramat dla całej rodziny. Huśtawki emocjonalne, coraz gorsze zachowanie, poranne histerie i krzyki. Dopiero w połowie 2. klasy dziewczynka przyznała, iż czuje się w klasie obco. "Koleżanki są fajne, ale nie tak, jak na treningach". Na sali gimnastycznej wśród koleżanek z treningów czuła się jak ryba w wodzie, uśmiech nie schodził z jej twarzy, a jej zawsze było mało treningu. W szkole często siedziała sama, na wycieczki jeździła sama, inaczej było na treningach - zawsze otoczona koleżankami.

Wstyd było mi przyznać przed sobą samą. Chciałam tak dobrze dla swojego dziecka, iż całkowicie zignorowałam jej potrzeby. Może trafiła na świetnego pedagoga w 1. i 2. klasie, ale nie umiała odnaleźć się wśród rówieśników. W wakacje przed 3. klasą przepisałam ją do klasy sportowej - jej zachowanie zmieniło się diametralnie. Minął już prawie cały wrzesień, a w naszym domu nie było ani jednej kłótni. Poranki są wesołe, czasem ścigamy się z czasem, ale nie towarzyszy nam już tak ogromny stres i nerwy. A wystarczyło posłuchać swojego dziecka dwa lata temu - mam potworną nauczkę"

- kończy swój list pani Joanna.
Idź do oryginalnego materiału