Zasady Montessori, które zmieniają rodzicielstwo. Wystarczą 3 godziny dla dziecka

mamadu.pl 2 dni temu
Montessori to coś więcej niż drewniane zabawki i ładne kadry z Instagrama. To wymagająca metoda wychowania, która opiera się na zaufaniu do dziecka i jego potencjału. Daje przestrzeń do samodzielności, ale wymaga od dorosłych rezygnacji z kontroli i gotowości na to, iż prawdziwa praca dziecka nie zawsze wygląda efektownie.


Nie tylko drewniane zabawki i lniane fartuszki


Metoda Montessori od lat przyciąga rodziców, którzy szukają czegoś więcej niż tylko edukacji wczesnoszkolnej w głównym nurcie, z którego korzysta polskie szkolnictwo. Montessori to sposób na wychowanie dziecka samodzielnego, odważnego i pewnego siebie. Takiego, które w dorosłości poradzi sobie bez problemu – zarówno z wyzwaniami, jak i z porażkami. Nic dziwnego, iż coraz więcej rodzin wprowadza zasady Montessori nie tylko w przedszkolach, ale też w swoich domach.

Dla wielu Montessori to synonim harmonii, porządku, drewnianych zabawek i uroczych lnianych fartuszków. Takie obrazy często widujemy w mediach społecznościowych. Jednak metoda dr Marii Montessori dotycząca wychowywania dzieci to coś znacznie głębszego niż estetyczne obrazki samodzielnych dzieci. W jednym z wpisów na Instagramie z profilu Dzieci Montessori ujęto to bardzo trafnie:

"Montessori to nie lniane fartuszki, idealne światło i drewniane zabawki ustawione pod kątem 90 stopni. To nie cisza na komendę i dzieci, które 'ładnie pracują' wtedy, gdy patrzy dorosły. Montessori to 2,5–3 godziny codziennej pracy własnej dziecka – bez przerywania, bez oceniania, bez pokusy kontroli. To przestrzeń, w której dziecko ma czas budować siebie: krok po kroku, z błędem, z odkryciem, z euforią i frustracją.

To proces. Nie wystawa. Nie strategia marketingowa. To odpowiedzialność dorosłego, który wie, iż prawdziwe wychowanie nie zawsze wygląda dobrze na zdjęciu. Ale za to – działa. Głęboko i na całe życie".



Dziecko powinno być odpowiedzialne za swoją pracę


Te słowa warto przeczytać kilka razy. Zwłaszcza jeżeli ktoś planuje wprowadzenie zasad Montessori w swoim domu i w wychowaniu dzieci. Bo o ile łatwo zachwycić się porządkiem na półce z pomocami, o tyle znacznie trudniej dać dziecku prawdziwą przestrzeń do samodzielnej pracy i pozwolić mu na niezależność, bez nadopiekuńczego podpowiadania, co i jak powinno zrobić.

W centrum metody Montessori leży założenie, które dla wielu przedszkolaków (i ich rodziców!) może być ogromnym wyzwaniem – codzienna, nieprzerwana praca własna dziecka trwająca od 2,5 do 3 godzin. Bez odciągania uwagi, bez poprawiania, bez pośpiesznego chwalenia. Dziecko ma w tym czasie budować siebie i swoje poczucie wartości – poprzez próby, błędy, nudę, zachwyt, zniechęcenie i powroty.

To nie jest łatwe. Ani dla dziecka, które musi uczyć się wytrwałości, ani dla dorosłego, który musi zaufać procesowi i powstrzymać się od wtrącania. A jednak to właśnie ta konsekwencja sprawia, iż Montessori nie jest strategią marketingową, tylko prawdziwą drogą do wewnętrznej siły kilkulatka.

Zamiast zachwytu nad ciszą na komendę, metoda uczy dzieci wsłuchiwania się w siebie. Zamiast "ładnej pracy", daje szansę na prawdziwe zaangażowanie. A zamiast idealnego kadru – pozwala przeżyć prawdziwe dzieciństwo: z frustracją, skupieniem i satysfakcją z pokonania trudności. Montessori nie zawsze wygląda dobrze na zdjęciu. Ale jeżeli zrozumiemy jej istotę, może na całe życie zmienić sposób, w jaki patrzymy na rozwój i wychowanie.

Idź do oryginalnego materiału