Z życia wzięte. "Matka skarży się, iż jej emerytura nie jest wystarczająca": Syn, zamiast pomagać, znalazł jej pracę na pół etatu

zycie.news 2 dni temu
Zdjęcie: Kobieta/YouTube @Czas na Historię


Przeszłam na emeryturę sześć miesięcy temu! Byłam zmęczona pracą, nie miałam już sił! Moje zdrowie już zaczęło szwankować. Migreny, ciśnienie, wysoki poziom cukru... Postanowiłam, iż zajmę się sobą. Czytanie, spacery z psem, uprawa kwiatów, oglądanie seriali, oddychanie świeżym powietrzem.

To był świetny plan. Spędziłam w tej pracy 28 lat i były to naprawdę cudowne lata. Koleżanki namawiały mnie, żebym jeszcze trochę popracowała, w końcu nigdzie nie znajdę tak dobrej pracy jak ta.

Pół roku temu też byłam pewna, iż będę żyć z emerytury, w końcu nie potrzebuję wiele. Niestety dość gwałtownie okazało się, iż pieniędzy jest za mało! Wystarczy, ale tylko na żywność i lekarstwa. A przecież chciałabym móc pozwolić sobie na tak wiele rzeczy! Muszę przejść operację oka, wyleczyć zęby, pojechać do siostry na jej rocznicę, naprawić sprzęt w domu, kupić buty i ubrania. Okazuje się, iż pieniądze potrzebne są na każdym kroku!

Nigdy nie zarabiałam bajońskich sum, ale gdy pracowałam wystarczało mi na godne życie. Mój syn Andrzej od dawna i mocno stoi na własnych nogach, jest żonaty, pracuje, mieszka osobno. Dlatego przez wiele lat wydawałam pensję wyłącznie na siebie.

Andrzej i jego żona spłacają kredyt hipoteczny, ale robią to dość łatwo, bez wysiłku i gorączkowego liczenia każdego grosza. Udaje im się wyjechać na wakacje, dobrze się bawić i regularnie kupować dla siebie nowe rzeczy. Celowo to obliczyli, żeby było ich stać na zapłatę!

Można było spłacić kredyt szybciej, ale postanowili nie zaciskać pasa. Może to dobrze! Życie jest tylko jedno, młodość gwałtownie przemija. Do spłaty kredytu hipotecznego pozostały jeszcze trzy lata, a potem planują mieć dziecko.

Synowa Weronika uczy się teraz prowadzić samochód, przed urlopem macierzyńskim chcą jej kupić mały samochód - Andrzej ma samochód od dawna. Jest dość zamożnym człowiekiem i mógłby wspierać finansowo swoją matkę. choćby jeżeli nie regularnie, to przynajmniej jakąś kwotę przynajmniej kilka razy w roku. Choćby pokryć koszty leczenia zębów, czy wyjazdu do krewnych.

To nie jest zabawne, na wiele rzeczy mnie teraz nie stać, często muszę sobie odmawiać podstawowych rzeczy... Poprosiłam syna o pomoc. I teraz nie wiem, czy płakać, czy śmiać się. Mój syn, w odpowiedzi na moje problemy, znalazł mi pracę na pół etatu!

"Ty" - mówi "narzekasz, iż nie masz wystarczającej ilości pieniędzy, wymyśliłem, skąd możesz je zdobyć! Żona pewnego pracownika wraca z urlopu macierzyńskiego i poszukuje niani dla córki". Mój syn zdecydował, iż to coś właśnie dla mnie!

Wyobraź sobie małe dziecko, które niedługo skończy trzy lata. Wciąż w pieluchach! ...Szczerze mówiąc, nie przepadam za dziećmi, choćby nie pomyślałam o tym, żeby siedzieć z wnukiem, kiedy go urodziła. A tu cudze niezrozumiałe dziecko.

Mówię: "Andrzej, postradałeś zmysły? Odeszłam z normalnej pracy, bo nie miałam siły, a ty chcesz mnie wysłać do pracy i to jako służąca?!". A on mówi:"Ludzie, dla których byś pracowała, są bardzo dobrzy i przyzwoici. O żadnej służbie nie ma mowy! Będą cię dobrze traktować. Dziecko jest już duże, mówi, chodzi na własnych nogach, z dziewczynką nie będzie problemów".

Mój syn oczywiście nie ma pojęcia, czym jest trzyletnie dziecko. Nie ma jeszcze własnych dzieci, nie miał też młodszych braci ani sióstr.

Jestem wściekła na syna. Wychowywałam go, uczyłam, dawałam z siebie wszystko, ale najwyraźniej nie otrzymam żadnej pomocy. Stwierdził, iż mi pomoże, znajdując pracę dla emerytowanej mamy! No cóż, synku... Czy przy takich dzieciach nie potrzeba wrogów?

A wy, co o tym myślicie?

Idź do oryginalnego materiału