Zagubione Dziecko w Sercu Warszawy

newsempire24.com 13 godzin temu

O poranku Jadwiga śni dziwny sen: jej syn, Staszek, stoi na schodach i puka w drzwi. Budzi się nagle, podskakuje, biegł boso po domu i zatrzymuje się przed wejściem. Zmęczona, opiera się o framugę i wpatruje się w nocny mrok. Cicho. Nikt nie przychodzi. Tego typu sny już nie raz ją zwodzą, a ona zawsze rusza do drzwi i otwiera je szeroko. Teraz otwiera je i spogląda w ciemną pustkę. Cisza i przyciemnienie otulają ją. Starając się uspokoić bijące serce, siada na stopniu podwórka. Nagle w ciszy rozlega się nieznany dźwięk piszczenie albo szelest.

Znowu kot sąsiada się zaplątał myśli Jadwiga i rusza wyciągać maleństwo z krzaków porzeczki, tak jak wielokrotnie przedtem. Tym razem jednak to nie był kot. Gdy chwyta szmatkę wystającą z krzaka, okazuje się, iż to stara, kolorowa pieluszka. Szarpie mocniej i przeraża się: w rogu pieluszki leży nagi niemowlę. Dziecko jest całkowicie nagie, wygląda, jakby się rozwinęło w trakcie leżenia to chłopiec.

Z brzucha, który jeszcze nie odpadł, widać, iż ma zaledwie kilka tygodni. Nie może już płakać, jest mokry, wyczerpany i najwidoczniej głodny. Kiedy Jadwiga podnosi go na ręce, malutko piszczy. Nie zastanawiając się nad sytuacją, przyciska go do siebie i pędzi do domu. gwałtownie chwyta czystą prześcieradło, owijając dziecko, przykrywa ciepłym kocem i podgrzewa mleko. Myje butelkę, znajduje już zużyty smoczek, który pozostał od wiosny, kiedy karmiła małego koźlątka.

Chłopiec przyjmuje mleko zachłannie, potem, po nakarmieniu, zasypia spokojnie. Poranek wschodzi, ale Jadwiga nie zwraca uwagi na świat wokół, myśląc jedynie o swoim znalezisku. Ma już ponad czterdzieści lat; w wiosce młodzież nazywa ją już Ciocią. Męża i syna straciła w wojnie w tym samym roku i od tego czasu żyje całkowicie sama. Nie potrafi przyzwyczaić się do samotności, ale gorzka prawda nieustannie przypomina jej o tym, a ona nauczyła się polegać wyłącznie na sobie. Teraz jest zagubiona i nie wie, co dalej zrobić. Spojrzała na śpiące dziecko, które szeptało w swym śnie, i przypomniała sobie o sąsiadce Grażynie.

Grażyna prowadzi życie spokojne i bezproblemowe: nigdy nie była mężatką, nie straciła nikogo w wojnie i nie ma pochówków. Żyje dla przyjemności. Mężczyźni przychodzą i odchodzą, a ona nie przywiązuje się do nich. Teraz Grażyna, piękna i dostojna, stoi przy swoim ganku w półtorej szalu, rozciągając się w promieniach wschodzącego słońca. Po wysłuchaniu opowieści Jadwigi mówi krótko:

No i po co ci to? i wchodzi do domu. Jadwiga zauważa, iż zasłona w oknie lekko drży, jakby nocny gość przyszedł odwiedzić.

Wracając do domu, przygotowuje dziecko, zapakowuje je w suche rzeczy, zbiera jedzenie i rusza w stronę przystanku, by złapać autobus do Warszawy. Po pięciu minutach przyjeżdża ciężarówka z kierowcą, który pyta:

Do szpitala? wskazuje na pakunek w jej rękach.
Do szpitala odpowiada spokojnie Jadwiga.

W przytułku, podczas gdy wypełniają formalności dotyczące znalezionego dziecka, nie może pozbyć się myśli, iż coś robi nie tak, iż jej sumienie krzyczy. Czuje się pusta, tak jak wtedy, gdy dowiedziała się o śmierci męża, a potem i syna.

