REKLAMA
Zobacz wideo
Pracodawca będzie miał nowy obowiązek. Długo wyczekiwana zmiana dla pracowników
Są wyniki - jest premia!"A ja bym chciała, żeby do wynagrodzenia dodać poziom klasy z przedmiotu, który się uczy. Są wyniki przyzwoite to i kasa; brak efektów - kasa słabo - rozliczanie, jak w większości firm. Reasumując - kasa uzależniona od efektów nauczania" - czytamy w udostępnionym komentarzu na FB profilu @Pokój Nauczycielski. Choć sam wpis miał ironiczny wydźwięk, pojawiło się pod nim sporo komentarzy od nauczycieli. "Zapraszam do szkoły specjalnej... Ja tu mam każdego dnia sukces" - napisała jedna z komentujących osób. "Klasa szesnastoosobowa, gdzie jestem współorganizującym. Mamy jedno z ASD, troje - zacytuję orzeczenia - funkcjonuje jak dziecko z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim, jedno z różnymi dysfunkcjami, w tym - wg orzeczenia - obniżona sprawność intelektualna (w którą nie wierzę). Do tego cztery śpiące królewny i dwóch królewiczów, którzy zamiast pomyśleć od razu, uznają, iż nie rozumieją i nie podejmują wysiłku intelektualnego. Dwóch bystrzaków, jeden dopilnowany przez mamę i dwoje przeciętnych, którzy się starają. Wyniki? Z czego mamy je wziąć?" - dodała kolejna. Uczę często bardzo słabe klasy, w których sukcesem jest czasami to, iż ich przekonamy, by nie rzucali szkoły, jak już skończą 18 lat. Których przekonuję, by jednak podchodzili do matury i którzy potem z wyniku 30 proc. cieszą się tak, jak inni ze 100 proc. A po latach mi dziękują, iż w nich wierzyłam (bo często nauczyciel to jedyna osoba w ich życiu, która w nich wierzy). Praca w takich klasach jest bardzo ciężka, trzeba codziennie myśleć - co zrobić, jak zrobić itp.- zaznacza jedna z nauczycielek. - Mam lekcje prywatne z uczniami z tzw. elitarnych szkół. Tych szkół, które zbierają najlepszych z najlepszych. Są tam oczywiście wspaniali nauczyciele, ale są też i tacy, którzy tylko spijają śmietankę z tego, co uczeń wypracuje sam (lub z pomocą korepetytora). Wyniki grupy to w większości 100 procent, a jak ktoś nie rokuje, iż taki będzie mieć wynik, to się go na przykład przekonuje, żeby się przeniósł do innej szkoły. Miałam olimpijkę, której nauczycielka powiedziała 'jak sobie wymyśliłaś olimpiadę, to się sama przygotuj, jak taka mądra jesteś'. I ta pani dostała potem nagrodę od OP za 'wybitne sukcesy pedagogiczne'. Zgodnie z logiką autorki posta, ja pewnie powinnam dopłacać do swojej pracy w szkole, bo dla ludzi takich jak ona wyniki moich uczniów są niezadowalające, a więc ja nie pracuję tak, jak powinnam - skitowała ostro.Nauczyciele mówią głośno o swojej pracyDobry nauczyciel to nie tylko osoba posiadająca wiedzę merytoryczną, ale również odpowiednie cechy osobowości i umiejętności, które wspierają proces nauczania. W pracy z uczniami najważniejsze znaczenie mają kompetencje miękkie, zaangażowanie oraz otwartość na zmieniające się metody edukacyjne. Za tym wszystkim powinno iść także odpowiednie wynagrodzenie i szacunek społeczny. To niestety jest sprawą mocno dyskusyjną, bo jak nauczyciele sami przyznają, ich praca często jest niedoceniana i niezauważana.
Teraz raban się zrobił, bo nie chcemy jeździć na wycieczki. Wcześniej 'wieszano na nas psy', bo chcieliśmy godnie zarabiać i liczymy na podwyżki. Jak głośno mówię, iż odbieram telefony od rodziców późnym wieczorem, albo odpisuje na maile w nocy, to słyszę w kontrze, iż sama jestem sobie winna. Kiedy w końcu zaczniemy szanować nauczycieli? Jak odejdą od tablicy i z ręką w nocniku obudzimy się, iż brakuje ludzi do pracy?- komentuje sprawę nauczycielka z Torunia, która prosi o anonimowość. - Uwielbiam pracę z moimi uczniami, ale tym nie zapłacę rachunków za mieszkanie i nie zrobię zakupów spożywczych - dodaje. A Ty co sądzisz o tym pomyśle uzależniania pensji nauczycieli od efektów uczniów? Podziel się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami w komentarzu albo napisz na anita.skotarczak@grupagazeta.pl.











