Z dwójką sobie radzimy, a trzeciego weźmiemy. Załatwię dodatkową pracę, albo chcesz się pozbyć dziecka? – zapytał mąż.

newsempire24.com 1 tydzień temu

To było wieczorem, gdy siedzieliśmy w kuchni. – Damy radę i z trzecim. Znajdę dodatkową pracę. A może chcesz usunąć ciążę? – zapytał wprost mój mąż, Piotr.

Kasia od kilku dni czuła się okropnie zmęczona. Tyle spraw do załatwienia, ale nie miała siły choćby wstać z krzesła. Na sam widok jedzenia robiło jej się niedobrze. Test ciążowy potwierdził jej przypuszczenia.

Dopiero dwa lata temu wróciła z urlopu macierzyńskiego, ledwo odsapnęła od pieluch i niemowlęcych ubranek, a tu znowu… Zrobiło jej się smutno. Jasiek niedługo skończy pięć lat, a Zosia właśnie poszła do drugiej klasy. Dzieci potrzebują jej uwagi, a ona będzie zajęta niemowlakiem. Czy zrozumieją? Nie będą zazdrosne o nowego braciszka lub siostrzyczkę?

„No tak, dziecko to dar Boży. Bóg dał dziecko, da i na dziecko – jak mówią. Ale czasy są niepewne, chociaż… kiedy były lepsze? Kobiety rodziły choćby w czasie wojny. A co powiem w pracy? Że znów idę na macierzyński, a potem będę brać ciągłe zwolnienia?”

„Zresztą, o jakiej pracy mowa z trójką dzieci? Rodzina się powiększy, a będziemy żyć tylko z pensji Piotra…” Kasia męczyła się tymi myślami i nie śpieszyła się, by „uradować” męża. Miała jeszcze trochę czasu.

Niedawno szef pytał, czy ktoś z zespołu nie planuje urlopu macierzyńskiego albo odejścia. Zrozumiałe – w firmie pracują głównie kobiety. Kasia, jak wszyscy, zapewniła, iż ma komplett – syna i córkę – i na pewno nie planuje kolejnego dziecka. I proszę bardzo.

„Czemu ciągle myślę o pracy? Rodzina jest najważniejsza, praca jakoś będzie…” Dni mijały, a Kasia wciąż ważyła za i przeciw, nie mogąc podjąć decyzji.

– Coś się stało? Jesteś blada i cały czas gdzieś myślami. Trzy razy cię pytałem, co kupimy Jankowi i Hani na urodziny, a ty mnie nie słyszysz. Czy coś się dzieje? – Piotr zapytał pewnego wieczoru po kolacji.

Wtedy Kasia mu wszystko wyznała. Piotr przez chwilę milczał, a potem zapytał:

– I co zrobimy?

Nie powiedział „co ty zrobisz?”, tylko „co zrobimy?”. Właśnie tak, razem. I za to Kasia tak go kochała. Nie zostawi jej samej z wątpliwościami. Poczuła lekkie zawstydzenie, iż chciała decydować sama. Nagle zrobiło się lżej, jakby spadł jej z barków ciężar. Podzieliła się z mężem swoimi obawami.

– Damy radę i z trzecim – odpowiedział stanowczo.

– Ale pójdę na macierzyński. Będziemy żyć tylko z twojej pensji. Nie wiadomo, kiedy wrócę do pracy, jeżeli w ogóle… – znów zaczęła wątpić.

– Jakoś to będzie. Znajdę dodatkową pracę. A może jednak chcesz usunąć ciążę? – Piotr znów zapytał wprost.

– Nie wiem – przyznała szczerze. – Ty będziesz harował całe dnie, ja kręcić się w domu z dziećmi. Tak nam życie przeleci…

– I z dwójką, i z trójką życie przeleci tak samo. Dobrze, mamy czas na decyzję?

– Tak, trochę mamy.

– To nie śpieszmy się. Wrócimy do tematu później, chociaż chyba już podjęłaś decyzję. Czy się mylę?

