Co teraz będzie? zapytała niespokojnie Oliwia, raczej siebie niż ukochanego.
A co? Poślę swaty. Czekaj odparł chłopak zimno jak lód.
Oliwia wróciła z randki (tej, która wywróci jej życie do góry nogami) roześmiana i tajemnicza. Dwóm młodszym siostrom opowiedziała szczegółowo o spotkaniu z Bronisławem.
Siostry wiedziały, iż Oliwia szaleńczo się w nim kochała. Bronisław obiecał poślubić ją jesienią, po żniwach.
A teraz, gdy zbliżyli się tak bardzo w stodole na sianie, chłopak po prostu musiał oświadczyć się dziewczynie.
Lecz pola puste, zboże w spichlerzach, zbliżał się Nowy Rok, a swatów jak nie było, tak nie ma
Mama Oliwii, ciocia Halina, zauważyła zmiany w najstarszej córce. Zwykle radosna Oliwia zgasła i nierówno przytyła. Pewnego wieczoru odbyły się zwierzenia. Po gorzkiej spowiedzi córki ciocia Halina postanowiła spojrzeć w oczy temu rzekomemu zięciowi. I przy okazji spytać, czy swatom zabłądziły gdzieś drogi?
Nie namyślając się długo, poszła do sąsiedniej wsi (tam mieszkał Bronisław). W drzwiach spotkała matkę chłopaka, która nie wiedziała nic o jego czynach. Ciocia Halina wyłożyła wszystko, co myśli, i obie kobiety zwróciły się przeciw Bronisławowi. Ten zaś, słysząc zarzuty, odparł:
Skąd mam wiedzieć, czyje dziecko nosi Oliwia? We wsi chłopaków nie brakuje. Mam teraz wszystkie wychowywać?
Ciocia Halina wściekła się
Wychodząc na zawsze z tego domu, rzuciła tylko:
Obyś, łotrze, całe życie się żenił!
Może te słowa wściekłej matki dotarły aż do niebios. Bronisław ożenił się potem cztery razy
Po twarzy mamy Oliwia domyśliła się, iż rozmowa matek nie przyniosła dobrych wieści. Ciocia Halina surowo ostrzegła córki:
Ojcu ani słowa! Sami to ogarniemy. Oliwia, pojedziesz do Radomia do rodziny. Gdy dziecko się urodzi, zostawisz je w szpitalu. Inaczej baby we wsi będą obgadywać nas do końca świata. A potem zobaczymy. Może Bóg da, jakoś to będzie. Ech, dziewczyny, grzech słodki, a ludzie łakomi
Mąż cioci Haliny, pan Dionizy, był wiejską inteligencją. Wszyscy zwracali się do niego z szacunkiem: Panie Dionizy. Uczył w szkole. Był surowy, ale sprawiedliwy. Szanowali go, przychodzili po radę.
A tu nagle własna córka z nieślubnym dzieckiem! Wstyd na całą wieś!
Ciocia Halina nie mogła do tego dopuścić. Więc wysłała Oliwię do krewnych. Na pytania męża odpowiedziała:
Niech jedzie do miasta pracować. Dwadzieścia lat ma, nie dziecko.
Młodsze córki (wszystkie niemal w tym samym wieku) pilnowała teraz jak oka w głowie.
Ale czy da się upilnować? Średnia, Stasia, niedługo wyjechała do Lublina na praktyki, najmłodsza Eliza do Warszawy.
Na wsi każde słowo odbija się echem. W końcu wieść dotarła i do pana Dionizego. Od własnych uczniów usłyszał, iż w jego rodzinie nie wszystko czyste.
Nie zamkniesz ludziom ust Pan Dionizy urządził żonie awanturę jakiej nie było.
Jak mogłaś coś takiego wymyślić? Dziecko do domu dziecka? To twoja wnuczka! Żebym ją jak najszybciej zobaczył pod naszym dachem!
Ciocia Halina nie spodziewała się takiej reakcji. Choć sama płakała cały ostatni rok. Wiedziała, iż wnuczkę oddano do sierocińca. Bała się odwiedzać. Bała się siebie, wołania krwi *Córka jagody zjadła, a u matki w ustach kwaśno* myślała.
Wkrótce przywiozły dziewczynkę do wsi. Nazwały ją Anią. Przez rok Ania nie znała rodziny. Ten grzech Oliwia będzie nosić całe życie. Cokolwiek by Ania nie zrobiła (a bywało różnie), Oliwia znosiła cierpliwie.
Wychowaniem zajmował się dziadek Dionizy, babcia Halina i Oliwia. Często wspominała tamtą ostatnią noc z Bronisławem. Oszołamiający zapach siana, słodkie chwile szaleństwa Wciąż go kochała. Hańba, zdrada, ból i tak to była *ta przeklęta miłość*. *Miłość to nie ziemniak, żeby wyrzucić za płot*.
Została samotną matką. W Ani widziała rysy Bronisława. I charakterem była jego kopią. Żyła jak we mgle. choćby wesoła Ania przyprawiała ją o smutek. *Bez ojca ech*.
Gdy Oliwia skończyła 25 lat, zaczął się o nią dobijać dawny przyjaciel. Praktycznie razem dorastali. Siostra cioci Haliny wyszła za wdowca z trójką dzieci. Tadeusz (zalotnik Oliwii) był jednym z nich. Mieszkali w tej samej wsi.
Oliwia niechętnie przyjęła jego zaloty. Samotne macierzyństwo nie było łatwe. A ona wciąż młoda. Tadeusz byłby świetnym mężem, ale Ania Jak ją potraktuje? Znał całą historię, ale Oliwię uwielbiał od dziecka. Wziąłby ją choćby z trojgiem dzieci. Może by się zgodziła
Wesele było huczne. Nowe życie zaczęli w Warszawie. Z dala od ciekawskich oczu. Teraz mieli swoją delikatną tajemnicę.
Wkrótce Oliwia urodziła córeczkę Lusię. Dla Tadeusza obie były córkami. Anię od razu adoptował. Nie robił różnicy.
Oddychał rodziną. Oliwia okazała się świetną żoną i matką. Tadeusz tchnął w nią nowe życie. W domu panował spokój.
Minęło dziesięć lat.
Pewnego lata Ania, Lusia i czworo wnucząt odwiedzili babcię Halinę.
Babcia chodziła po wsi dumna. Trzy córki zamężne, wszystkie z dziećmi. Sześcioro wnucząt!
Pewnego dnia wnuczka sprzątała stary schowek. Wśród zakurzonych gazet znalazła mały kWśród zakurzonych gazet znalazła mały notes, a w nim prawdę, która na zawsze odmieniła losy ich rodziny, ale gdy burza emocji przeminęła, zrozumieli, iż najważniejsze to trzymać się razem, bo miłość ta prawdziwa nigdy nie kończy się tak po prostu.