Mówi się, iż z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, ale co oni tam wiedzą? Po pierwsze 2/5 naszej rodziny jest niefotogeniczna (najstarsze osobniki), po drugie – co jak co, ale to właśnie z partnerem i naszymi dziećmi spędzamy czas najlepiej.
No, chyba iż mowa o wakacjach nad morzem. Na pokładzie dwoje młodych duchem przedstawicieli pokolenia Y, dwóch nastolatków (13 i 16 lat) i młoda alfa, która po wakacjach pójdzie do 5 klasy. Lubimy polskie wybrzeże, ale z każdym wyjazdem coraz dobitniej uświadamiam sobie, iż takich urlopów jak kiedyś to już nigdy mieć nie będziemy.
Rok temu zaliczyliśmy przedsmak tego, jak będą wyglądać nasze wakacje w następnych latach. Padało przez całe dwa tygodnie. Najmłodsza latorośl z niezmąconą pogodą ducha chciała na plażę, na stragany, na gofry, na lody. Razem z partnerem losowaliśmy zapałki: które z nas będzie dziś dyżurować na deptaku w strugach deszczu i w zimnie?
Nastolatki? Młodszy grał całymi dniami na telefonie i oglądał filmiki na YouTube. Urlop upłynął nam więc w rytm ścieżki dźwiękowej youtuberów nagrywających, jak grają i opowiadających o tym, co właśnie w tej grze się dzieje. Słuchawki – rzecz jasna – zostały w domu. Starszy nastoletni syn słuchał muzyki, oglądał TikToki i nieustannie pisał do swoich znajomych - równie nieszczęśliwych, bo też męczyli się na rodzinnych wakacjach.
Brzmi to jak cenna lekcja z wnioskami na przyszłość, prawda? Mogliśmy wybrać inny cel podróży, sprawdzić długoterminowe prognozy pogody albo chociaż wysłać nieletnich na obozy, a sami moglibyśmy cieszyć się odzyskanym spokojem i wolnością. I rzeczywiście, ubiegłoroczne wakacje czegoś nas nauczyły.
A jednak w tym roku pojechaliśmy… nad Bałtyk (czy wspominałam już, iż kochamy polskie wybrzeże?). Tym razem jednak przed podróżą zorganizowaliśmy niemal naradę wojenną. Co nam będzie potrzebne na wyjazd, jeżeli miałby się powtórzyć pogodowy armagedon z poprzednich wakacji?
Odpowiedź była jednogłośna (jesteśmy zżytą rodziną). Potrzebujemy rozrywki. Takiej szytej na miarę. Żadnych półśrodków, żadnych kompromisów. I żadnych ton sprzętu do przewożenia, miliona kabli i zagubionych ładowarek. Potrzebujemy po prostu sprzętu idealnego. Proste, prawda?
Jednak nasze poszukiwania szły bardzo opornie. Mało brakowało, a nie osiągnęlibyśmy naszego celu. Całe szczęście z pomocą przyszło Lenovo i do testów zaproponowało nam ich najnowszy tablet - Lenovo Tab Plus. Sprawdziliśmy, czy to sprzęt, który zaspokoi nasze wygórowane oczekiwania i sprawdzi się w naszej podróży. W teorii prezentował się obiecująco:
kompaktowy, ale z dużym 11,5-calowym wyświetlaczem o rozdzielczości 2K
mocna bateria, która działa przez cały dzień
8-rdzeniowy procesor MediaTek Helio G99
osiem głośników Hi-Fi Octa JBL z trybem głośnika Bluetooth kompatybilnym z Dolby Atmos.
Początkowo kręciłam nosem, bo chociaż Lenovo Tab Plus wygląda zachwycająco (dwutonowy design z metalowym wykończeniem obudowy – jak uświadomił mi najstarszy syn - typu unibody), to już wizja trzymania tabletu w ręce albo opierania go o kubki czy ścianę, żeby móc coś oglądać, przywoływała wizję kłótni i frustracji.
