Zbyt wiele ufności, matka z dzieckiem i złamane serce

twojacena.pl 2 tygodni temu

Byłam zbyt dobra i ufna: zostałam z dzieckiem i złamanym sercem

Historia kobiety, która dwukrotnie próbowała zbudować rodzinę… i dwukrotnie została zdradzona

Mówią, iż małżeństwo to świętość. Powinno być oparte na miłości, zaufaniu i szczerości. Wierzyłam w to całym sercem. Dwukrotnie zaczynałam od nowa, z otwartym sercem, bez kalkulacji i wątpliwości. I dwukrotnie zostałam z ranami na duszy, samotnością w oczach i jedyną prawdziwie wartościową osobą w moim życiu — moim dzieckiem.

Mam na imię Helena. Pochodzę z małej miejscowości w województwie kujawsko-pomorskim. W młodości byłam naiwna, łagodna, zbyt dobra. A za dobroć, jak się okazało, często płaci się bólem.

Pierwszy raz zakochałam się nagle. To było dawno temu, wracałam z koleżanką z sąsiedniego miasta. Autobus spóźnił się, zapadał zmrok. Moja przyjaciółka wyjechała wcześniej, a ja zostałam sama. On, Artur, zaproponował pomoc, powiedział, iż mieszka blisko, i zaprosił na nocleg. Niemal się nie znaliśmy, ale jego mama przyjęła mnie jak swoją. Przez kilka dni pełnych zaufania i ciepła wywiązał się między nami romans, który gwałtownie przerodził się w małżeństwo.

Ale prawda, jak zawsze, okazała się straszna.

Matka Artura była pierwsza, która zasugerowała ślub. Powiedziała: „Dobra dziewczyna, z nią będzie spokój”. A on się zgodził. Dopiero później dowiedziałam się, iż przez cały ten czas spotykał się z inną kobietą. Matka była przeciwna tej kobiecie, więc postanowił „dogodzić” — mi, jej, sobie. Ożenił się ze mną, ale serce zostawił u innej.

Małżeństwo było puste. Nocami nie wracał, pił, unikał rozmów, a gdy urodził się nasz syn, było jeszcze gorzej. Miałam nadzieję, iż ojcostwo go zmieni — ale stał się jeszcze bardziej obojętny.

W pewnym momencie przyprowadził do domu młodą kobietę — rzekomo pomoc domową, z dzieckiem. Została u nas na stałe. Początkowo niczego nie podejrzewałam, ale później okazało się, iż ona była przyjaciółką tej, z którą mnie zdradzał. Nie tylko pomagała — organizowała ich tajemne spotkania, okłamując mnie.

Wytrzymywałam. Nie dlatego, iż byłam słaba. Ale dlatego, iż nie miałam dokąd iść — nie fizycznie, ale duszą. Żyłam dla dziecka. Potem znalazłam pracę w szkole — jako nauczycielka początkowej edukacji. I pewnego dnia, jak grom z jasnego nieba, odwiedziła mnie tamta kobieta. Jego kochanka. Ta, z którą był przez cały ten czas.

Stała w drzwiach i drżącym głosem powiedziała:
— Wybacz mi. Nie chcę dłużej żyć w kłamstwie. Byliśmy razem przez cały czas, ale nie mogę dłużej tak żyć. Obiecuję, iż go zostawiam.

Rzeczywiście odeszła. Ale „pomocnica” została — zajęła moje miejsce. Kiedy się rozwiedliśmy, przeprowadziła się do naszego domu, do mojego łóżka, do mojego dziecka. Wszystko to było jak zły, obcy sen.

Minęły lata. Najpierw odeszła ona — ciężko zachorowała i zmarła. Opiekowałam się nią, mimo wszystko. Bo człowiek powinien być człowiekiem. Potem umarł też Artur. Zostałam tylko ja i nasz syn. I złamane serce.

Ale na tym nie skończyły się moje próby.

Po kilku latach spotkałam Olka. Miałam nadzieję, iż życie daje mi drugą szansę. Był pracowity, wyjechał do pracy za granicę, najpierw do Libii, potem do Kuwejtu. Pięć lat. Pisał listy, dzwonił, obiecywał „nowy początek”.

Kiedy wrócił, zdawał się być innym człowiekiem — hojny, głośny, otoczony kobietami. Pieniądze płynęły strumieniem: restauracje, drogie prezenty, wesołe towarzystwo. Dla wszystkich — oprócz mnie. Ja zostałam w jego domu i przez cały czas opiekowałam się… jego matką. Wiedział cały czas, iż jej nie opuszczę, będę prać, gotować. Nie potrzebował żony — potrzebował darmowej opiekunki do matki. I znów wpadłam w pułapkę.

Milczałam. Przez kilka lat. Aż w końcu zrozumiałam, iż nie żyję własnym życiem. Nie jestem służącą, nie jestem ofiarą, nie jestem tłem.

Znów rozwód. Cichy, bez skandali. On został z pieniędzmi i pustką. Ja — z synem i spokojnym duchem. Już nie szukałam miłości. Zmęczyłam się byciem celem dla czyjejś wygody.

Teraz mój syn ma już dwadzieścia dwa lata. Jest dobry, uczciwy, silny. W wielu aspektach — kompletnym przeciwieństwem swoich ojców. Jestem z niego dumna. Mamy wspaniałe mieszkanie, wieczorną ciszę i ciepło w domu. Pracuję w tej samej szkole. Dzieci mnie lubią, a koledzy szanują.

Już nie tworzę iluzji. Wiem, iż nie każdy dostaje w życiu miłość. Ale znalazłam swoje szczęście — w macierzyństwie, w uczciwości, w tym, iż się nie złamałam.

Jeśli ktoś powie, iż bycie zbyt dobrym to wada, odpowiem: „Nie. To moja siła”. Tylko dzięki tej dobroci pozostałam sobą, nie zgorzkniałam i nie stałam się kimś, kto mści się lub przeklina.

Żyję. Jestem silna. Jestem kobietą, która przeżyła zdradę i mimo wszystko pozostała człowiekiem.

Idź do oryginalnego materiału