Złamane marzenia, odkryta miłość: jak straciłam i na nowo znalazłam uczucie

twojacena.pl 3 godzin temu

Rozbite marzenia, odnaleziona nadzieja: jak straciłam i odzyskałam miłość

Zawsze byłam osobą emocjonalną. Skłonna do zakochania, impulsywna, kierująca się sercem, nie rozumem. Czasem płatało mi to figle, a jeden taki błąd prawie kosztował mnie najcenniejszego miłości.

Wszystko zaczęło się niewinnie od imprezy w górach, na urodzinach przyjaciółki. Zabawa była szalona: muzyka, wino, rozmowy do białego rana. Tak jak za młodu, gdy świat wydaje się beztroski, a żyje się tylko chwilą. W pewnym momencie źle się poczułam za dużo szampana, za mało snu, za głośna muzyka. Pamiętam tylko, iż ktoś delikatnie otulił mnie kocem i położył na kanapie.

Rano obudziłam się zmęczona, ale schodząc do kuchni, ujrzałam go. Niebieskooki, z lekkim uśmiechem i kubkiem kawy w dłoni. To on opiekował się mną tej nocy. Nagle między nami pojawiło się coś ciche porozumienie, drżenie. Spędziliśmy razem dzień, wędrując po zboczach, śmiejąc się, dotykając dłońmi. A potem, tam, wśród gór i nieba, zrodził się pocałunek, pełen ciszy, wiatru i czegoś niemal przeznaczeniowego.

Nie mówiliśmy o przyszłości wydawało się to niepotrzebne. Po prostu byliśmy razem. ale niedługo wróciła rzeczywistość, a w niej Marek.

Poznałam go kilka miesięcy przed wyjazdem. Był dojrzały, stateczny, pewny. Pracował w banku, ubierał się nienagannie, mówił rozsądnie. Jego miłość nie była błyskiem, ale ciepłem. Z nim czułam się dorosła, stabilna. Dawał pewność, której wtedy tak pragnęłam.

I tak utknęłam między dwoma światami dzikim, uczuciowym nieznajomym a cichą, rozsądną więzią z Markiem. Miotałam się, nie mogąc podjąć decyzji, aż nagle dowiedziałam się, iż jestem w ciąży.

Nie byłam pewna, kto jest ojcem. To nie strach był najgorszy, ale niepewność. Marek w tych dniach stał się inny zamknięty w sobie, jakby przygaszony. Aż pewnego dnia przyszedł z różami i pożegnaniem.

Przepraszam powiedział ale muszę odejść. Mam powody, których nie znasz, ale są ważne.

Nie odważyłam się wtedy wspomnieć o ciąży. Tylko skinęłam głową. Umówiliśmy się za miesiąc, ale zniknął. Zostałam sama z niepokojem i dzieckiem pod sercem.

Niebieskooki tymczasem rozczarowywał. Gdy rozmowa zeszła na dzieci, z drwiną stwierdził, iż rodzina to balast, a dzieci przeszkoda. Usłyszałam w tym obcego człowieka i zrozumiałam: namiętność oślepia, ale nie daje oparcia. Odeszłam bez awantur, po prostu poszłam swoją drogą.

Miesiąc później spotkałam Marka. Chciałam wszystko wyjaśnić. ale był zimny, zdystansowany.

Odchodzę na zawsze powiedział bo nie mogę dać ci tego, na co zasługujesz. Żegnaj.

Nie powiedziałam mu o dziecku. W jego głosie brzmiał ból, ale i zamknięta droga. Postanowiłam: urodzę i wychowam je sama. To będzie mój wybór. Tak zrobiłam.

Nadzieja przyszła na świat o świcie. Imię przyszło samo bo była w niej cała moja wiara, siła i miłość, której nie zdążyłam dać Markowi.

W dzień wypisu dostałam paczkę z rzeczami dla córeczki. W środku kartka: Wiem. jeżeli pozwolisz, chcę być blisko. To był on. Marek.

Wstałam, drżąc, podeszłam do okna i zobaczyłam go na dole. Patrzył w górę, a w jego oczach było to, czego szukałam całe życie przebaczenie, zrozumienie, miłość.

Później opowiedział wszystko. Jego odejście podyktował strach iż nie może mieć dzieci. Wiedział o tym, ale ukrywał. Gdy dowiedział się o ciąży, postanowił uwolnić mnie dla szansy na pełną rodzinę. Ale gdy przypadkiem spotkał moją przyjaciółkę, ta wyjawiła mu prawdę. Zrozumiał, iż wciąż mnie kocha. I iż to może być los.

Nigdy więcej nie wspominaliśmy mojego błędu. Przyjął Nadzieję jak własną córkę. Wychowała się w miłości, nieświadoma, iż między jej rodzicami stały niegdyś strach i zwątpienie. Z Markiem nauczyliśmy się żyć od nowa bez tajemnic, bez gier. Nauczyliśmy się słuchać i wybaczać.

Dziś, patrząc wstecz, wiem: czasem najstraszniejsze błędy prowadzą do najlepszych rozwiązań. Ważne, by mieć odwagę wyciągnąć dłoń. I nie puścić tych, których kochamy.

Idź do oryginalnego materiału