Za trzecim razem

newsempire24.com 2 dni temu

Dopiero za trzecim razem

Ile goryczy trzeba poznać, ile bliskich stracić, przez co przejść, by wreszcie spotkać prawdziwe szczęście?

Nad tym często zastanawiała się Danuta. Miała czterdzieści osiem lat, a wciąż czekała na coś dobrego i wierzyła. Jej życie nie było zbyt szczęśliwe, ale nie traciła ducha. Teraz jednak spotkało ją nieszczęście – stała i, starając się nie mrugać, patrzyła na płomienie pochłaniające ich dom. Iskry strzelały wysoko w nocne niebo, ogień oświetlał zebranych ludzi. Na miejsce dotarła już straż pożarna.

Utracone wszystko

Strażacy gorączkowo rozwijali węże, aż w końcu potężny strumień wody zaczął gasić pożar. Zrobiło się duszno, Danuta, zakrywając nos chusteczką, ze zgrozą patrzyła na swoją spaloną przeszłość. Spłonęło wszystko: ubrania, meble, kuchnia, cały dobytek. Nic nie zdążyli wynieść. Dom, w którym mieszkała z Szymonem ponad dwadzieścia pięć lat, stanął w płomieniach.

– Danusiu, chodź do mnie, twój Szymon już siedzi u nas na podwórku z moim mężem – ciągnęła ją za rękaw Jadwiga, sąsiadka, z którą od lat żyli w zgodzie.

– Siedzi i choćby mu się nie śni, iż to przez niego straciliśmy wszystko. Ledwie go obudziłam, gdyby nie to, zostałby tam… – cicho mówiła Danuta, a łzy spływały jej po policzkach. – Och, Jadziu, dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo przywiązałam się do tego, co tam zostało – machnęła ręką w stronę zgliszcz. – Do tych codziennych rzeczy, zdjęć, wspomnień…

– Nic się nie martw, Danusiu, jeszcze będzie dobrze. Nie masz choćby pięćdziesiątki, jesteś jeszcze młoda – próbowała ją pocieszyć sąsiadka.

Weszły na podwórko do Jadwigi, gdzie siedział Szymon, mąż Danuty, oraz Krzysztof, gospodarz. Szymon już otrząsnął się po wczorajszym pijaństwie – widocznie pożar dał mu do myślenia.

– Danuś, co się stało? – spytał żonę. – Dlaczego się spaliliśmy?

– Dlaczego? Bo zasnąłeś z papierosem w ustach. Upadł pod łóżko, a kiedy cię budziłam, już było widać płomienie – mówiła przez łzy. – Ile razy cię ostrzegałam? I co mamy? Nic.

Szymon siedział zgarbiony, po jego twarzy też płynęły łzy. Patrzył zamglonym wzrokiem w stronę domu, który kiedyś sam wybudował.

– Danuś, przebacz mi, na Boga, nie będę już pił, obiecuję ci przed sąsiadami. Jak Bóg miły, nie tknę – przeżegnał się. – Będziemy musieli zamieszkać u moich rodziców. Dom w ruinie, ale go wyremontujemy. Obiecuję.

Jego rodzice dawno odeszli, pozostawiając zaniedbany dom. Danuta i Szymon przeszukiwali pogorzelisko, ale nie znaleźli nic cennego. Szymon dotrzymał słowa – od tamtej pory nie pił, widocznie wstrząs zmienił jego życie.

Tylko wspomnienia

Danuta wracała ze sklepu i zatrzymała się przy zgliszczach swojego domu. Wspomnienia nagle ją przytłoczyły, usiadła na ocalałej ławce przy furtce. Przypomniała sobie, jak spędziła z Szymonem dwadzieścia pięć lat w tym domu. Jak cieszyli się nowym domem, wybierali tapety, farby, meble. Jak w Wigilię Szymon przynosił ogromną choinkę, a wszyscy skakali wokół niej, ubierając bombki. Ach, jak cieszyły się córki! A pierwszego stycznia biegły sprawdzić, co przyniósł im Święty Mikołaj.

– Ile dziecięcych sekretów, ile śmiechu pamiętały te ściany – myślała Danuta. – A ile moich łez? Stąd córki biegły do szkoły, a potem odfrunęły w dorosłość.

Nie potrafiły ułożyć sobie życia

Danuta miała dwie córki z pierwszego małżeństwa – bliźniaczki. Wyszła za mąż za Darka, gdy była jeszcze młoda i naiwna. Okazało się, iż byli zupełnie różni – nie potrafili ułożyć sobie życia, a choćby codzienności. Darek był niezaradny, a do tego ciągnęło go do imprez. Danuta gwałtownie zaszła w ciążę, została w domu, a on włóczył się po nocach. Urodziła dwie córki, ciągle wierząc, iż się opamięta. Mieszkali wówczas w mieście powiatowym, gdzie Darek znał pół miasta.

– Gdzie tam, żeby się opamiętał – powiedziała głośno Danuta, choćby nie zauważając, iż mówi do siebie. – Nie posłuchałam matki, a ona miała rację.

Darek miał motocykl. Pewnego dnia wracali z rodzicami Danuty ze wsi, córki zostawili u teściowej. Wpadli w wypadek – Darek zginął na miejscu, a ona długo leżała w szpitalu. Widocznie miała silnego anioła stróża, bo wyszła z tego, a dzieci nie zostały sierotami.

Były to lata dziewięćdziesiąte, Danutę zwolniono z pracy, więc postanowiła wrócić z córkami do matki na wieś. Niedaleko mieszkał Szymon z rodzicami, którzy często pili, a czasem i on z nimi.

Pewnego dnia zobaczył Danutę z córkami i od razu się zakochał. Była zgrabna i urodziwa. Podszedł i zaproponował spacer.

– Danuś, chodź na przechadzkę, pogadamy – powiedział, spotykając ją kiedyś po pracy.

Poszli, rozmawiali, ale niedługo.

– Danuś, wyjdź za mnie. Bardzo cię kocham, a twoje córki będę traktował jak własne – oświadczył się pewnego dnia. – Buduję dla nas dom.

Zgodziła się. Wiedziała, iż go nie kocha, ale chciała, by córki miały dom i pełną rodzinę. Szymon był pracowity, opiekuńczy. Kochał Danutę i dziewczynki. Tylko jego rodzice ciągle go wciągali w picie, a on nie zawsze potrafił odmówić. Z czasem sam się uzależnił. To przysparzało Danucie wiele cierpienia – może zagłuszał w ten sposób ból, widząc, iż ona go nie kocha.

– Dlaczego w życiu ciągle mi się nie wiedzie? – myślała Danuta, siedząc na ławce. – Kiedy w końcu będę szczęśliwa? Jedyna euforia to córki – wyrosły na dobre kobiety, ułożyły sobie życie.

I znów nieszczęście

Ale to nie był koniec jej cierpień. Szymon wyremontował dom po rodzicach, nie pił – jakby olśniło go światło. Po pożarze ich życie zaczęło się układać, cieszyła się, iż mąż jest trzeźwy. Ale niedługo jego organizm nie wytrzymał po tym wstrząsie – dostał wylewu, a niedługo później Danuta pochowała mężaW końcu, po latach samotności, Danuta znalazła w Matwieju nie tylko pocieszenie, ale prawdziwą miłość, która rozkwitła jak kwiat po długiej zimie.

Idź do oryginalnego materiału