W małej, zapomnianej wiosce nad wijącą się rzeką rozegrała się historia, która poruszyła wszystkich do głębi. Z powodu skrajnej biedy młoda matka, Zofia Kowalska, w rozpaczy postanowiła porzucić swoje nowo narodzone dziecko. Włożyła niemowlę do wiklinowego koszyka i puściła go na wodę, myśląc, iż w ten sposób pozbędzie się problemu.
Ale los miał inne plany. Bezdomny pies, który od miesięcy kręcił się przy targowisku, nagle wskoczył do lodowatej rzeki. Mimo silnego nurtu dopłynął do koszyka i delikatnie chwycił go zębami. Mieszkańcy, obserwujący to z brzegu, myśleli, iż zwierzę po prostu wyciągnie dziecko na brzeg.
Jednak pies zaskoczył wszystkich. Zamiast zatrzymać się na brzegu, pobiegł z koszykiem do najbliższego domu, szczekając głośno, aż wybiegła emerytowana położna, Jadwiga Nowak. Kobieta natychmiast zajęła się dzieckiem, które miało oznaki wychłodzenia, a inni wezwali pomoc.
Dziecko trafiło pod opiekę służb społecznych, a Zofia stanęła przed sądem za porzucenie. Pies, wcześniej ignorowany, stał się lokalnym bohaterem. Mieszkańcy zbudowali mu budę i nazwali go Strażnikiem Rzeki.
Ta historia zmusza do refleksji: jak to możliwe, iż bieda doprowadza matkę do takiej desperacji? I co mówi o nas, gdy bezdomne zwierzę okazuje więcej odwagi niż niektórzy ludzie? Wieś zrozumiała, iż bohaterstwo często przychodzi z najmniej oczekiwanej strony czasem od istoty, która nic nie prosi, a daje wszystko.