Bogno, to ty? młoda kobieta zatrzymała się i odwróciła głowę w prawo, skąd dochodził znajomy głos.
Weronko? Ileż to już minęło? Siedem, może osiem lat? odpowiedziała z uśmiechem Bogna.
Dziewięć, kochana, dziewięć. Czas płynie tak szybko, iż nie zdążysz mrugnąć, a już zamieniasz się w starą, szpitą ciotkę z garścią avokado w torbie przymrużyła lewy oko Werka, po czym dodała: A pamiętasz, jak razem rozpalaliśmy? W szkole siedzieliśmy zawsze przy jednym biurku. Nie bez powodu nadaliśmy sobie przydomek Syjamskie bliźniaczki. Paraliśmy rodzicom kupować nam takie same sukienki, tornistry i zeszyty. Pamiętasz?
Oczywiście, iż pamiętam! Jak mógłbym zapomnieć nasze graffiti w toalecie pierwszej klasy przy przedszkolakach? Musiałyśmy je potem zmywać. A ty nigdy nie będziesz staromodną, wiecznie pomiatą babcią, co narzeka na młodsze pokolenie i chwali te dobre stare czasy. Patrz, jakaś piękność się rozkwitła! zachwyciła się Bogna, podglądając strój przyjaciółki ze szkolnych lat.
A tak w ogóle, Weronko, przyjechałam na kilka dni do rodziców, bo mój mąż jest w delegacji. Wieczorem czekam na ciebie w domu. Nie odmawiaj, proszę. Mam nadzieję, iż nie wymazałaś z pamięci adresu ich mieszkania? objęła Bognę i poprawiła włosy.
Nie, Weronko, adres rodziców pamiętam świetnie. Jak mógłbym zapomnieć dom, w którym zawsze gościnnie witały? Mieszkanie, które prawie spłonęło, kiedy eksperymentowałyśmy w kuchni? I te pierogi z wiśniami, które ciągle się przypalały, a sok z dojrzałych wiśni leje się wszędzie, zostawiając je czarnymi węglem. wspominała Bogna, przywołując szkolne wspomnienia.
Oczywiście, przyjdę przerwała się Werka. A twój ulubiony tort Napoleon? Smaki się nie zmieniły? A które wino lubisz najbardziej? Mam nadzieję, iż nie będziemy znów degustować taniego, takiego co trzymało nas w łóżku trzy dni po lekcjach w jedenastym klasie.
Teraz wolę Zielonogórskie odparła Werka, patrząc na zegarek. Nie kupuj wina, ja właśnie przywiozłam odpowiednią butelkę.
Zapisane, Werunia.
A moi rodzice będą zachwyceni, iż przyjdziesz. Wczoraj właśnie wspominali cię. Pogadamy na pełen regulator zaśpiewała Werka, po czym wypróżniła się do biegania po sprawach. Nie zapomnij, dokładnie o siódmej! Czekam z niecierpliwością.
Ja też. Do zobaczenia! odparła Bogna.
Werka zniknęła w ludzkim tłoku, a Bogna pobiegła po tort do najbliższego marketu. Musi jeszcze odebrać pozwolenie od domowników. Nic nie szkodzi, Michał zostanie z dziećmi, z nim się dogada, a pamięć? Co z nią zrobić? Niektóre wspomnienia już zniknęły może i tak lepiej. Kto wie, co przyniesie spotkanie dwóch przyjaciółek?
Proszę, przechodź, nie wstydź się w progu salonu witała ją Ludmiła Iwanowna, wpuszczając Bognę do domu.
Stół w salonie, jak zawsze, przykryty białą, haftowaną obrusą, serwetki wyprasowane na chrupko i mosiężne sztućce, przenosiły Bognę w słodkie dzieciństwo. Na honorowym miejscu stał niemiecki zestaw herbaciany Madonna, a całość przypominała, jak szczęśliwe były jej lata młodości. Marzyło jej się, by razem z Weronką zamienić się w beztroskie śmieszki, które wieczorami na rozkładanym kanapie plotą opowieści o swoich kawalerach. Przy tym samym stole kiedyś uczyły się na koniec liceum, układały w kolumny wzory, rysowały w zeszytach hiperbole i równoległościany, pisały wypracowania, podglądając się nawzajem kartki.