Tu wkroczył średniak i pokazał mi, iż tablet ma wbudowaną podpórkę, żeby można było z niego wygodnie korzystać w różnych warunkach. Potem doczytałam, iż ma on też funkcję "Dźwięki w tle" pozwalającą słuchać dźwięków natury lub tworzyć sobie tło muzyczne do innych czynności, które wymagają skupienia. Wtedy poczułam się przekonana.
Wiecie, co daje mi dużą satysfakcję? Kiedy już po fakcie mogę z całą pewnością stwierdzić: ale dobrze to wymyśliliśmy! Taki zbiorowy odpowiednik "A nie mówiłam?". I tak właśnie jest po tym wyjeździe, bo jedno mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem: to były idealne wakacje! Pogoda nas rozpieszczała, nastoletnich dąsów jak na lekarstwo (poza tym umówmy się, każdy wiek ma swoje prawa!) i choćby 5 godzin w samochodzie minęło w okamgnieniu.
Właśnie na etapie podróży zrozumiałam, iż to był świetny pomysł. Pomogło też to, iż Tab Plus doskonale się sprawdził w swojej roli. Zamiast zwyczajowych pytań "Czy daleko jeszcze?", standardowych kłótni o słuchawki, gorączkowego poszukiwania powerbanków (i tak zawsze są rozładowane, zauważyliście?), najmłodsze dziecko najpierw obejrzało animowany film ze streamingu. Potem urządzenie trafiło w ręce nastolatków, którzy nadzwyczaj zgodnie wybrali sobie jakiś serial o zombiakach, a ostatnia godzina upłynęła nam w rytm muzyki wybranej przez dzieciaki. Przy okazji doedukowaliśmy się w zakresie tego, czego aktualnie słucha młodzież (nie ma wstydu!).
Na wyjeździe mieliśmy własne centrum rozrywki. Strumieniowaliśmy filmy i seriale, dzieciaki grały ze sobą i kolegami, którzy akurat zaliczali swoje wakacje w różnych zakątkach Polski i świata, a jakość muzyki i dźwięku zaspokajała choćby bardzo wymagające wymagania starszego nastolatka i jego ojca.
Dodatkowy plus przyznaję za tryb czytania i niską emisję światła niebieskiego. Przydaje się przy dłuższym użytkowaniu, a nie oszukujmy się: właśnie na to się nastawialiśmy. Partner z kolei w szczególności upodobał sobie funkcję Lenovo Freestyle, która ułatwia łatwe przesyłanie plików (musiał odbębnić trochę pracy na wyjeździe), streamowanie aplikacji i rozszerzanie ekranu komputera (bardzo wygodne rozwiązanie).
Słowo na koniec. Chcecie spędzić udane wakacje z rodziną? Pomyślcie o rozrywce. To łatwiejsze niż myślicie. Wystarczy Lenovo Tab Plus i fajni ludzie obok.
PS Dla fanów cyferek, numerków i dziwnych skrótów (wiem, iż tu jesteście!), specyfikacja techniczna Lenovo Tab Plus:
MediaTek Helio G99, 8 GB RAM, 128/256 GB UFS 2.2 z możliwością rozszerzenia o 1 TB microSD, 2x8 Mpix, 11.5; 2K (2000x1200) 400nits, 72% NTSC, 90Hz, Touch, Głośniki Hi-Fi Octa JBL® (dźwięk JBL®), 4 x głośniki wysokotonowe + 4 x jednostki basowe o zrównoważonej sile, Dolby® Atmos®, Tryb głośnika Bluetooth, Android 14 (gwarantowane 2 aktualizacje system 4 lata poprawek bezpieczeństwa), wymiary 268.3 x 174.2 x 7.7-13.5 mm, waga 650g, bateria 8600 mAh, do 12 godzin transmisji strumieniowej, szybkie ładowanie 45 W.