No pew, życie potrafi być przewrotne. Kiedyś w małych wsiach było wesoło młodzież chodziła na potańcówki, choćby do sąsiednich wiosek. Bez internetu, za to z tańcami, śmiechem i zupełnie innym rytmem życia.
Kinga zakochała się w Jacku z sąsiedniej wioski. Pewnego wieczoru przyjechał na swoim starym motocyklu na dyskotekę i gdy tylko ją zobaczył, przepadł. Delikatna, skromna dziewczyna widział po jej rumieńcach, gdy się zbliżał.
*”Zbyszek, ta Kinga z kimś chodzi?”* spytał Jacek kolegi.
*”Nie, ale ma wielu adoratorów. Zakochałeś się?”* zaśmiał się Zbyszek.
*”Ładna dziewczyna”* mruknął Jacek, nie spuszczając z niej wzroku. Postanowił działać.
Miłość przyszła nagle, a sen odleciał.
Muzyka grzmiała, gdy Jacek podszedł, wziął Kingę za rękę i zaprosił do tańca. Cały wieczór nie odstępował jej ani na krok czuł, iż ona też coś do niego czuje.
Wyszli późno, księżyc świecił jasno.
*”Kinga, mam motor, podwiozę cię. jeżeli się boisz, możemy iść piechotą.”*
*”Wolę iść.”*
Szli, trzymając się za ręce, najszczęśliwsi na świecie. Kinga zakochała się od pierwszego wejrzenia. Nigdy nie chodziła z chłopakami, choć wiedziała, iż się podobają. Tego wieczoru wróciła do domu z bijącym sercem i myślą: *”Więc to tak wygląda miłość?”*
Czas mijał. Jacek często przyjeżdżał, aż pewnego dnia zapytał:
*”A może byśmy się pobrali?”*
*”Po co? Przecież i tak się zgadzam.”*
*”No to czekaj na swatów.”* roześmiał się, obejmując ją.
Życie małżeńskie i przeprowadzka do miasta.
Wkrótce przyjechał z rodzicami prosić o jej rękę na wozie z dzwoneczkami i kolorowymi wstążkami, zupełnie jak w dawne czasy
Jacek był przystojny i Kinga go kochała, choć matka ostrzegała:
*”Córko, wybrałaś zbyt ładnego chłopaka. Tacy myślą tylko o sobie.”*
*”Mamo, kochamy się, wszystko będzie dobrze.”*
*”Daj Boże”* westchnęła matka, patrząc na zięcia, który wciąż wpatrywał się w Kingę.
Mieszkali w jego wiosce, ale młodzi ciągnęli do miasta. Po trzech latach wyjechali, zostawiając synka u teściowej.
*”Jedźcie, Michałek już chodzi, dam radę. A w mieście praca was czeka.”*
W mieście życie było inne tłumy, fabryki, nowe możliwości. Jacek gwałtownie znalazł pracę w hucie, Kinga w szwalni.
*”Kinga, dają nam pokój w zakładowym hotelu! Będziemy mieć swoje miejsce.”* ucieszył się.
*”Naprawdę, Jacku? Przywieziemy Michałka, już czas do przedszkola.”*
Mijały lata. Michał poszedł do szkoły, a Kinga oznajmiła:
*”Jacek, chyba będziemy mieć drugie dziecko.”*
*”Świetnie! Gdzie jeden, tam i drugi.”*
Drugiego syna, Krzysia, przywieźli już do swojego mieszkania, które Jacek dostał z pracy. Kinga zajęła się domem, on pracował. Żyli spokojnie bez kłótni, w zaufaniu.
Ale z czasem Jacek zaczął późno wracać. Koledzy z pracy doradzali, kobiety uśmiechały się zbyt czule. Jadwiga z magazynu zaprosiła go na urodziny. Poszedł. I tak zaczął zdradzać najpierw z nią, potem z innymi.
*”Jacek, dlaczego wracasz tak późno?”* spytała Kinga.
*”Pracy dużo, jestem dobrym fachowcem.”* kłamał.
Ale prawda wyszła na jaw. Kobiety z fabryki otworzyły Kingi oczy.
*”Twój mąż to kobieciarz. Zdradza cię na prawo i lewo.”*
*”Nie może być jeżeli ktoś kocha, nie zdradza.”*
*”Naiwna jesteś.”*
Rozmowa z mężem była szokiem. choćby nie zaprzeczał.
*”Tak, mam inne kobiety. To twoja wina tylko dzieci, zero czasu dla mnie.”*
*”A kiedy mam cię słuchać, skoro ledwo wracasz do domu?”*
Milczeli długo, potem udawali, iż wszystko w porządku. Dzieci dorosły. Michał skończył szkołę, Krzyś też był już starszy.
Aż pewnego dnia Jacek oświadczył:
*”Kinga, odchodzę. Do młodszej.”*
Nie była zaskoczona. Wiedziała, iż do tego zmierza. Nigdy by go nie zostawiła wychowano ją, iż to wstyd. Ale skoro on odchodzi, nie będzie go zatrzymywać.
*”Młoda Ania mnie czeka. Mieszkanie zostawiam wam.”*
*”Dobrze, iż to on zrobił pierwszy krok”* pomyślała.
Płacz i złość przyszły później. Ale najgorzej było, gdy zaczął domagać się swojej części mieszkania. W końcu oddała mu pieniądze pożyczyła od rodziny i przyjaciół.
*”Zdrajca. Dobrze, iż jest już obcy.”*
Pewnego dnia spotkała Ritę, żonę jego kolegi.
*”Słyszałaś? Twojego Jacka wyrzuciła ta młoda.”*
*”Nie wiedziałam.”* wzruszyła ramionami.
*”Żyje teraz z inną, ale to nie koniec. Karma wróciła.”*
Kinga poczuła ulgę nie żal jej go.
Lata mijały. Michał utrzymywał kontakt z ojcem. Pewnego dnia przyprowadził go do domu.
*”Mamo, niech ojciec u nas zamieszka. Nie ma gdzie iść.”*
*”Nie. To moje mieszkanie, nic mu nie jestem winna.”* odpowiedziała stanowczo.
Ale widząc zmartwienie syna, ustąpiła.
*”Niech śpi w pokoju gościnnym, ale płaci za jedzenie i nie wchodzi mi w drogę.”*
Sąsiadka powiedziała jednak:
*”Jacek opowiada, iż to ty go odnalazłaś i błagałaś, by wrócił.”*
Kinga wpadła w furię.
*”Niech syn przyjeżdża i zabiera go. Dość!”*
Michał zabrał go, ale tydzień później przeniósł go do młodszego syna. Żona Krzysia się wściekła.
*”Jak ojciec nie wyjdzie, ja wyjdę!”*
W końcu umieścili go w domu opieki.
*”Niech tam żyje. Odwiedzimy go czasem.”*
Kinga westchnęła.
*”Zepsuł mi życie, teraz dzieciom. Lepiej sama.”*