Uśmiechnęwszy się, Werka wyciągnęła rękę do Piotra Szymańskiego, który, jak przystało na dżentelmena, nazwał ją pięknością i, ku ogromnemu zawstydzeniu Bogny, pocałował w dłoń. Po krótkim rozmowie o dzieciach, po kieliszku wina i kawałku tortu, pan Szymański i pani Iwanowna pożegnali się, zostawiając dziewczyny same.
Delikatność i taktowność pomyślała Bogna o rodzicach Werki.
W końcu możemy sobie na spokojnie pogadać, tak jak dawniej, bez przerywania. westchnęła Werka, stawiając na stole niewypite wino.
Przeprowadziliśmy się do stolicy trzy lata temu, kupiliśmy mieszkanie w Warszawie. Mąż pracuje jako prawnik w prywatnej kancelarii, ja uczę matematyki w szkołach podstawowych. Syn, Wiktor, jest już w drugiej klasie, a druga dzieciak, Karolina, ma pięć lat i chodzi do przedszkola, a w weekendy chodzą na zajęcia taneczne w Domu Kultury. opowiadała Werka, rozluźniając się.
A ja? dopytała Bogna. Pracuję jako kurator w domu bogatych, sprzątam trzy razy w tygodniu. Michał jest maszynistą elektrycznym, a dzieci Sasza i Karolina chodzą do przedszkola i trenują balet.
Pamiętasz, jak marzyłyśmy o pilotach? Chciałyśmy wstąpić na lotniczą uczelnię? zaśmiała się Werka.
A wtedy chłopacy po trzydziestce byli dla nas staruszkami i omijaliśmy ich szeroką drogą? podtrzymała Bogna.
To były złote czasy! Mamy w głowie wielkie plany, wierząc w wszystko. Ale trzeba zdjąć różowe okulary. choćby jeżeli masz siedem łokci na czole, nie znaczy to, iż zawsze będziesz na fali. dodała Werka, spoglądając na przyjaciółkę.
A co z Andrzejem? Widziałaś go ostatnio? zapytała Werka, patrząc ciekawie w oczy Bogny.
Nie chcę o tym rozmawiać, pamięć o tamtych dniach jest mglista. Nie szukam spotkań z Andrzejem. Czasem mijamy się po omacku, jak dwie obce osoby, które nie wymieniają słów. odpowiedziała Bogna.
Och, przyjaciółko! Nie potrafiłaś kiedyś kłamać, a teraz zapominasz? zaśmiała się Werka.
A więc, co z winnem? dopytała Bogna, zmieniając temat.
Rozmowa zastygnęła, a Bogna wyruszyła w drogę do domu. W taksówce, niespodziewanie, zaczęła przypominać fragmenty, które przez lata trzymały się w zakamarkach podświadomości. Serce przyspieszyło, ręce drżały, policzki zaróżowały się, a palce stały się lodowate.
Czy coś się stało? zapytał taksówkarz.
Czy możemy jechać szybciej? Muszę wrócić do domu. poprosiła.
W ciągu dwudziestu minut w samochodzie, Bogna odzyskała sporo zaginionych wspomnień, a układanka prawie się złożyła, z wyjątkiem kilku brakujących elementów. Zobaczyła swój pokój dziecięcy, na ścianach zdjęcia aktorów przyklejone z gazet, półkę z porcelanowymi lalkami w baletkach, otwartą książkę na biurku (tytuł niewidoczny). Siedziała na łóżku i precyzyjnymi nożyczkami przecinała białą suknię ślubną na drobne paski. Tysiące kryształków rozrzuciło się po podłodze, a welon podzielił na wąskie wstążki. Buty rozpadły się na kawałki, a flakon perfum rozbił się młotkiem. Pokój wypełnił zapach cynamonu, rozmarynu i delikatnej nuty jaśminu. Bogna niszczyła wszystko, co wiązało ją z Andrzejem.
