Kiedy różnica pokoleń wymaga "mostu", nie bajki
Babcia zna "Czterech pancernych" i "Noce i dnie", wnuk zna "Spidermana" i "Minionki". Znaleźć coś, co ich połączy, to jak próba pogodzenia radia Maryja z TikTokiem. Chciałam filmu, który nie będzie naiwną ani przegadaną bajką, tylko czymś, co mówi o ważnych sprawach prostym językiem.
Wpisałam więc w AI: "Film dla babci i wnuka – do wspólnego oglądania, z emocją, bez infantylizmu".
W odpowiedzi dostałam tytuł, który znałam, ale nigdy nie traktowałam poważnie: "Coco". To amerykańska animacja z 2017 w reżyserii Lee Unkricha.
"Coco" – o pamięci, śmierci i o rodzinie, której nie wolno zapomnieć
Disney/Pixar stworzył animację, która opowiada o rzeczach trudnych – o przemijaniu, o śmierci, o rodzinnych tajemnicach – w sposób tak ciepły i przemyślany, iż trafia zarówno do ośmiolatka, jak i do osiemdziesięciolatki.
Główny bohater, 12-letni Miguel, trafia do Krainy Umarłych, gdzie próbuje odkryć prawdę o swoich przodkach i zrozumieć, czym naprawdę jest pamięć.
To film, który nie ucieka przed tematem śmierci – tylko go oswaja, ubiera w kolory, w muzykę i w poczucie sensu. I to właśnie sprawiło, iż babcia i wnuk oglądali go jak zaczarowani.
Płakali – każde po swojemu
Babcia płakała, bo przypomniała sobie własnych rodziców i to, iż wnuk nigdy ich nie poznał. Wnuk płakał, bo bał się, iż kiedyś zapomni piosenkę, którą babcia śpiewała mu na dobranoc.
A potem długo jeszcze siedzieli razem w ciszy. W tej dobrej, miękkiej ciszy, w której nie
trzeba nic mówić, bo wszystko już się wydarzyło na ekranie.
"Coco" to nie tylko historia o meksykańskim święcie zmarłych. To opowieść o tym, iż ludzie żyją tak długo, jak długo o nich pamiętamy. A wspólne oglądanie tego filmu to coś więcej niż czas spędzony razem – to budowanie mostu między światem babci a światem wnuka, między "kiedyś" a "teraz".
Nie szukaj hitu. Szukaj więzi
Jeśli chcesz, żeby dziecko i babcia naprawdę się spotkali – nie tylko w jednym pokoju, ale
emocjonalnie – włącz im "Coco". Bo to nie jest tylko bajka o rodzinie. To list miłosny do pamięci, relacji i tych, którzy byli przed nami.
A najlepsze w tym wszystkim? Że po seansie jedno i drugie powiedziało: "Obejrzyjmy to kiedyś jeszcze raz".
A potem długo jeszcze siedzieli razem przy herbacie i opowiadali, kto co pamięta. I kogo pamiętać warto.