Zaproszenie na ślub wylądowało w toalecie. Matka oburzona: "Nie przyjdę bez dzieci!"

mamadu.pl 1 tydzień temu
Każdy robi wesele, jakie chce – i ma do tego pełne prawo. Jedni nie wyobrażają sobie tego dnia bez dzieci, inni świadomie decydują się na imprezę tylko dla dorosłych. Problem zaczyna się wtedy, gdy goście próbują wymusić swoją wizję świętowania... choćby z pomocą muszli klozetowej.


Każdy robi wesele, jakie chce


Kiedy przygotowywaliśmy z mężem nasze wesele – małe, kameralne przyjęcie w gronie najbliższych – nie miałam żadnych wątpliwości: dzieci muszą być. Moje siostrzenice, chrześniaczka, dzieciaki moich kuzynów. Maluchy, które widuję na co dzień, które kocham i z którymi wiążą się moje rodzinne wspomnienia. To nie było klasyczne wesele – raczej rodzinne spotkanie w karczmie z tańcami, jedzeniem i mnóstwem śmiechu. Dzieci były jego częścią w naturalny sposób, nikt choćby nie pytał, czy mogą przyjść. One po prostu musiały tam być.

Ale już wtedy niektórzy dalsi znajomi zostali zaproszeni bez swoich pociech. Niektórzy mają starsze dzieci, które spokojnie mogą zostać pod opieką dziadków czy cioci, a ja ich w większości choćby nie znałam. Czułam, iż mogę tak to ustawić – i iż to będzie w porządku, bo nasi znajomi będą mogli się bez dzieciaków swobodnie pobawić.

Dlatego tak bardzo dziwi mnie oburzenie, z jakim niektórzy reagują na zaproszenia "bez dzieci". Widziałam niedawno wpis na Threads, który mnie zaskoczył, choć w sumie chyba nie powinien. Użytkowniczka o nicku _julcziana_ napisała: "Właśnie widziałam filmik, gdzie typiara podarła zaproszenie na ślub i spłukała je w kiblu, bo wesele ma być bez dzieci i ona tego nie akceptuje. Czy to naprawdę taki problem? Na jeden dzień można podrzucić dziadkom, wynająć nianię albo po prostu odmówić i powiedzieć, iż nie ma się z kim ich zostawić, więc się nie przyjdzie. Po co ta szopka? Czy to takie podle? Ja totalnie rozumiem koncept wesela bez dzieci, osobiście uważam, iż to nie miejsce dla nich. Alkohol itd. A co wy uważacie?".

Nie musisz iść, jeżeli masz inne zdanie


Ten wpis, choć napisany dość ostro, trafia w punkt. Nie każde wesele to miejsce dla dzieci. Gdy sala pełna, parkiet gęsty, alkohol leje się strumieniami, a DJ niekoniecznie puszcza "Kaczuchy" – to naprawdę nie musi być bezpieczne i komfortowe środowisko dla kilkulatków. Jasne, dzieci lat 90. pamiętają, jak spały w kącie na takich imprezach, gdy rodzice się bawili i większość z nich nie miała z tym problemu, bo "takie były czasy".

Ale dziś jest większa świadomość, bardziej dbamy po samopoczucie dzieci i częściej ich komfort jest priorytetem rodziców niż beztroska zabawa. W takich sytuacjach młodzi mają pełne prawo powiedzieć: "Zapraszamy bez dzieci" i to nie jest żadna dyskryminacja. To po prostu decyzja gospodarzy, których czeka ogrom organizacyjnej pracy, odpowiedzialności i stresu. Oni mają prawo zadbać o to, by ten dzień był taki, jak sobie wymarzyli. A jeżeli oznacza to brak dzieci – to trudno. To tylko jeden dzień.

Rodzice, których to dotyczy, mogą spokojnie odmówić. Napisać: "Nie damy rady, nie mamy opieki". Tylko tyle. Bez focha, bez obrażania się. A jeżeli ktoś nie potrafi zrozumieć tej decyzji, to warto się zastanowić, czy naprawdę chodzi o dobro dziecka, czy może o własną ambicję lub potrzebę postawienia na swoim.

Jako matka dzieci w wieku przedszkolnym, która była na weselach zarówno z nimi, jak i bez nich, wiem jedno – decyzja o obecności dzieci na weselu powinna należeć do młodych. I nikt nie powinien im tej decyzji utrudniać. Ani drzeć zaproszeń, ani spłukiwać ich w toalecie. Po prostu: szanujmy się. I pamiętajmy, iż wesele to nie wydarzenie dla całego świata, tylko dla tych, których młodzi chcą mieć blisko w tym wyjątkowym dniu.

Idź do oryginalnego materiału