Nagle spojrzała na małą, aksamitną szkatułkę. Bez namysłu chwyciła ją i wyjąła dwa złote obrączki z napisem na zawsze. Pobiegła do spiżarni, wzięła ciężki topór i po kilku uderzeniach przetworzyła symbole miłości w zgniecione złoto. Następnie nożyczkami przycięła długie, jasne włosy, aż przyszła matka i krzyknęła:
Nie będzie ślubu. Najlepszym rozwiązaniem będzie rozstanie. usłyszała Bogna w telefonie od Andrzeja trzy dni przed ceremonią.
Co potem? Bogna nie mogła odpowiedzieć. Wysiadając przed swoim blokiem, zobaczyła ciemną sylwetkę mężczyzny.
Kto to może być? pomyślała Andrzej? Dwie niespodziewane spotkania w jeden dzień. Przypadek?
Dobry wieczór, Bogno! Nie uciekaj mnie. Posłuchaj! zawołał duch przeszłości.
Nie mogę powiedzieć, iż cieszę się, iż cię słyszę, Andrzeju, ale masz pięć minut. Odliczam odparła, z metalowym tonem.
Niewyraźne światło latarni ujawniało nerwowość Andrzeja.
Przepraszam, Bogno! Jestem winny. Bałem się jak małe dziecko, gdy myślałem o tym, co zrobiłem. Byłem dwudziestopięcioletnim, a ty dwudziestoletnią. Miałem nieudane małżeństwo i zdradę żony, nie chciałem być pośmiewiskiem, gdybyś mnie zostawiła. Kochałem cię i wciąż kocham. Byłem tchórzem. przyznał, chwytając jej dłonie.
Nie rób tego! przerwała Bogna i odciągnęła ręce, tracąc część czasu. Co jeszcze chciałeś powiedzieć?
Wczoraj rozmawiałem z Werką. Przyznałem się wszystkim i poprosiłem ją, żeby z tobą porozmawiała. Odpowiedziała, iż jeżeli zobaczy we mnie miłość, da ci znak. wyjawił.
Minus jedna mruknęła Bogna.
Co? zapytał zdziwiony.
Minus ona przyjaciółka. Nie spodziewałam się takiej zdrady od Werki. Andrzeju, nie masz szans. Nie tracę czasu. odrzuciła go.
Poczekaj, nie skończyłem. W dniu po naszej rozmowie pojechałem w góry i wyłączyłem telefon. dodał.
Andrzej powoli położył rękę na lewym przedramieniu Bogny, dotykając blizn.
Nie śmiej się! wyszeptała ona.
W jej głowie, jak w kalejdoskopie, zaczęły układać się brakujące fragmenty. Pamięć wróciła, a ona z ulgą spojrzała na Andrzeja.
Twoi rodzice i brat grozili, iż mnie zniszczą, jeżeli zbliżę się do ciebie. Obiecałem im, iż zniknę z twojego życia. wyznał.
Stałem przy twoim łóżku, gdy leżałaś pod kroplówkami. Mówili, iż dwa tygodnie spędziłaś w intensywnej terapii. Dlaczego to zrobiłeś? Nie mam prawa cię osądzać. To moja wina, iż nie wiedziałem, co może się stać, choć mogłem zgadywać. Myślałem, iż trochę łez sprawi, iż wrócisz na studia. jeżeli w twoim sercu jest choć odrobina miłości, porzuć męża. Zapewniam cię, iż mam pieniądze i możliwości, żebyś nie żałowała. zaszeptał.
Ulice były ciche, słychać było jedynie brzęczenie komarów i świerszcze. Nagle usłyszała, jak ktoś rozbija drzwi łazienki. Znalazła się wW końcu Bogna spojrzała w lustro, uśmiechnęła się do swojego odbicia i zdecydowała, iż przeszłość odłoży na półkę, a życie będzie dalej płynąć w rytmie nowych, spokojnych dni.












