
W czwartek 22 maja sekretarz bezpieczeństwa krajowego USA Kristi Noem nakazała wstrzymanie programu certyfikacji dla elitarnej uczelni. Zagraniczni studenci już zapisani na Harvardzie będą musieli zmienić uniwersytet lub stracą pozwolenie na pobyt studencki.
Aż 6800 studentów, czyli 27 proc. osób w tej chwili zapisanych na Harvardzie, pochodzi z zagranicy. Dla Uniwersytetu oznacza to katastrofę.
Jak do tego doszło?
Władze Uniwersytetu Harvarda przewidziały taki obrót spraw. Już pod koniec marca amerykańskie media donosiły, iż administracja Donalda Trumpa rozważa wykluczenie zagranicznych studentów.
Od czasu objęcia urzędu przez Trumpa ponad 300 studentów straciło już wizy studenckie. Każdy zagraniczny student będzie niedługo „potencjalnym celem” — powiedział wówczas przedstawiciel administracji prezydenta USA cytowany przez agencję informacyjną „Axios”.
W czwartek 22 maja administracja Trumpa jeszcze bardziej zacisnęła pętlę, którą wcześniej założyła na szyję elitarnej uczelni. Sekretarz bezpieczeństwa krajowego Kristi Noem uznała, iż uniwersytet „promuje przemoc i antysemityzm oraz współpracuje z Komunistyczną Partią Chin na swoim kampusie” i dlatego należy go ukarać.
Nawet zagorzali zwolennicy Trumpa ocenili to posunięcie jako „dość niezwykłe”, na przykład ultrakonserwatywny podcaster i aktywista Charlie Kirk.
„To jak wyrok śmierci dla Harvardu jako globalnej instytucji elitarnej” — stwierdził.
Inni zwolennicy polityki Trumpa „America first” („Ameryka przede wszystkim”) wyrazili natomiast entuzjazm.
„Koniec z edukacją wrogów Ameryki na koszt podatników. Kolejne wielkie zwycięstwo!” — oświadczył prawicowy komentator Alex Jones znany z rozpowszechniania dezinformacji w internecie.
„Ostrzeżenie dla wszystkich uniwersytetów”
Zakaz dla zagranicznych studentów to tylko jedno z wielu ograniczeń, które Trump nałożył na uniwersytet. Już w ostatnich tygodniach zamroził fundusze dla uczelni o wartości ponad 2 mld euro (ok. 8 mld 510 mln zł, licząc po obecnym kurskie walutowym). Władze uniwersytetu zaskarżyły tę decyzję do sądu.
„Kroki te mają konsekwencje dla pacjentów, studentów, wykładowców, pracowników, naukowców i światowej reputacji szkolnictwa wyższego w USA” — powiedział rektor Harvardu Alan Garber.
Przynajmniej zagraniczni studenci, których dotyczy ta decyzja, mają chwilę wytchnienia. W czwartek 22 maja sędzia w Kalifornii wydał ogólnokrajowy nakaz tymczasowy przeciwko rozporządzeniu Kristi Noem. Trump nie zamierza jednak ustąpić w walce z Harvardem. Domaga się całkowitej reorganizacji uniwersytetu — od kierownictwa, przez programy rekrutacyjne, aż po działalność akademicką.

Propalestyński protest na Uniwersytecie Harvarda, 23 maja 2025 r. (zdj. ilustracyjne)
Kierownictwo Harvardu będzie się temu przez cały czas sprzeciwiać. W przeciwieństwie do innych uczelni w kraju, elitarny uniwersytet nie uległ presji Waszyngtonu. Inne instytucje, takie jak Uniwersytet Wirginii, już zrezygnowały z programów na rzecz różnorodności, równych szans i integracji. Harvard natomiast postanowił stać się bastionem oporu wobec polityki Trumpa.
Sekretarz bezpieczeństwa krajowego Kristi Noem stwierdziła, iż nie zamierza tego tolerować.
„Harvard miał wystarczająco dużo okazji, aby postąpić słusznie. Odmówił. Powinno to być ostrzeżeniem dla wszystkich uniwersytetów i instytucji akademickich w kraju” — stwierdziła.