– Jak się wszyscy pomieścimy w tych dwóch pokojach? – Kasia rozejrzała się po ciasnym mieszkanku, które dostali od babci Piotra.

– Porozmawiam z rodzicami. Może zamienimy się mieszkaniami. Oni mają trzy pokoje, a są tylko we dwoje. Tata już kiedyś proponował, gdy czekaliśmy na Zosię.

Kasia spojrzała na niego z niedowierzaniem, ale nic nie powiedziała. Jak się spodziewała, teściowa od razu przyjęła postawę.

– Twoja żona specjalnie zaszła w ciążę, żeby wyłudzić większe mieszkanie. Robi z ciebie sługuska, a ty się na wszystko zgadzasz.

– Mamo, to mój pomysł. Kasia nie ma z tym nic wspólnego – bronił żony Piotr.

– Więc to ty, synu, chcesz odebrać nam spokojną starość? Nie spodziewałam się. Przywykliśmy tu żyć. A w naszym wieku przeprowadzka to nie jest dobry pomysł. Ale wy myślicie tylko o sobie – teściowa przewróciła oczami i złapała się za serce.

– Mamo, przestań. Zapytałem tylko. Nie, to nie. Coś wymyślimy.

– Oni wymyślą… A może Kasia usunie ciążę? Macie dwoje dzieci. Wystarczy. W tych czasach to i tak dużo.

– Rozumiem, mamo.

Gdy Piotr wrócił od rodziców, Kasia od razu zrozumiała po jego minie, iż nic nie wskórał. Unikali tematu. Kasia raz godziła się z myślą o kolejnym dziecku, a raz bała się powrotu pieluch, nieprzespanych nocy, bycia rozdartą między dziećmi a tysiącem obowiązków…

Zbliżał się termin, a ona wciąż nie mogła się zdecydować. Pewnej nocy śniła jej się dziewczynka, może pięcioletnia. Biegała po mieszkaniu, śpiewając, z koszyczkiem jak u Czerwonego Kapturka. „Co tam masz?” – zapytała Kasia. Dziewczynka zajrzała do koszyka i spojrzała na nią zaskoczonymi oczami pełnymi bólu. Kasia zajrzała – koszyk był pusty…

Na początku ucieszyła się, iż urodzi córeczkę. Ale co oznaczał pusty koszyk? Sen nie dawał jej spokoju.

– Więc podjęłaś decyzję? – spytał pewnego wieczoru Piotr.

– Tak… Nie – i opowiedziała mu sen.

– To tylko sen. Będzie dziewczynka, twoja pomocnica.

„Jaki on jednak wspaniały – pomyślała Kasia. – Urodzę. Z Piotrem niczego się nie boję. Powinnam się cieszyć, iż nie namawia mnie na aborcję, a ja tyle myślę…” Przytuliła się do męża.

Na decyzję wpłynęło jeszcze jedno. Poszli na urodziny do przyjaciół. Dom jak marzenie, a gospodyni – piękność jak z okładki. Jedna szkoda – nie mają dzieci. Gdy Jasiek i Zosia biegali i hałasowali, Hania zabroniła Kasi ich uciszać.

– Niech się bawią. To szczęście, gdy w domu słychać śmiech dzieci. Gdybym mogła, miałabym tyle, ile Bóg dał – powiedziała smutno.

– Ale przecież współczesna medycyna może pomóc – zauważyła Kasia.

– Myślisz, iż nie próbowaliśmy? – Hania westchnęła. – Gotowa jestem wziąć dziecko z domu dziecka. Ale mąż jeszcze ma nadzieję…

Po tym Kasia zdecydowała – zostawi dziecko. I od razuMinęły lata, Zosia i Jasiek dorastali, a Kasia często wspominała tamten sen, zdając sobie sprawę, iż pusty koszyk oznaczał nie tylko utratę dziecka, ale też niewykorzystaną szansę na pełnię szczęścia, którego teraz już nigdy nie odzyska.

Idź do oryginalnego materiału