Jak nazwiesz chłopca? pyta dyrektorka.
Imię? powtarza Jadwiga, zastanawia się chwilę i mówi nieoczekiwanie: Staszek.
Dobre imię zauważa dyrektorka u nas po wojnie jest wiele Staszków i Kasi. Trudno wyobrazić sobie, kto zostawia takie dzieci. Nie ma tu mężczyzn, więc trzeba się cieszyć małym życiem.

Słowa nie były skierowane bezpośrednio do niej, ale Jadwiga czuje, iż jej serce się ściska. Wróciwszy późnym wieczorem do pustego domu, zapala lampę i przypomina sobie starą pieluszkę Staszka, którą odłożyła na bok. Bierze ją do ręki, siada na łóżku i przegląda mokry materiał. W rogu znajduje mały węzełek, w którym leży szara kartka i prosty cynowy krzyżyk na sznurku. Otwierając kartkę, czyta:

Droga, dobra kobieto, wybacz. Nie potrzebuję tego dziecka, zgubiłam się w życiu, jutro już mnie nie będzie. Nie zostawiaj mojego syna, zrób dla niego to, czego nie mogę. Pod kartką jest data urodzenia dziecka.

Łzy leją się strumieniowo, a Jadwiga płacze, jak przy pogrzebie. Przypomina sobie ślub, szczęśliwe lata z mężem i narodzenie Staszka kolejny błogosławieństwo. W wiosce kobiety zazdrościły jej szczęścia, bo promieniała od miłości do męża i syna. Przed wojną syn ukończył kursy kierowców i obiecał, iż podwiezie ją nowym samochodem, który miał dostać w kołchozie. Wojna przerwała te plany.

W sierpniu 1942 roku otrzymała pochówek po mężu, a w październiku po synu. Szczęście zgasło, świat stał się szary. Od tej pory biega nocą do drzwi, otwiera je i patrzy w ciemność, gdzie słyszy jedynie szelesty i płacz kotka sąsiada. Tego wieczoru nie mogła zasnąć, biegała po podwórku, słuchała nocy i czekała na coś.

Rano znów jedzie do miasta. Dyrektorka przytułku rozpoznaje ją od razu i nie dziwi się, gdy mówi, iż chce zabrać chłopca z powrotem, bo tak rozkazał jej zmarły syn.

Dobrze odpowiada dyrektorka pomogę z dokumentami.

Zawinęła Staszka w koc i wyszła z przytułku z innym sercem nie ma już tej pożerającej pustki, a wypełnia go euforia i miłość. jeżeli los ma przeznaczyć człowiekowi szczęście, to przyjdzie. W pustym domu czekały jedynie zdjęcia męża i syna na ścianie, ale ich twarze wydają się teraz jaśniejsze, delikatniejsze, pełne aprobaty. Jadwiga przytula małego Staszka i czuje się silna, bo wie, iż będzie go musiała chronić i wspierać przez długie lata.

Czy pomożecie mi? szepcze do zdjęć.

Dwadzieścia lat mija. Staszek dorasta na przystojnego młodzieńca. Wiele dziewczyn marzy o szczęściu z nim, ale on wybiera tę, którą kocha najbardziej, po matce miłą i wierną, imieniem Łucja. Pewnego dnia Staszek przyprowadza Łucję do Jadwigi, by przedstawić ją matce, i wtedy Jadwiga czuje, iż jej syn stał się prawdziwym mężczyzną. Błogosławi nowożeńcom, a wesele rozbrzmiewa radością. Z czasem przychodzi kolejny potomek najmłodszy syn, którego nazywają także Staszek, i rodzina rośnie.

Pewnej nocy budzi ją hałas za oknem. Zgodnie ze zwyczajem podbiega do drzwi, otwiera je i wychodzi na podwórze. Nadchodzi burza, w oddali błyska piorun.

Dziękuję ci, synku szepcze Jadwiga w ciemność teraz mam trzech Staszków i kocham was wszystkich.

Drzewo przy ganku, które posadził jej mąż, szumi w podmuchu wiatru, a piorun rozświetla niebo niczym uśmiech najmłodszego Staszka.

Idź do oryginalnego materiału