Wyrzuciłam teściową z domu — i wcale tego nie żałuję

twojacena.pl 2 dni temu

Dawno temu, gdy jeszcze mieszkałam w Krakowie, przydarzyła mi się historia, która do dziś wywołuje we mnie mieszane uczucia. Nie żałuję swojego postępowania, choć wspomnienie boli.

Mam na imię Kinga, a wtedy miałam trzydzieści lat. Pół roku wcześniej urodziłam upragnione bliźnięta – córeczkę Zosię i synka Jacka. Dla mnie i mojego męża Adama były one darem losu, zwłaszcza iż długo staraliśmy się o dzieci. Kiedy lekarz podczas badania powiedział: „Będzie dwoje”, rozpłakałam się ze szczęścia.

Niestety, nie wszyscy cieszyli się razem z nami. Od początku jak cierń wbijała się w naszą euforia teściowa – Janina Nowak. Kobieta doświadczona, matka mojego męża, a jednak zachowywała się tak, iż trudno to nazwać rozsądkiem.

„W naszej rodzinie nigdy nie było bliźniąt” – mówiła z podejrzliwym spojrzeniem. „A dziewczynka… Wcale nie przypomina Adama. U nas zawsze rodziły się chłopcy.”

Pierwszy raz przemilczałam. Drugi raz zagryzłam zęby. Za trzecim odparłam, iż może los postanowił urozmaicić ich rodową historię. Ale później stało się coś obrzydliwego.

Pewnego dnia szykowaliśmy się na spacer. Ubierałam Zosię, a teściowa Jacka. Nagle, z wyrazem niesmaku, zwróciła się do mnie tak spokojnie, jakby rozmawiała o deszczu:

„Przyglądam się… U Jacka tam zupełnie inaczej niż u Adama. Dziwnie jakoś.”

Zamarłam. Przez chwilę nie wierzyłam własnym uszom. W głowie mi się zmąciło, a zamiast gniewu – pojawił się nerwowy śmiech. Chwyciłam pieluchę i syknęłam:

„Aha, pewnie Adam w dzieciństwie wyglądał jak dziewczynka.”

Wtedy po raz pierwszy w życiu, z zimną pewnością, kazałam jej spakować rzeczy. „Dopóki nie przyniesiesz testu DNA potwierdzającego, iż to dzieci twojego syna – nie wracaj.”

Nie obchodziło mnie, gdzie go zrobi ani za czyje pieniądze. To była granica. Ostatnia kropla.

Mąż stanął po mojej stronie. On też miał dość – jej jadu, ciągłych docinek i absurdalnych podejrzeń. Wiedział, iż dzieci są jego. Kochał je tak samo jak ja. I też czuł się upokorzony.

Nie dręczy mnie żadne wyrzut sumienia. Nie wyrzuciłam staruszki na bruk dla kaprysu. Broniłam rodziny, macierzyństwa, swoich dzieci. Kobieta, która śmie sugerować zdradę, zaglądać niemowlętom w pieluchy i dyskutować, „na kogo są podobne”, nie ma miejsca w moim domu.

Może ktoś powie, iż to okrutne. Że nie wolno tak traktować starszych. Że to babcia. Ale pytam: czy babcia powinna od pierwszych dni podważać ojcostwo i zatruwać rodzinę?

Wolę ciszę, spokój i miłość. Niech moje dzieci rosną bez takiej „babci”, niż z kimś, kto zamiast kanapki podaje im wątpliwości.

Tak – wyrzuciłam teściową. I nie wstydzę się tego ani trochę.

Idź do oryginalnego materiału