Z życia wzięte. "Nie możesz posłać ich do domu dziecka": Naciskała matka, bym przejęła opiekę nad bratankami

zycie.news 11 godzin temu
Zdjęcie: Chłopcy, źródło: Pixabay


Jej mąż Wojtek właśnie brał prysznic, zawsze robił to o późnych porach. Córka Ewa już smacznie spała, a Lidka właśnie odpływała, gdy do sypialni wszedł Wojtek. Zapalił światło, co całkowicie otrzeźwiło zasypiającą Lidkę.

Zza pleców jej męża, z głębi salonu dało się słyszeć trzech bratanków, mających gdzieś wieczorną porę ciszy, oraz jej brata Piotra. - Lidka, przyszedł Piotrek z chłopakami — powiedział poważnie Wojtek. - To poważna sprawa — dodał zniżonym głosem.

Okazało się, iż bratową Lidki uderzył spadający z dachu budynku kawał lodu, zapadła w śpiączkę, więc Piotr chce być przy niej w szpitalu. Zapytał, czy może u niej zostawić synów.

Skinęła głową. Czy miała jakiś inny wybór? Nigdy nie widziała brata w takim stanie. Bardzo martwił się o żonę, którą kochał ponad życie. I chociaż ona i jej brat nie byli blisko, jego siostra nie mogła odmówić mu pomocy. Ich relacje nie układały się od dzieciństwa. Dla Piotra jego siostra była ciężarem i irytacją. Jej obecność w rodzinie irytowała go. Lidka chciała się wtedy do niego zbliżyć, ale kilka od niej zależało.

Wieczór minął Lidce na ciężkiej przeprawie z niewychowanymi bratankami, dzwoniącym do drzwi sąsiadem, który nie mógł zasnąć i bałaganem, który powstał niemal natychmiast po wejściu chłopców do mieszkania. Poszła spać mocno po północy.

Zrozumiała, iż rano brat nie przyjdzie po dzieci, więc będzie musiała poprosić o wolne w pracy. I to nie tylko jeden dzień, ale co najmniej tydzień. Dwa dni później sytuacja się pogorszyła — Daria, bratowa Lidki zmarła. Piotr z rozpaczy rozpił się i nie był w stanie zająć się dziećmi. Matka poprosiła więc Lidkę o pomoc, mając na karku zalanego wiecznie, owdowiałego syna.

Lidka wszystko rozumiała. Wiedziała, iż matka nie radzi sobie z wnukami, ale nie miała też dużo cierpliwości, bo dzieci zachowywały się okropnie. Lidka była już przerażona. W ogóle nie wychodziła z kuchni, bo jej bratankowie jedli dużo i ciągle. Nie było sensu rozmawiać o sprzątaniu i praniu, Wojtek pomagał tylko w odprowadzaniu ich do szkoły i do przedszkola.

Posłuszna Ewa w ogóle nie rozumiała, co się dzieje w ich domu. Lidka próbowała sama wszystko ogarnąć, ale powoli popadała w obłęd. Kiedy była sama w domu, nie wiedziała, czego się chwycić. Co więcej, najmłodszy siostrzeniec nie chodził jeszcze do przedszkola. Prowadzenie domu z maluchem na rękach to nie lada wyzwanie.

Dwa tygodnie później kolejny cios spadł na Lidkę. Jej owdowiały brat postanowił udać się na torowisko i zakończyć po pijaku swoje życie. Lidkę zamroczyły te wydarzenia na tyle, by w ostatniej chwili zorientować się w sytuacji. Jej małżeństwo się rozpadało z powodu skrajnie źle wychowanych trzech bratanków, których babcia postanowiła usadowić w rodzinie swojej córki na stałe. Lidka nie chciała się na to zgodzić. Nie mogła... Gdy placówka opiekuńczo-wychowawcza skontaktowała się z nią w sprawie formalności przejęcia pieczy, Lidia odmówiła. Chłopcy mieli trafić do domu dziecka.

- Lidka, nie mogę uwierzyć, iż to zrobiłaś. Jak mogłaś wysłać własnych bratanków do sierocińca?! - Mamo, gdybym zostawiła dzieci, za miesiąc byłabym samotną matką. Nie wiesz, jak źle się zachowują? Moje małżeństwo rozpada się na moich oczach. Chcę, aby moja córka dorastała w odpowiedniej rodzinie — odpowiedziała Lidka. Wiedziała, iż skończy się to wykluczeniem z rodziny przez własnych krewnych, jednak wolała ocalić własną rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału