ZAKAZANA MIŁOŚĆ

polregion.pl 18 godzin temu

Miłość przeklęta

Co teraz będzie? zapytała niepewnie Olesa, bardziej sam siebie niż ukochanego.
Co? Będę ci posyłał szwagra. Czekaj odparł chłopak spokojnie.

Olesa wróciła z spotkania, które później odwróciło całe jej życie, wesoła i tajemnicza. Młodsze siostry usłyszały wszystkie szczegóły przygody z Borysem. Wiedziały, iż Olesa była szaleńczo zakochana w nim. Borys obiecał poślubić Olesę jesienią, po zakończeniu ważnych prac na wsi.

W końcu, gdy doszło do bliskiego spotkania w zagrodzie, chłopak powinien był po prostu zadać rękę i serce. ale pola były już żniwne, zbiory leżały w spichlerzach, zbliżał się Sylwester, a szwagra nie widać było wcale.

Matka Olesy, ciotka Gania, dostrzegła zmiany u starszej córki. zwykle wesoła, Olesa stała się przygnębiona i przybrała na wadze w sposób nierównomierny. Przebiegła rozmowa serc. Po gorzkiej wyznaniu ciotka Gania chciała osobiście spojrzeć w oczy przyszłemu zięciowi i przy okazji dowiedzieć się, czy szwagrzy się nie zgubili.

Nie myśląc długo, matka Olesy pojechała do sąsiedniej wsi, gdzie mieszkał Borys. Spotkała go jego matka. Nie miała pojęcia o życiu prywatnym syna. Ciotka Gania opowiedziała wszystko, co myślała, i obie kobiety zwróciły się przeciwko Borysowi. Ten odpowiedział:

Skąd mam wiedzieć, czy dziecko Olesy będzie moje? Na wsi jest wielu chłopaków. Czy mam przyjąć wszystkich za własne?

Ciotka Gania wściekła się. Wychodząc z domu na zawsze, rzuciła Borysowi jedyne życzenie:

Niech cię los poślubi na dobre!

Być może te słowa dotarły do niebiańskich urzędów. Borys później wziął cztery żony. Olesa wyczuła nieciekawą przyszłość spotkania dwóch matek. Ciotka Gania surowo ostrzegła wszystkie córki:

Tacie nie mówcie nic! Rozwiążemy to sami.

Olesa miała pojechać do Żytomierza do krewnych. Gdy dziecko się urodzi, zostawi je w szpitalu. Inaczej na wsi będą plotki szły nieprzerwanie. Daj Bóg, wszystko się ułoży.

Mąż ciotki Ganii, Denisjan Walerjanowicz, był szanowanym nauczycielem w szkole. Był surowy, ale sprawiedliwy, ludzie przychodzili po radę. Nagle jego najstarsza córka przywiodła dziecko! To był hańba dla całego kołchozu.

Denisjan, słysząc plotki od uczniów, rozgniewał się na żonę:

Jak mogłaś tak postąpić? Dziecko do domu dziecka? To twoja pierwsza wnuczka! Muszę zobaczyć tę dziewczynkę w własnym domu!

Ciotka Gania nie spodziewała się takiej reakcji. Wiedziała, iż wnuczkę już zapisano do sierocińca i bała się ją odwiedzać. Co ja, matko, widziałam w dziecku? rozpaczała.

Wkrótce Gania i Olesa przywiozły dziewczynkę do wsi. Nazwały ją Ania. Przez rok Ania nie znała swojej rodziny. Olesa nosiła ten grzech przez całe życie. Cokolwiek Ania robiła, Olesa przyjmowała ją cierpliwie.

Wychowywać Anię pomagał dziadek Denisjan, babcia Gania i Olesa. Często Olesa wspominała ostatnie spotkanie z Borysem, zapach suszonych ziół i słodkie chwile namiętności w zagrodzie. Wciąż kochała Borysa, choć go zdradził i spalił jej serce. Miłość nie jest jak kartofle, nie wyrzucisz jej w okno.

Tak Olesa stała się samotną matką. Patrząc na Anię, widziała w niej cechy Borysa waleczność i upór. Olesa żyła w mgłach, nic nie sprawiało jej radości. choćby uśmiech Anii przywoływał smutek.

Gdy Olesie skończyło się 25 lat, zaczęli ją zalecać podrywańcy. Jeden z nich, Fiodor, był synem ciotki Ganii, która kiedyś wyszła za mężczyznę z trójką dzieci. Fiodor był już w wieku, w którym mógłby być dobrym mężem, ale Ania była w drodze. Olesa niechętnie przyjęła zaloty Fiodora, wiedząc, co może się stać z jej córką.

Zorganizowano wesele w stylu wsi, a Fiodor wraz z rodziną przeniósł się do Kijowa, by chronić nową rodzinę przed ciekawskimi spojrzeniami. niedługo Olesa urodziła drugą córkę Łucję. Dla Fiodora obie dziewczynki były po prostu dziećmi, a Anię adoptował. Nie robił rozróżnień.

Fiodor stał się dla Olesy oparciem, przywrócił jej rozbite serce. W ich domu panował spokój i wzajemne zrozumienie.

Minęło dziesięć lat. Pewnego lata Ania, Łucja i jeszcze czworo wnucząt spędzały wakacje u babci Ganii. Babcia była dumna, bo trzy córki miały już swoje rodziny i dzieci.

Jednego dnia wnuczka średniej siostry przeszukiwała zapomniane poddasze i znalazła mały notesik. Czytając zapiski, odkryła, iż w każdym wpisie pojawia się imię Borys. Zrozumiała, iż to prywatny dziennik ciotki Olesy.

Wiadomość rozeszła się błyskawicznie. Ania wzięła notes i zawołała ciotkę Ganię po wyjaśnienia. Babcia, z żalem, przyznała się, iż nigdy nie spaliła tego przeklętego notesu. Nie mogła pojąć, iż tak długo ukrywano przed nią prawdziwego ojca. Ania chciała natychmiast spotkać się z nim.

Gania podała jej adres nieudanego ojca. Ania ruszyła do sąsiedniej wsi, zabierając ze sobą siostrę, by obie mogły zobaczyć prawdę. Na progu domu przywitała je matka Borysa. Od razu rozpoznała wnuczkę, a Ania przypominała mu własny wzrok.

Matka Borysa zaczęła przygotowywać jedzenie, a potem płacząc przeprosiła wnuczkę, iż syn nie pozwalał im się spotykać. W tym momencie z oddzielnego pokoju wyszedł sam Borys. Spojrzał na dwie niebieskookie dziewczynki i zapytał:

No cóż, przyznajcie się, która z was jest moją córką?

Ania, zuchwała, odpowiedziała:

Mogłam być twoją córką!

Borys skinął głową i zaprosił Anię wyjść na podwórze. Po krótkiej chwili wróciła, wściekła. Matka Borysa, widząc napięcie, zaprosiła wszystkie przy stołowy z kieliszkiem wódki. Dziewczyny zaśmiały się:

Co wy? W mieście w naszym wieku nie pijemy! Jesteśmy jeszcze za małe na alkohol.

I wypiły. Nie pamiętały, jak wróciły do domu.

W drodze powrotnej Ania opowiedziała siostrze, o czym rozmawiała z ojcami na podwórzu.

Nic. Zaproponował mi pieniądze. Chciał się mnie wykupić? Nie wzięłam. Poza tym nie podoba mi się ten tata. Nie rozpoznał mnie, a ja jego kopia! wykrzyknęła.

Babcia Gania wyciągnęła wszystkie informacje od wnuczek: jak się spotkały, co jadły, czy powinno się o tym mówić Fiodorowi i Olesie.

Ania odpowiedziała krótko:

Poza tatą Fiodora, nie mam innych ojców!

Od tamtej pory nosiła w sobie żal do matki, oskarżała Olesę, iż uległa drobnym plotkom i oddała dziecko do sierocińca. Olesa przez całe życie powtarzała:

Przepraszam, Aniu, twoją zagubioną matkę!

Lata mijały. Ania i Łucja dorosłyły, wyszły za mąż, a Ania urodziła dwóch synów starszy nosił imię Borys, po dziadku. Co stało się z Borysem? Czasami spotykał się z Olesą w Kijowie. Olesa przychodziła na rzadkie spotkania, by pokazać mu, iż żyje w dostatku i nie potrzebuje go. Nie mówiła mu, iż Ania od dziesięciu lat zabrania jej widywać się z wnukami.

Olesa rozumiała to i cierpiała. Jej jedynym pocieszeniem był mąż. Fiodor widział w Olesie słońce bez plam. Nie krytykował jej ani słowem, ani spojrzeniem. Przed ślubem żartował:

Czerwona jabłko z plamką nie jest wstydem.

Olesa od lat była przywiązana do Fiodora duszą. Nie dało się go nie kochać. Dożyli razem złotego wesela. Na przyjęcie przyjechali dzieci, wnuki i prawnuki.

W środku jubileuszu Ania odciągnęła Olesę na bok i ze łzami w oczach wypowiedziała:

Przepraszam, mamo, za wszystko! Nie miałam prawa cię osądzać!

Borys, dzwoniąc do rodziny Olesy, przyznał:

Nie dożyję złotego wesela. Od ostatniej żony mam dziesięć lat. Czwarte już? Przepraszam, Oleso! Dlaczego, głupcze, odrzuciłeś mnie?

Olesa nie pozwoliła mu dokończyć:

Nie kontynuuj, nie musisz. Odrzuciłem, bo nie kochałem. Wiedz, iż jestem szczęśliwa! Tak, musiałam zapłacić za błędy młodości, ale teraz mam wszystko. Najważniejsze mój Fiodor! Nie obwiniam nikogo. Przebaczyłam ci dawno temu.

Pożegnaj się, Borysie

Idź do oryginalnego materiału