Wszystko stanęło na głowie
"Zaczęliśmy nasz codzienny poranny rytuał. Śniadanie, pakowanie plecaka, szybkie pytania: 'Masz piórnik? A zeszyt? Strój na WF?' Wszystko miał, jak zawsze. Był doskonale przygotowany. Włożył kurtkę, zapiął buty, założył plecak. Mały bohater codzienności, dumny i punktualny.
I wtedy zadzwonił telefon. Koleżanka z pracy. Odbieram odruchowo, popijając niedopitą kawę. Rozmawiamy chwilę o jakimś projekcie, a ona nagle mówi: 'U was też dziś dzieciaki mają wolne przez egzaminy ósmoklasistów?'.
I nagle zamarłam. Przecież tak! Mówiłam o tym tydzień temu, miałam to zapisać. Miałam pamiętać.
Dzisiaj szkoła zamknięta dla klas I–VII. A ja właśnie wypycham własne dziecko przez drzwi. Spojrzałam na syna, który stał już gotowy do wyjścia. Serce mi się ścisnęło, bo zawaliłam.
Zdjął buty szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Z szerokim uśmiechem rzucił plecak w kąt i pobiegł do pokoju. A ja zostałam w przedpokoju z jedną myślą: Co ja teraz zrobię?!
Miałam cały dzień zaplanowany – spotkania, terminy, praca w biurze. Nie miałam żadnego planu B. Żadnej opieki. Nikogo na podorędziu. Myśli zaczęły pędzić: babcia? Sąsiadka? Może świetlica? Ale wszystko odpadało. I wtedy przypomniałam sobie – może uda się załatwić pracę zdalną.
Z duszą na ramieniu zadzwoniłam do szefowej. I po chwili odetchnęłam z ulgą. Byłam uratowana, mogłam pracować z domu z synem u boku. Wszystko w ostatniej chwili jakoś się poukładało.
Dzień rozpoczął się jak zwykle, ale bardzo gwałtownie przypomniał mi, iż życie z dzieckiem to nieustanny sprawdzian z elastyczności i szybkiego reagowania. Dzisiaj zdałam ten egzamin – nie na szóstkę, ale na solidną czwórkę z plusem. I to się liczy. Ale co byłoby w przypadku, gdyby szefowa poprosiła, bym jednak pojawiła się w biurze?".