Złośliwy urok

polregion.pl 1 tydzień temu

Ciężka Dola

– Dobry wieczór, obywatele, sąsiadka z dołu narzeka na hałas i krzyki z waszego mieszkania – na progu stał dzielnicowy. – Pozwolą państwo wejść?

– Oczywiście – drżącym głosem odpowiedziała Kinga. – Tylko uspokoję dziecko.

W rzeczywistości Kinga trzęsła się nie z powodu wizyty policji, ale dlatego iż mąż ponownie ją pobił. Tym razem za to, iż wylała całą wódkę do toalety. Marek, gdy to odkrył, wpadł we wściekłość:

– Jestem mężczyzną i mam prawo odpocząć po pracy! Ty siedzisz w domu na macierzyńskim, a ja haruję na budowie! Idź i kup mi butelkę!

– Nie pójdę – odparła Kinga. – Każdego dnia jesteś pijany, a syn już się ciebie boi. Jaśkowi ledwie rok, a już tyle widział! Dość tego picia, Marek!

Pod głośny płacz dziecka matka znów została pobita. Hałas usłyszała sąsiadka, Barbara Stanisławówna, i jak zwykle w takich sytuacjach – wezwała policję.

A trzeba przyznać, iż Barbara Stanisławówna była nie lada osobą. Sąsiedzi nie tyle ją nie lubili, co nie mogli znieść. Na każdego kiedyś skarżyła – nie zawsze na policję, czasem do administracji, zarządcy osiedla, a choćby do opieki społecznej.

– Wie pani, wydaje mi się, iż Kacperka z piątego piętra matka w ogóle nie karmi – dzwoniła pewnego razu do opieki. – Tak wygląda, jakby od tygodni nie jadł. Trzeba to sprawdzić, ta kobieta chodzi zadowolona, pewnie coś bierze…

Pracownica opieki obiecała przyjrzeć się sprawie. Tymczasem matka Kacpra, u którego zdiagnozowano nadwagę, była w szoku, gdy do drzwi zapukała cała komisja. Okazało się, iż chłopiec był na diecie, bo w wieku dziewięciu lat ważył jak nastolatek.

Ale Barbara Stanisławówna tego nie wiedziała. Unikała sąsiadów i trzymała się od nich z daleka.

Starsi mieszkańcy pamiętali historię sprzed lat – do jej mieszkania włamali się bandyci. Od tamtej pory przestała ufać komukolwiek, myśląc, iż to sąsiedzi naprowadzili złoczyńców na ich oszczędności, odkładane na starego Malucha. Mąż, broniąc dobytku, został ciężko pobity i niedługo potem zmarł. Barbara Stanisławówna nigdy się nie pozbierała i już nie wyszła za mąż.

Młodsi lokatorzy nie znali tej historii.

– Posprzątaj po swoim psie! – wrzeszczała pewnego wieczora do młodego sąsiada. – Albo będzie źle!

– Jak ci się nudzi, to sama sprzątaj, stara jędzo – odciął się chłopak.

Duży kundel, którego kupka leżała na trawniku, warknął i szarpnął smyczą. Barbara Stanisławówna cofnęła się, ale w sercu zakiełkowała chęć zemsty.

I ta zemsta nadeszła – nazajutrz sąsiad znalazł psie odchody pod swoimi drzwiami, wdepnąwszy w nie w nowych, białych adidasach.

– No nie wierzę! – zaklął i zaczął sprzątać „dzieło” swojego pupila.

Barbara Stanisławówna miała szczęście, iż nie wiedział, gdzie mieszka. Z wściekłością wyrzucił buty do śmietnika. A za firanką uśmiechała się starsza pani, zadowolona z siebie. Od tej pory chodniki wokół bloku były czyste – wieść o „niespodziance” gwałtownie się rozeszła…

– Więc co tu się stało? – DzDzielnicowy, słysząc płacz Jasia, spojrzał ostro na Marka, a Kinga w końcu zebrała się na odwagę i wyznała prawdę, by wyrwać siebie i syna z koszmaru.

Idź do oryginalnego materiału